Choć dwuwładza ciągnie się już od prawie dwóch miesięcy, siły antyrządowe zaczynają zdobywać wyraźną przewagę nad reżimem.
Walczący o zachowanie władzy przywódca zablokował granicę z Brazylią, zawrócił też loty pomocowe z Karaibów. Przy przejściach granicznych wybuchły zamieszki, zginęły już co najmniej dwie osoby.
W Wenezueli i kilku innych krajach Ameryki Łacińskiej wojsko znów staje się arbitrem w rozstrzyganiu konfliktów politycznych. To tradycja i zmora regionu.
Rząd Nicolasa Maduro traci jeden z gwarantów utrzymania się przy władzy. Bez poparcia armii szybki upadek reżimu wydaje się nieunikniony.
Coraz więcej krajów zajmuje stanowisko w sprawie obalenia reżimu Nicolása Maduro. Sam prezydent ma wciąż kilku bardzo znaczących zwolenników.
W grę wchodzą duże pieniądze i interesy, jakie Rosja ma w Wenezueli. W Moskwie nie brak głosów, że z wenezuelskimi pieniędzmi już się można zacząć żegnać.
Przewodniczący parlamentu Juan Guaidó ogłosił się wczoraj tymczasowym prezydentem Wenezueli. Poparcia natychmiast udzielił mu Donald Trump. Reżim odpowiedział starciami z protestującymi i wydaleniem amerykańskich dyplomatów.
Wielotysięczne demonstracje przeciwników reżimu i pierwsze dezercje w siłach zbrojnych zaczynają chwiać rządem Nicolasa Maduro.
Parlament Wenezueli uznał, że rozpoczynający drugą kadencję prezydent Nicolas Maduro objął urząd niezgodnie z planem. Opozycja wzywa do stworzenia alternatywnego rządu i szuka poparcia w wojsku.
Nicolas Maduro spotkał się z Władimirem Putinem w czasie trzydniowej wizyty w Rosji. Efekt? Obietnica inwestycji Kremla na kwotę 6 mld dol. i rosyjskie bombowce nuklearne lądujące pod Caracas.