Bogaci mają zapłacić trochę więcej, biedni trochę mniej, ale reforma PIT bez równoczesnych zmian w podatkach płaconych przez firmy nie ma sensu.
Rząd chce zrezygnować z podatku od osób przed trzydziestką. Co niekoniecznie oznacza, że zarobią one więcej. Czasem jednak, dzięki temu, łatwiej znajdą pracę.
Składanie zeznań podatkowych jest dziś prostsze niż jeszcze kilka lat temu. Zawdzięczamy to internetowi, ale też… coraz mniejszej liczbie ulg i odliczeń.
To sztandarowy projekt ministra finansów, Mateusza Szczurka, idealnie wpisujący się w postulat przyjaznego państwa. Niestety nie obyło się bez wad.
Przepisy podatkowe są nieostre. Może się więc okazać, że chociaż swój PIT wypełniliśmy podobnie jak w latach ubiegłych, a przepisy także się nie zmieniły, nagle zostaliśmy oszustami.
Polacy nauczyli się już przekazywać jeden procent ze swojego podatku na organizacje pożytku publicznego. Gdyby nauczyli się jeszcze patrzeć im na ręce, to może wraz z kwotami rosłaby
Za trzy miesiące wchodzi w życie nowa ustawa o PIT. Została uchwalona, gdy rządziło PiS, LPR i Samoobrona. Gdyby identyczny projekt próbowała dziś forsować PO, ustawę zawetowałby prezydent, bo najmniej zarabiające rodziny z dziećmi na tych zmianach nie zyskują ani złotówki.
Na hasło „wybory” politycy zaczynają sobie przypominać o podatkach. Warto, żeby przy tym pamiętali o tych, którzy płacą najwięcej, chociaż wcale nie są najbogatsi.
Łatwo jest zostać przestępcą podatkowym, zwłaszcza gdy pracuje się za granicą. Wystarczy nie wiedzieć, że rozliczenie z miejscowym fiskusem nie zwalnia ze złożenia PIT w kraju. Czasu zostało niewiele.