Michał Goleniewski, oficer polskiego wywiadu i zaufany współpracownik radzieckiego KGB, pracował dla CIA. Był najważniejszym szpiegiem na początku zimnej wojny.
Ujawnione ostatnio akcje rosyjskiego wywiadu wojskowego w Europie rodzą pytanie: jak GRU działa w Polsce? Stan naszych służb sprawia, że odpowiedź jest dość prosta: działa, jak chce, choć inaczej niż kiedyś.
Czyli opowieść o największej kompromitacji w dziejach MI 6. Lionel Crabb zaginął, stając się jednocześnie, co jest pewnym paradoksem, szeroko znaną postacią.
„Pewnie tkwi we mnie niespełniony malarz, bo bardzo lubię rysować słowa”, notował le Carré w książce „Tunel z gołębiami”. Miał do swojej twórczości duży dystans i pokorę.
Niepokojąco rośnie wywiadowcze zainteresowanie podmorskimi kablami. Nic dziwnego – wystarczy je przeciąć, żeby świat przestał działać.
Wywiad USA ewakuował z Kremla jednego ze swoich najlepszych agentów. Amerykanie bali się, że wydać go może... prezydent Trump.
Zagadkowa seria zatrzymań w Rosji oskarżanych o szpiegostwo – Polaka i trójki Rosjan – obniża i tak już niską reputację naszych służb. Mamy kryzys o skali nienotowanej od lat.
Szefowie szpiegują swoich podwładnych na potęgę – to fakt. Sprawdzają ich lokalizację, czytają maile, smsy, wiadomości wysłane za pośrednictwem komunikatorów zainstalowanych na służbowych telefonach. Gdy granice „monitorowania” przekraczają granice dobrego smaku, z pomocą przychodzi Usecrypt Messenger. Aplikacja, która zabezpiecza interesy pracowników, ale działa również na korzyść pracodawców.
To on miał przekazać Amerykanom najważniejsze informacje o rosyjskiej ingerencji w wybory prezydenckie w USA. Według CNN operację przeprowadzono m.in. z obawy przed Donaldem Trumpem.
Szpiegostwo jest często nazywane drugim najstarszym zawodem świata. Z tym pierwszym też ma zresztą wiele wspólnego.