Politycy PiS zamknęli się na zapleczu, robią dobrą minę do złej gry. W Konfederacji nastroje też raczej minorowe. „Ich trzeba sądzić, a nie z nimi rządzić”, mówią kandydaci Trzeciej Drogi.
Niedzielny marsz miał zmobilizować sympatyków opozycji do udziału w wyborach. Ale przede wszystkim dać im wiarę w zwycięstwo. No i chyba się udało.
Warszawski ratusz podał, że w kulminacyjnym momencie na trasie niedzielnego marszu było milion osób. „Tu jest naród, tu jest Polska. Oni chcieli to splugawić, chcieli wyrwać wam biało-czerwone flagi. Ale powstaliście” – mówił Donald Tusk do tłumu. W czasie Marszu Miliona Serc pozdrawiał m.in. liderów Trzeciej drogi, którzy „w innym miejscu wykonują dobrą robotę”.
Po co lewicowcy zdecydowali się na eskapadę do Wiednia? Zarzuty, że przepalają paliwo i pieniądze na zagraniczne wycieczki, są co prawda bezsensowne, ale i tak nieco ryzykowali.
Skrajnie ostrożna, minimalistyczna, pozbawiona błysku. Byle nie stracić zbyt wiele i pozostać w Sejmie. Tegoroczna kampania Lewicy jest na miarę realnych możliwości i chyba też aktualnych ambicji ugrupowania, które jeszcze niedawno marzyło o zmienianiu Polski.
Obie koalicje zorganizowały w sobotę swoje konwencje przedwyborcze. Polska 2050 z ludowcami nowych kandydatów i hasło prezentowali w Katowicach, Lewica o swoich postulatach mówiła w Łodzi.
„W tych wyborach idziemy po zmianę” – powiedział Adrian Zandberg podczas prezentacji kandydatów z pierwszych miejsc list Lewicy do Sejmu.
Nowością w przekazie kampanijnym jest decyzja o mocnym pójściu w atakowanie Konfederacji. Początkowe obawy o robienie jej dodatkowego rozgłosu rozwiał chyba fakt, że ma tego rozgłosu ostatnio znacznie więcej niż Lewica. I to jest, z perspektywy lewicowego sojuszu, całkiem obiecujący pomysł.
W jakim stanie na niespełna pięć miesięcy przed wyborami jest opozycja? Kto i z kim się dogadał, o co walczy i czym to się może skończyć?
Politycy opozycji zarzucają prezydentowi tchórzostwo i kierowanie się interesem PiS. Ustawę, którą zdecydował się podpisać, nazywają „bolszewicką”, a nawet „stalinowską”. Sprawę „lex Tusk” skomentował także Mark Brzezinski, ambasador USA w Warszawie.