Kiedy politycy PiS świętowali ogranie Niemców, ich własny elektorat pokazał im, co o tym myśli. Antyniemiecka i antyunijna retoryka doszła do ściany.
Wzmocnienie obrony powietrznej wschodniej flanki NATO i Polski od początku było inicjatywą słuszną, a niechęć PiS do niemieckich systemów Patriot – co najmniej dziwactwem. Dlatego, przynajmniej na razie, można odetchnąć i ucieszyć się ze zwrotu w dobrą stronę. Choć ta historia wcale jeszcze nie musi się dobrze skończyć.
Szef MON Mariusz Błaszczak we wtorek wieczorem poinformował, że rozmawiał z niemieckim resortem obrony. „Przystępujemy do roboczych ustaleń ws. umieszczenia wyrzutni w Polsce i wpięcia ich w nasz system dowodzenia” – napisał na Twitterze.
Kaczyński może nie wiedzieć, że Niemcy co roku na Krecie ćwiczą strzelania z patriotów, a symulowane cele odpowiadają jak najbardziej rosyjskim pociskom.
Trudno być optymistą w sprawie bezpieczeństwa kraju, skoro prezes lekceważy sojuszników, premier wodzi się za łby z ministrem z tej samej koalicji, prezydenta można ośmieszyć, podając się za wpływowego polityka, ale i zapewne podsłuchać, a sprawy wagi państwowej dyskutuje się na Twitterze.
Niemcy irytują się postawą rządu PiS, ale kanclerz Olaf Scholz podtrzymał ofertę przekazania Polsce baterii Patriot. Minister obrony Christine Lambrecht, która przedstawiła ją jako pierwsza, jest jednak w swoim kraju krytykowana.
Stwierdzenie, że Niemcy nie będą bronić Polski przed rosyjskimi rakietami, to nie głupota – to błąd. I to strategiczny. Polska jest bezpieczna wyłącznie siłą swoich sojuszy i skłonnością sprzymierzeńców do poszanowania fundamentalnej zasady kolektywnej obrony.
Partia Jarosława Kaczyńskiego szaleje z antyniemiecką nagonką po największej sojuszniczej wpadce w czasie wojny w Ukrainie. Trwoni polski kapitał zgromadzony w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy i 23 lat członkostwa w NATO.
Gdy Jarosław Kaczyński ma decydować między poprawą bezpieczeństwa Polaków i poprawą sondaży PiS, jego wybór jest jasny.
Polska właśnie zrezygnowała ze zwiększenia bezpieczeństwa swoich wschodnich obszarów na czas wojny w Ukrainie. Trudno tę decyzję zrozumieć, a co dopiero spokojnie skomentować.