Pandemia skończy się wszędzie albo nie skończy się nigdzie. A skoro tak, to za walkę z koronawirusem trzeba zabrać się poważnie także w państwach najmniej zamożnych, które same nie dają rady kupić wystarczającej liczby szczepionek.
Chociaż szczepi się rekordowo wielu młodych i rozważane jest wprowadzenie nakazu kłucia pracowników domów opieki, to wirus nie ustępuje. Wariant delta się szerzy, a Boris Johnson znów jest w ogniu krytyki.
Byłoby lepiej, gdyby prezydent Andrzej Duda nie zabierał głosu na tematy medyczne. Znowu musiał tłumaczyć się ze swoich niejasnych wywodów paranaukowych, a może szczepionkowych fobii.
Doświadczenia z różnymi zmianami w szkołach i mówienie o młodych ponad ich głowami przynoszą efekty w postaci niechęci do bezdyskusyjnego przyjmowania zaleceń dorosłych. Racjonalna rozmowa ma większy sens.
Szczepić przeciwko covid-19 mogą się już nawet 12-latki, ale to właśnie w najmłodszej grupie wiekowej idzie wyjątkowo opornie. Dlaczego? I co powinien zrobić rząd?
Wpuszczanie na koncert tylko zaszczepionych jest jak apartheid – grzmi zespół Kult. Z jednej strony mylnie ocenia sytuację, z drugiej sam na niej korzysta.
Nie ma nic niespodziewanego w tym, że im szersze kręgi zatacza akcja szczepień na covid, tym częściej słychać o rzadkich działaniach niepożądanych. Szczepionki AstraZeneca powodują incydentalne zakrzepy, a Pfizer/BioNTech zapalenie mięśnia sercowego.
W Polsce jest 2,58 mln osób w wieku 12–15 lat, uczą się w 24 tys. szkół. Młodzież ta będzie szczepiona w już istniejących punktach, a po wakacjach – właśnie w szkołach.
Świat obiegła wiadomość, że odporność na covid może trwać latami i w najlepszej sytuacji są ci, którzy przebyli zakażenie, a potem przyjęli szczepionkę. Ale czy są to już wiarygodne prognozy?
Szczepienia w zakładach pracy miały uszczelnić system i pozwolić pracodawcom wypuścić swoje kadry z powrotem do klientów. Ale wiele firm, które zgłosiło się do programu, teraz się wycofuje.