Tak to wygląda: Kościół stworzył potężny drugi obieg „naukowy”, pasożytujący na cherlawym i zagłodzonym ciele polskiej nauki. A teraz ma swojego ministra, który bardzo pilnuje, aby na pewno dostał więcej, niż mógł kiedykolwiek marzyć.
Dwa tysiące na miesiąc. Za pracę na pełen etat. Tyle zarabia naukowiec, doktorant. Za to ich odpowiedzialność – na miarę prestiżu uczelni, na której prowadzą zajęcia. I na skalę grantów, które trzeba rozliczyć. Czasem milionów, których w realnym życiu nie zobaczą.
Od mnożenia formularzy, tabel, sylabusów, wykazów i czego tam jeszcze nie poprawia się sytuacja polskiej nauki ani jej miejsce w świecie. Przeciwnie.
Jarosław Gowin przekonywał, że warto było wspierać pisowską władzę, bo dzięki temu mógł wprowadzić dobre zmiany w nauce i szkolnictwie wyższym. Na czym polegały i co przyniosły?
Prof. Emanuel Kulczycki z Komisji Ewaluacji Nauki wyjaśnia, dlaczego zmiany w punktacji wykazu czasopism naukowych są tak niebezpieczne dla nauki w Polsce.
Prawnicy z Ordo Iuris, głosiciele prawa bożego i naturalnego, czciciele JPII i hagiografowie żołnierzy najprzewyklętszych mogą spać spokojnie. Dóbr doczesnych im nie zabraknie.
Publikowanie w polskim piśmie naukowym jest dla Ministerstwa Nauki rzeczą naganną. Ale może się też zdarzyć gorsze przestępstwo: artykuł w języku polskim.