Berlusconi ma zakaz sprawowania funkcji publicznych do 2019 roku, ale jego głos może być decydujący przy wyborze przyszłego premiera.
Berlusconi jest jak bumerang. Zawsze wraca.
Silvio Berlusconiemu kolejny raz udało się spaść na cztery łapy. Teoretycznie za płatny seks z niepełnoletnią i nadużycie urzędu, żeby ją uwolnić z ośrodka dla nieletnich, grozi we Włoszech do 15 lat więzienia. Nie w jego przypadku.
Rząd premiera Matteo Renziego postanowił walczyć z krzywdzącymi Włochów stereotypami.
Choć według ojca czują się prześladowane jak Żydzi w Niemczech za Hitlera, dzieci Silvio Berlusconiego być może wkrótce zajmą jego miejsce.
Nareszcie dopadli Berlusconiego? Siedem lat więzienia? Spokojnie, miał już dwadzieścia postępowań karnych z najpoważniejszymi zarzutami, a żyje i prosperuje. Poza tym, poniedziałkowy wyrok to dopiero pierwsza instancja, a włoskie sądy nie należą do najszybszych na świecie.
Włoskie wybory wygrała centrolewicowa Partia Demokratyczna (PD) Piera Luigi Bersaniego. I tu niespodzianki nie było, ale dalej zaczynają się już schody.
Kiedy w listopadzie zeszłego roku Silvio Berlusconi odchodził z rządu prasa pisała, że jest to przełom w polityce, historyczna decyzja i koniec pewnego rozdziału w historii Włoch. Wszyscy byli niemal zgodni, że to upadek wielkiego Silvio, i że niezatapialny premier do polityki już nie wróci.
Los Silvio Berlusconiego spoczywa w rękach marokańskiej specjalistki od tańca na rurze. Jeśli dziewczyna zacznie mówić, były premier pójdzie na sześć lat do więzienia. Na razie odgraża się, że może obalić rząd Mario Montiego.
Koniec Berlusconiego to nie koniec włoskich kłopotów.