Zjawisko pomnikozy od jakiegoś czasu przyjmuje oblicze Lecha Kaczyńskiego, często w towarzystwie małżonki, Marii. O ile poprzednie fale tego zaspiżowywania polskich ulic i placów od biedy dawało się jakoś wytłumaczyć, to obecna jest z gatunku nie do obrony.
10 kwietnia w budynku KPRM odsłonięto tablicę upamiętniająca Lecha Kaczyńskiego, Przemysława Gosiewskiego i Zbigniewa Wassermanna.
Pod nową władzą prawicowi radni prześcigają się w pomysłach w duchu narodowym, tradycyjnym i katolickim. Sięgając przy tym szczytów absurdu.
Z ogólnopolskiego frontu wojny z niesłusznymi pomnikami: Rzeszów nie chce burzyć swojego pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej.
Pomnik ma mieć 13 metrów wysokości, czyli prawie o 2/3 mniej niż słynna statua Chrystusa w Świebodzinie.
Z dr. Pawłem Ukielskim, wiceprezesem Instytutu Pamięci Narodowej, o poradzieckich pomnikach i o tym, co z nimi zrobić – a czego robić nie należy.
Wygląda na to, że im bardziej umacnia się PiS w polityce, tym większa gotowość różnych władz miejskich do stawiania pomników Lechowi Kaczyńskiemu.
Stołeczny Maszt Wolności jest jeszcze jednym, smutnym symbolem. Absolutnej bezradności władz miejskich (nie tylko Warszawy) na pomysłowe, nowoczesne formy upamiętniania i hołdu.
Bardzo słusznie proboszcz kościoła św. Aleksandra zaprotestował przeciwko pomysłowi władz warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych, aby na placu Trzech Krzyży w Warszawie stanęły pomniki niedźwiedzia i byka. Z podziwu godną przenikliwością dostrzegł bowiem, że nie są to żadne symbole giełdowej bessy i hossy, ale pogańskie bałwany.
Niszczenie obelisków poświęconych żołnierzom Armii Czerwonej nie jest przestępstwem - uznał właśnie Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi - Północ.