Śmiercionośna fala na Odrze wywołała szok u naszych sąsiadów – zarówno w sensie ekologicznym, jak i kulturowym. Niemcy skarżą się przede wszystkim na brak informacji z polskiej strony.
Zawiódł system zarządzania Odrą. Rzeka jest jedna, długa, płynie przez cztery województwa, a jej środowiskiem zajmuje się wianuszek fatalnie skoordynowanych, nieporadnych instytucji.
Nie ma w słowniku wystarczająco mocnego przekleństwa – mówi ratownik z Nowej Soli. Odra jest tu piękna, ludzie wściekli i rozżaleni, przygnębieni i bezsilni. Podobnie we Wrocławiu, Kostrzynie czy maleńkich Cigacicach, gdzie zorganizowali nad rzeką chyba pierwszą w kraju manifestację.
Bezpośredniej przyczyny katastrofy ekologicznej w drugiej co do wielkości polskiej rzece możemy nie poznać nigdy. Ale wiemy, co robić, żeby nie dopuszczać do podobnych nieszczęść w przyszłości. Rozmowa z prof. Tomaszem Kowalczykiem z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Złote glony dotychczas nie były spotykane w Polsce, ale to była tylko kwestia czasu. Zwłaszcza w Odrze, której wody są stale zasolone i która wciąż jest wykorzystywana żeglugowo.
Ciekawe, czy i jakie wnioski Polska wyciągnie z tej katastrofy. Nie jest przypadkiem, że to Odra, a nie znacznie swobodniej płynąca Wisła, jest bohaterką tak gwałtownych zdarzeń jak powódź z 1997 r. czy obecne kłopoty.
Wciąż nie wiadomo, co zatruło wodę w Odrze. Minister Anna Moskwa wykluczyła obecność substancji toksycznych i zapowiedziała, że 250 mln zł trafi na budowę systemu monitoringu rzek. Tymczasem „fala śmierci” dotarła właśnie w rejon Zalewu Szczecińskiego, a być może Bałtyku.
Jednego możemy być pewni: dopóki rządzi PiS, nic nie może zostać wyjaśnione w sposób ostateczny i wiarygodny. Usłyszymy taką opowieść, która przyniesie najmniej szkód władzy.
Wciąż nie wiemy, co i kto spowodował katastrofę w ekosystemie Odry, choć jej pierwsze symptomy były widoczne kilkanaście dni temu. „Dowiedziałem się za późno” – mówił premier Morawiecki. Donald Tusk uważa, że brak działań w tej sprawie przypomina aferę respiratorową.
Przypominało mi to jako żywo reakcję władz PRL na katastrofę w Czarnobylu. Obywatele dowiedzieli się o niej z Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki, a władza dementowała, że owszem, są przekroczenia promieniowania, ale obojętne dla zdrowia. Dopiero późno w piątek premier Morawiecki przyznał: „reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej”, i odwołał szefów Wód Polskich i GIOŚ.