Unia Europejska zaostrza politykę antywęglową, a Polska nie wyobraża sobie życia bez węgla. Jak pogodzić jedno z drugim?
Debiutująca właśnie na giełdzie Jastrzębska Spółka Węglowa ma sporo szczęścia. Wróciła koniunktura na węgiel i koks. Ale to już ostatni moment na udany debiut. Los polskiego górnictwa zależy od Mongolii i Niemiec.
Lubelska Bogdanka to najlepsza polska kopalnia. Rok temu wpadła w oko czeskiemu przedsiębiorcy i miliarderowi Zdenkowi Bakali. Decyzja, czy ją kupi, zapadnie jeszcze w listopadzie. Byłaby to zmiana, której w Polsce na pewno nie planowano.
Prezesom Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego, największych firm górniczych w UE, prokuratura postawiła zarzuty korupcji. Kolejna afera węglowa ma swój szczególny charakter: węgiel jest w niej właściwie najmniej ważny.
Węgiel to nasza polisa bezpieczeństwa energetycznego. Szykują się jednak kłopoty. Czy opłaca się go dalej wydobywać? I co z nim robić?
Rozmowa z prof. Jerzym Buzkiem, byłym premierem Polski, posłem do Parlamentu Europejskiego.
Dusimy się od nadmiaru węgla: na przykopalnianych hałdach leży już ponad 6 mln ton, podobny zapas ma na swoich składach energetyka. Tymczasem przed kopalniami ustawiają się najdłuższe kolejki w III RP: kierowcy z całego kraju koczują nawet i dwa tygodnie. W głębi kraju tona węgla z dowiezieniem do domu kosztuje blisko 400 zł. Skąd te zapasy, wysokie ceny i kolejki?
Jeszcze miesiąc temu, przed atakiem zimy, na hałdach leżało ponad siedem milionów ton węgla, spółki ograniczały wydobycie, a dzisiaj pod kopalniami ustawiają się kilometrowe kolejki ciężarówek - kierowcy skarżą się, że na załadunek czekają po kilka dni, marzną w kabinach, a w całym kraju marzną ludzie. Raz słyszą, że węgla jest za dużo, należy radykalnie zmniejszyć produkcję, a wystarczy, że trochę przymrozi i poprószy śnieg, to okazuje się, iż jest go jak na lekarstwo.