Świat

Czas patriotów. Amerykańskie baterie mają trafić do Ukrainy. To wiele zmieni

Baterie Patriot testowane w Polsce w ramach systemu Wisła Baterie Patriot testowane w Polsce w ramach systemu Wisła Ministerstwo Obrony Narodowej
Zachodnie zestawy rakietowe średniego zasięgu zmniejszyłyby swobodę działania Rosji i ułatwiły obronę miast przed pociskami balistycznymi. Jeśli zostaną wpięte w system, skokowo poprawią zdolności obrony powietrznej Ukrainy.

Jeszcze nie wiadomo, kiedy, w jakiej liczbie i z jakimi rakietami przechwytującymi, ale to, że systemy Patriot jednak dotrą do Ukrainy, wydaje się kwestią czasu. Amerykańskie media doniosły o tym we wtorek, a praktycznie jednobrzmiąca treść tych informacji wskazuje, że był to kontrolowany przeciek mający przygotować opinię publiczną i wytworzyć atmosferę wyczekiwania na ogłoszenie przełomowej decyzji. Podobnie było z istotnymi systemami uzbrojenia, jak HIMARS czy NASAMS. CNN podaje, że decyzja ma być ogłoszona „w najbliższych dniach”, agencja AP twierdzi, że w czwartek. Oficjalnie Pentagon oferuje dziennikarzom na razie tylko „bez komentarza”, powtarzane na kilka sposobów. Choć rzecznik departamentu obrony gen. Patrick Ryder ani nie zaprzecza, ani nie dementuje, a wręcz potwierdza, że USA z sojusznikami prowadzą stały dialog z Ukrainą, by podnosić możliwości jej obrony powietrznej, która od dawna jest priorytetem, zwłaszcza w obliczu bombardowań celów cywilnych i infrastruktury energetycznej.

Mimo tej oczywistości temat przekazania Ukrainie najbardziej znanego typu uzbrojenia ziemia-powietrze, jakim jest system Patriot, był i pozostaje tematem domysłów, spekulacji i kontrowersji, a nie decyzji. Bo to system drogi, skomplikowany, wymagający długotrwałego szkolenia. Bo jest go mało i zawiera cenne dla całego NATO (i innych użytkowników na świecie) rozwiązania, których przejęcie, a nawet „podsłuchanie” mogłoby być groźne. Wszystko to prawda, ale na wszystko można też znaleźć jakiś sposób. Ostateczne decyzje zależą od wyboru politycznego opartego na ocenie zagrożeń, możliwości, wydźwięku i efektu dla pola walki. Skoro w tym samym czasie Stany Zjednoczone zabierają się do przekazania patriotów, a z Francji słychać zapowiedź oddania systemu SAMP-T, to znak, że zachodnia koalicja wspierająca Ukrainę przekroczyła technologiczny Rubikon i zdecydowała się wysłać najbardziej zaawansowane systemy obrony powietrznej średniego zasięgu.

Czytaj też: USA pokazały nowy superbombowiec. Latający spodek ze skrzydłami

Strzelanie kulą w kulę

Przełomowość tej decyzji wynika właśnie z większych możliwości wykrywania i zwalczania zagrożeń oferowanych przez radary i pociski przechwytujące, zdolne do skutecznego działania na dystansie ok. 100 km. Dla porównania: systemy krótkiego zasięgu, jak NASAMS czy Iris-T, to odległości rzędu 25–40 km. Ukraińskie kółka na mapie istotnie się poszerzą, a przestrzeń swobodnego działania (i tak dyskusyjna) dla rosyjskiego lotnictwa czy broni powietrznej dalekiego zasięgu (pociski manewrujące, drony) istotnie skurczy.

Ale w przypadku patriotów chodzi o coś jeszcze. To system obrony powietrznej, ale również antyrakietowej, zdolny do zestrzeliwania pocisków balistycznych w ich końcowej fazie lotu, nad celem. Działa to nieco inaczej niż klasyczna obrona powietrzna. Bateria systemu antybalistycznego chroni niewielki obszar, w zasadzie punkt narażony na atak nie tyle z powietrza, ile z góry. Pociski balistyczne spadają na cel niemal pionowo i tak też musi strzelać system obronny, czasem jest to nazywane strzelaniem kulą w kulę, zwłaszcza gdy mowa o pociskach kinetycznych, które muszą zaliczyć bezpośrednie trafienie, by rozbić nadlatującą głowicę. To najtrudniejsza i najdroższa forma obrony, ale w zasadzie jedyna skuteczna. Patriot to potrafi, a ponieważ jest używany w krajach narażonych na ataki pociskami balistycznymi (Izrael, Arabia Saudyjska), zdolności te są testowane nie tylko na poligonach.

Tymczasem Ukraińcy w obronie antyrakietowej stosują poradzieckie systemy S-300 i też odnoszą sukcesy. Bezpośredniego porównania nikt do tej pory nie przeprowadził, jednak w środowisku eksperckim rozpowszechniona jest opinia, że Patriot jest doskonalszą bronią antyrakietową. Dla Ukraińców będzie przede wszystkim bronią dodatkową, z potencjalnie większym zapasem pocisków, w sytuacji gdy ich własne zasoby mogą się wyczerpywać. Paradoksalnie, jeśli do Ukrainy trafi system Patriot starszej generacji, zasoby pocisków zmagazynowane w krajach NATO mogą się okazać naprawdę duże, pozwalające na długie miesiące walki.

Nie znamy jednak na razie szczegółowej konfiguracji ani konkretnego typu. Patriot to w pewnym sensie marka, znak towarowy. Od wprowadzenia do użytku pod koniec lat 80. system przechodził co najmniej cztery duże modernizacje, których najważniejszym elementem było wejście do linii nowych generacji pocisków. Obecnie dostępne są trzy z nich: najstarszy pocisk PAC-2 GEM-T (najczęściej widziana na zdjęciach duża rakieta, czerwona z białym czubkiem), mniejsze, ale bardziej manewrowe PAC-3 CRI oraz najnowocześniejsze PAC-3 MSE, wprowadzane od około dekady i uznawane za najlepsze w swojej klasie. Mają być tak dobre, że poniekąd wymusiły modernizację całej reszty systemu Patriot, z radarem włącznie, bo okazało się, że bez tego nie są w stanie wykazać wszystkich zalet. Doskonała rakieta jest też kosztowna – to bagatela 5 mln dol. za sztukę.

Czytaj też: Amerykańska broń jądrowa w Polsce? Nie łudźmy się

Bezcenna dalekowzroczność i sieć

System różni się też liczbą pocisków na wyrzutni: w przypadku starszych PAC-2 to cztery zasobniki o kwadratowym przekroju, nowszych PAC-3 wyrzutnia mieści aż 16, a najbardziej zaawansowanych 12, bo są nieco masywniejsze z uwagi na przebudowany silnik o lepszych osiągach.

Charakterystycznym elementem baterii jest ścianowy radar, od tyłu często zakryty plandeką, a z przodu wyglądający jak okrągły plaster miodu na ukośnie ustawionej płycie. Ten plaster to główna antena wykrywania celów i naprowadzania rakiet, złożona z tysięcy elementów nadawczo-odbiorczych, półprzewodnikowych oczu i uszu patriota. U góry i dołu wypatrzeć można jeszcze drobniejsze panele i guziki, jak system swój–obcy czy anteny służące do utrzymania łączności z rakietami starszej generacji (nowsze tego nie potrzebują). W skład baterii wchodzą z reguły dwa radary i skupione wokół nich trzy, cztery wyrzutnie oraz cała masa innego sprzętu: agregaty zasilania, radiolinie, maszty łączności, kabiny lub namioty dowodzenia. Obsługiwać to musi kilkuset specjalistycznie wyszkolonych żołnierzy. Cały system Patriot to skomplikowany i gabarytowo duży zestaw urządzeń, które niełatwo jest transportować i który sam wymaga ochrony.

Bateria patriotów nierzadko korzysta z osłony systemu krótkiego zasięgu, by nie marnowała cennych pocisków na samoobronę przed dronami czy pociskami manewrującymi. Rewanżuje się zdolnością zestrzelenia śmiercionośnej rakiety balistycznej, której zestawy krótkiego zasięgu nie dosięgną ani nie dogonią. Inną korzyścią, czasami ważniejszą, jest dalekowzroczność radaru, pozwalająca przekazywać dane o celach dla patriota niegodnych zainteresowania, ale możliwych do potraktowania innymi pociskami.

Bo patriot w ogóle najlepiej sprawdza się w systemie: sieci wymiany danych, dowodzenia i kierowania, którego wyrzutnia z pociskami jest elementem wykonawczym, ale ostatnim, a przewagę nad przeciwnikiem uzyskuje się dzięki liczbie i jakości zbieranych informacji. Pojedyncza jednostka ogniowa (radar i trzy–cztery wyrzutnie) czy bateria (dwie jednostki ogniowe) może stanowić wartość jako punktowa obrona jakiegoś ważnego celu, ale o wiele bardziej przydatna całemu systemowi obrony powietrznej będzie po wpięciu w ten system. Najważniejsze więc pytanie dla ukraińskiej obrony powietrznej jest takie: czy patrioty – a także inne zachodnie systemy średniego zasięgu, o ile zostaną przekazane – będą funkcjonować we wspólnej jednolitej sieci? Kwestia dotyczy już nie tylko komponentów składowych, jak radary czy wyrzutnie, ale ich połączenia z tym, czym obecnie dysponują Ukraińcy, a może nawet z jakimś systemem, dzięki któremu otrzymują informacje zwiadowcze ze strony państw NATO.

Zapowiedź zbudowania takiego systemu została już ogłoszona kilka miesięcy temu i można przypuszczać, że nie była rzucona na wiatr. Inżynierowie i wojskowi zostali zapewne skierowani na front walki technologicznej, by pogodzić wschodnie protokoły z zachodnimi. Co z tego wyszło, nikt do tej pory nie ogłosił i być może dopiero skuteczność użycia zachodnich systemów da nam wskazówkę, w jakim stopniu się to udało. Jeśli jednak przyszłe ukraińskie patrioty rzeczywiście zostaną wpięte w system i zadziałają jako elementy sieci, będzie można mówić o skokowym podniesieniu skuteczności obrony powietrznej Ukrainy.

Były major KGB dla „Polityki”: Przesłuchiwał mnie kapitan Putin

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną