Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Chińczycy już tu są, szpiegują i mącą. Europa nie może się obudzić za późno

Maximilian Krah, polityk skrajnie prawicowej partii AfD, kandydat do europarlamentu Maximilian Krah, polityk skrajnie prawicowej partii AfD, kandydat do europarlamentu Ronny Hartmann / AFP / EAST NEWS
Dwóch Brytyjczyków i trzech Niemców zatrzymano pod zarzutem przekazywania Chinom tajnych dokumentów i informacji o siłach zbrojnych ich krajów. Obecność Pekinu jest w Europie coraz wyraźniejsza – i niepokojąca.

Pierwszym protagonistą skandalu szpiegowskiego z udziałem Chińczyków jest Maximilian Krah, polityk skrajnie prawicowej partii AfD, kandydat do europarlamentu. Kilka tygodni temu znalazł się w ogniu krytyki i zainteresowania mediów – jego nazwisko pojawiało się w kontekście afery wokół portalu Voice of Europe. Prowadzony z Pragi przez dwójkę prokremlowskich oligarchów serwis informacyjny okazał się tubą propagandową Kremla, unieszkodliwioną przez czeski wywiad. Krah co najmniej dwukrotnie udzielał serwisowi wywiadu, często gościł na jego kanale na YouTube, był w Pradze, spotkał się z szefostwem strony – twierdzi, że wszystko to robił za własne pieniądze, a od Voice of Europe nie wziął grosza.

Teraz znów jest o nim głośno, bo został aresztowany Jian G., jego asystent w Parlamencie Europejskim. Usłyszał poważne zarzuty – niemieckie służby zidentyfikowały go jako osobę „pracującą dla chińskiego wywiadu”. Innymi słowy, nie ma tu mowy o delikatnym wywieraniu wpływu, propagandzie, „miękkich” działaniach, ale o bezpośredniej, płatnej pracy na rzecz obcego mocarstwa.

Trzech innych obywateli Niemiec zostało zatrzymanych z powodu podejrzeń o przekazanie Chinom planów zaawansowanego silnika wykorzystywanego w jednym z pojazdów wojskowych. Niemcy są ewidentnie celem Chin, ale mocno uderzają też w nich Rosjanie. Oprócz Kraha w skandalu wokół Voice of Europe przewijało się nazwisko Petra Bystrona z AfD, kiedyś blisko związanego z ruchem identytarystów, rasistowskiej grupy dążącej do usunięcia migrantów z Europy. Według czeskich służb Bystron przyjął korzyści majątkowe od Rosjan i finansował z nich swoją aktywność polityczną. W wyborach do PE startuje jako numer dwa (za Krahem).

Europa już się raz pomyliła: co do Rosji

Aresztowania miały też miejsce w Wielkiej Brytanii – tu zatrzymano dwóch mężczyzn podejrzanych o współpracę z Chinami. Szczególnie niebezpieczny wydaje się przypadek 29-letniego Christophera Casha, który pracował jako analityk w biurze konserwatywnej członkini Izby Gmin Alicii Kearns. Jego szefowa kierowała parlamentarną komisją spraw zagranicznych, więc Cash miał przynajmniej częściowy dostęp do ważnych dokumentów analitycznych i strategicznych dotyczących brytyjskiej polityki zagranicznej. Wprawdzie rząd Rishiego Sunaka próbuje zbudować wokół aresztowań pozytywną narrację i opisuje je jako sukces służb wywiadowczych, jednak nie brzmi to przekonująco. Pojawienie się chińskiego agenta wpływu tak wysoko w Westminsterze, w dodatku w dość newralgicznej roli, pokazuje raczej, że mechanizmy bezpieczeństwa zawodzą.

Fala aresztowań, połączona z rosnącą i widoczną obecnością Chińczyków w europejskim życiu codziennym, zaczyna być problemem dla zachodnich demokracji. Okazuje się bowiem, że wobec Państwa Środka popełniano błąd, który stanowił podstawę polityki wobec Kremla – ufano, że z pomocą relacji handlowych da się Pekin wciągnąć w orbitę liberalnych wartości, zaprząc w porządek oparty na prawach człowieka i wolności ekonomicznej. Dziś okazuje się, że Chińczycy, handlując z Europą chętnie i na masową skalę, nie przestali do niej podchodzić w sposób antagonistyczny, rozwijając przy okazji sieć szpiegów i agentów.

Czytaj też: CIA ewakuowała z Rosji agenta, który szpiegował Putina

Niebezpieczne związki chińsko-francuskie

Lista krajów, które zaczynają się orientować, że na ich terenie może dochodzić do rozmaitych operacji wywiadowczych, jest coraz dłuższa. Na początku kwietnia szwedzka telewizji publiczna SVT poinformowała, że rząd wydalił 57-letnią dziennikarkę (jej danych nie ujawniono), uznając ją za zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Kobieta była rezydentką w kraju przez ponad dwie dekady, realizowała materiały też z Finlandii, Danii i Norwegii. Za pośrednictwem prawniczki przekazała tylko SVT, że sama siebie za zagrożenie nie uważa.

Z kolei kilka dni temu brytyjski dziennik „The Financial Times” poinformował o rosnącym zaniepokojeniu chińską obecnością we Francji. Jeden z najwyższych rangą oficerów w marynarce wojennej adm. Bernard-Antoine Morio de l’Isle, odpowiedzialny za nuklearne łodzie podwodne, zeznał w parlamencie w Paryżu, że niepokoi go coraz większa liczba ślubów zawieranych między francuskimi marynarzami a Chinkami osiedlającymi się w Breście.

To portowe miasto na północy Francji jest miejscem stacjonowania jednostek atomowych, więc dla architektury bezpieczeństwa tego kraju jest szczególnie wrażliwe. Marynarka nie ma oczywiście mocy sprawczej, żeby takich związków zakazywać, nie muszą też one z definicji stanowić zagrożenia. Niemniej – podstawy do obaw są. Zwłaszcza że to stara metoda wywiadowcza. Bardzo często korzystali z niej Sowieci we wczesnych latach zimnej wojny, podsyłając Rosjanki m.in. Amerykanom pracującym w ambasadzie w Moskwie.

Chińczycy już tu są

O tym, że Chińczyków powinno rozpatrywać się w kategoriach potencjalnych wrogów, a przynajmniej trzymać na dystans, zaczyna się w Europie mówić coraz głośniej. W lutym estoński wywiad opublikował coroczny raport dotyczący zagrożeń dla kraju i kontynentu – spośród ośmiu rozdziałów dwa ostatnie poświęcono właśnie Chinom, które uznano za przeciwnika ideologicznego, niechętnego liberalnemu ładowi międzynarodowemu.

Co więcej, pisali Estończycy, Chiny nie opowiedziały się jednoznacznie przeciw rosyjskiej agresji na Ukrainę, co samo w sobie należy uznać za zagrożenie dla Europy. Coraz intensywniejsza dyskusja toczy się też na temat statusu prawnego TikToka, który zapewnia, że jest wolny od wpływów Chińskiej Partii Komunistycznej, ale w praktyce to wyłącznie deklaracje. Casus TikToka obrazuje problem, który dla Europy stanowią Chiny oraz ich metody. Ponieważ na kontynencie obowiązują zasady praworządności, niemożliwa jest delegalizacja platformy społecznościowej tylko na podstawie poszlak. Twardych dowodów na to, że TikTok jest instrumentem w rękach Xi Jinpinga, nie ma i zapewne nie będzie, bo ciężko sobie wyobrazić, skąd mogłyby się wziąć.

Dlatego Chińczycy, korzystając z europejskich praw, swobód i wolności, szaleją po Europie. Sami się do tych zasad nie stosują, o czym świadczy nagminne łamanie przez nich zasad Międzynarodowej Organizacji Handlu (WTO) i systemowe wręcz naruszanie praw własności intelektualnej zachodnich firm, które w Chinach inwestują i produkują. Jeszcze kilka lat temu mało kto decydował się w Europie na nazywanie Chin wrogiem czy zagrożeniem. Mało tego, niektórzy wprost chwalili się doskonałymi relacjami z Pekinem i robią to do dziś. Węgierski premier Viktor Orbán w niedawnym oświadczeniu przesłanym do redakcji „Guardiana” opisywał tzw. wielowektorową politykę zagraniczną Budapesztu jako dowód jego otwartości i gotowości do współpracy ze wszystkimi – w tym Xi. Nawet Rishi Sunak rok temu nie chciał mówić o chińskim zagrożeniu dla bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii, za co zresztą krytykowali go koledzy z partii. Wygląda na to, że takich stwierdzeń będzie mniej, również dlatego, że przybywa dowodów szpiegostwa. Chiny już tu są – pytanie tylko, co Europa z tym zrobi.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Musicale na fali. Taki mało rozśpiewany z nas naród, a nie ma spektaklu bez piosenki

Nie należymy do narodów rozśpiewanych, ale w teatrze trudno dziś znaleźć spektakl bez choćby jednej piosenki. Przybywa też dobrych rodzimych musicali.

Aneta Kyzioł
18.05.2024
Reklama