Klasyki Polityki

Adam z Edenu

I Bóg stworzył Adama. Kim był biblijny „pierwszy człowiek”?

Piero Della Francesca: Śmierć Adama (fragment fresku „Adam i jego dzieci”), ok. 1452 r. Piero Della Francesca: Śmierć Adama (fragment fresku „Adam i jego dzieci”), ok. 1452 r.
Rajski mit o stworzeniu człowieka czytano i jako reportaż z historii, i jako metaforę i symbol.

Z biblijnej opowieści próbowano wyczytać odpowiedź na pytania wszystkich pokoleń: skąd i kim jesteśmy, dokąd idziemy? Niezliczeni autorzy zmagali się z tą opowieścią, szukając jej najgłębszego moralnego znaczenia. Chcieli wyłuskać prawdę o człowieku i jego stosunkach z Bogiem.

Opowiadanie o Adamie znajdziemy w pierwszej księdze biblijnej – Księdze Rodzaju. Otwiera ją wizja stworzenia świata. Stwórcza praca Boga trwa sześć dni. Nawet starożytni komentatorzy traktowali te dni metaforycznie – każdy dzień u Boga to tysiąc lat. Szóstego dnia Bóg stworzył człowieka. Ta część opowieści zajmuje pierwszy rozdział Księgi Rodzaju i urywa się w połowie czwartego wersetu rozdziału drugiego.

Nowożytni badacze Biblii ustalili, że w Księdze Rodzaju przepleciono z sobą dwa wyraźnie różne teksty. Pierwszy, pochodzący z V–VI w. p.n.e., nazwano opowiadaniem Kapłana. W hebrajskim oryginale Kapłan nazywał Boga Elohim, nie wchodził w detale dotyczące stworzenia człowieka, ujawniał temperament teologa, próbującego ustrzec się przed naiwnością wcześniejszych wyobrażeń Boga.

Ale od czwartego wersetu drugiego rozdziału Księgi Rodzaju zaczyna się jakby inne opowiadanie – pełne barwnych szczegółów o tym, jak Bóg stworzył człowieka i co z tego wyniknęło. Badacze nazywają ten tekst opowiadaniem Jahwisty, bo autor nazywa w nim Boga Jahwe. Jego opowieść ma w sobie coś z ludowej gawędy, odległej od surowej prostoty Kapłana. Tekst Jahwisty jest znacznie starszy od tekstu Kapłana – datuje się go na X w. p.n.e.

To właśnie w nim pojawiają się Adam i Ewa, raj Eden, drzewa życia i poznania, wąż-kusiciel. Adam dowiaduje się od Boga, że nie wolno mu jeść z drzewa poznania dobra i zła pod groźbą śmierci. Bóg uznaje, że Adamowi doskwiera samotność, więc stwarza zwierzęta i pozwala Adamowi nadać im imiona. Ale i to za mało. Bóg usypia Adama i wyjmuje mu żebro, z którego stwarza kobietę. Wąż kusi Ewę: zjedzcie owoc z drzewa poznania, nie umrzecie! Będziecie za to jak Bóg, poznacie tajemnicę dobra i zła! Ewa sięga pierwsza po owoc, potem daje skosztować Adamowi. Wtedy ujrzeli, że są nadzy – wcześniej żyli w niewinności (nie wiedzieli, że chodzenie nago przed postronnymi jest złe) i nie zwracali na swą nagość uwagi. Przestraszeni chowają się w ogrodzie, gdy słyszą kroki Boga. Adam próbuje po dziecinnemu wykręcić się od kary za złamanie Bożego zakazu, obarczając winą Ewę. Ewa mówi prawdę. Bóg skazuje oboje na wygnanie z raju.

W tekście Jahwisty religioznawcy wykryli motywy z prastarych mitologii Sumerów i Babilończyków: magiczny ogród szczęśliwości, łagodne dzikie bestie, próba zdobycia tajemnic bogów. Tylko obraz drzewa wiedzy o złu i dobru, po którą nie wolno sięgać człowiekowi, jest oryginalny. Grzech człowieka polega na podwójnej zuchwałości: że sprzeciwił się Bożemu zakazowi, czyli naruszył ład stworzenia i że chciał tym samym zrównać się z Bogiem. Słowem, zgrzeszył pychą.

W naszej kulturze patrzymy na historię Adama i Ewy oczami chrześcijaństwa. Dla nas Adam to pierwszy człowiek, który zgrzeszył przeciwko Bogu, a kara za ten grzech zwany pierworodnym spadła na wszystkie pokolenia. Chrześcijanin widzi linię prowadzącą od Adama do Jezusa, od Ewy do Marii. Jezus znosi grzech Adama, Matka Boża wstawia się za nami u swego Syna, ludzkość jest uratowana. Historia ludzkości ma szczęśliwy finał – odkupienie. Inaczej patrzą na to żydzi i muzułmanie. Adam występuje w Biblii hebrajskiej i w Koranie; w Koranie pojawia się też Jezus, ale tylko jako święty mąż, a nie Bóg-Odkupiciel. Żydzi wciąż czekają na Mesjasza. A to fundamentalna różnica.

Ale i żydzi, i chrześcijanie traktowali mit o Adamie w raju jako szyfr do złamania, jak busolę pomagającą żeglować przez życie.

W tradycji żydowskiej jest średniowieczna opowieść o niebiańskim „notariuszu” Metatronie. Przychodzą do niego Bóg i Ziemia spisać umowę o stworzeniu Adama. Bóg chce wydzierżawić od Ziemi Adama na tysiąc lat pod zastaw „czterech łokci ziemi”. Bóg bowiem, choć miał swoich majstrów od roboty – niebo, ziemię, wodę – musiał połączyć się z Ziemią, by Adama obdarzyć duszą, bo Jego pomocnicy tego sami zdziałać nie byli zdolni. W innej starej żydowskiej opowieści czytamy o umowie Boga z Adamem, też spisanej u Metatrona, na odstąpienie Dawidowi 70 lat z przysługującego Adamowi tysiąca, to dlatego Adam żył według Biblii lat 930.

Jak wyglądałby kwestionariusz Adama, gdyby jakiś ziemski notariusz sprzed wieków – a więc w czasach, gdy Biblię czytano dosłownie – zechciał go sporządzić dla swojego archiwum? Oj, trudne to by było zadanie – tak wiele i tak sprzecznych (może pozornie?) dostałby odpowiedzi od wykładaczy Pisma.

Imię i nazwisko?
Adam Praojciec.

Imię pochodzi zapewne od hebrajskiego adamah (ziemia), znaczy człowiek, mężczyzna. Raz używa się go na oznaczenie zbiorowości – rodzaju ludzkiego – to znów jak imienia własnego. Raz w liczbie pojedynczej, to znów w mnogiej. Dopatrywano się też w Adamie skrótu od pierwszych liter hebrajskich wyrazów popioły, krew i żółć, zapowiadających koncepcję temperamentów, czyli pierwotną typologię osobowości. Autorzy żydowscy piszący po grecku imię Adam odczytywali zaś jako skrót wyrazów oznaczających strony świata. W obu przypadkach liczyło się to, że Adam stawał się uosobieniem człowieka w ogólności, każdego z nas.

Wielki znawca żydowskiej mistyki, Kabały, profesor Gershom Scholem podkreśla to uniwersalne znaczenie Adama. Adam był w istocie jednością pierwiastka męskiego i żeńskiego (androgyne). Płci nie dzielił żaden konflikt ani rywalizacja. Dopełniały się nawzajem jak dwie rybki w chińskim symbolu taoistycznym: czarna z białym oczkiem i biała z czarnym. Dopiero gdy Bóg wyjął z Adama żebro, by dla osłody samotności stworzyć dlań Ewę, weszliśmy w świat przeciwieństw i walki.

W tym Adamie Powszechnym (Adamie Kadmonie) mistycy widzieli podwójny symbol: i uniwersalnego człowieka, łączącego w sobie męskość i żeńskość, i całego kosmosu, w którym też doszukiwali się harmonii i ładu, za którymi tak tęsknimy. Adam w obu tych mistycznych znaczeniach może być bliski współczesnym wyznawcom poglądu – na przykład radykalnym, głębokim ekologom – że człowiek i Wszechświat tworzą jedną organiczną całość, którą trzeba podziwiać i szanować, tak jest piękna i spójna.

Imiona rodziców?
Bóg.
Może z ziemią-matką, a może bez.

Według legend, aniołowie odradzali Bogu stworzenie Adama. Będzie grzeszył! Ale Bóg postanowił inaczej: wolał dać światu istotę zdolną do wyboru, czyli wolną. Ukształtowaną na swój obraz i podobieństwo, ale samodzielną i niepowtarzalną – jak każdy z nas. Dlaczego Bóg stworzył tylko jeden egzemplarz tej doskonałej istoty? Każdy producent wie, że serie krótkie są cenniejsze niż wyrób masowy.

Ale w epoce przedprzemysłowej odpowiedź musiała być inna – moralna. Bóg stworzył tylko jednego Adama, żeby „nas nauczyć, iż ten, kto niszczy jedną jedyną duszę, niszczy cały świat, a ten, kto ratuje jedną jedyną duszę, ratuje cały świat”. Ale także dlatego – wywodzili rabini – by żadna klasa ani rasa nie mogła się pysznić wobec innych swym szlachetniejszym pochodzeniem. Ludzie są równi, bo wszyscy mają tego samego ojca ziemskiego, Adama, i niebiańskiego, Boga. Wtóruje temu legenda krążąca po muzułmańskim Bliskim Wschodzie o tym, jak Bóg posłał archaniołów po glinę do stworzenia Adama. Ale Matka Ziemia odmówiła. Uległa dopiero Aniołowi Śmierci, który przyniósł Stwórcy ziemię w trzech kolorach – białym, czarnym i czerwonym. Stąd potomkowie Adama należą do trzech ras o tych barwach skóry.

Zapytacie: to czemu Bóg stworzył Adama dopiero na samym końcu, po materii nieożywionej, roślinach, zwierzętach wody, ziemi i powietrza? Dlatego, by nauczyć człowieka pokory: niech pamięta, że byle muszka była przed nim!

Jednak Bóg dał Adamowi władzę nad zwierzętami. Zaakceptował imiona, jakie nadał im Adam. Ale w jakim języku je nadawał? To pytanie frapowało pokolenia badaczy Biblii. Początkowo panowała raczej zgoda, że musiał to być święty język Pisma, czyli hebrajski. Ale w miarę, jak chrześcijaństwo odgradzało się od swych żydowskich źródeł, odpowiadano: nie, flamandzki, a może ormiański.

Z tym językiem Adama to nie były przelewki. Załatwiano przy tej okazji swoje porachunki z innymi narodami. W XVII w. pewien Szwed usiłował wmówić czytelnikom swego traktatu, że Bóg mówił do Adama po szwedzku, Adam i Ewa odpowiadali mu po duńsku, a wąż syczał po... francusku, bo to język, co „zmylić może i najmędrszego”.

Artyści uwielbiali malować sceny z raju, przedstawiające prarodziców otoczonych wianuszkiem grzecznych bestii. To sceny sprzed grzechu i upadku, gdy Adam i Ewa cieszyli się jeszcze nieśmiertelnością, nie znali strachu – przed dzikimi zwierzętami czy napastnikami – ani cierpienia. Ta idylla całkowitego pokoju między człowiekiem a światem zwierzęcym miała wynikać z tego, że Adam doskonale znał i rozumiał zwierzęta. Jak zaś przekonywał XVII-wieczny hiszpański komentator Biblii, jezuita Francisco Suarez – przed grzechem Adam i Ewa nie jedli mięsa, chodzili nago, więc nie potrzebowali skór i wełny i nie harowali na roli, więc nie pędzili zwierząt pod jarzmo – słowem, zwierzęta bać się pierwszych ludzi nie miały powodu. I tak by zostało, gdyby nie grzech.

Przeklęty grzech. Kara, jaka spadła na prarodziców, jest tak surowa – śmierć, cierpienie od narodzin po grób – że od wieków się przeciw niej buntujemy. Boga-mściciela zastępujemy Bogiem miłości i przebaczenia. Nie chcemy też, zwłaszcza w nowszych czasach, pogodzić się z ideą grzechu pierworodnego obciążającego potomków Adama. Toż to odpowiedzialność zbiorowa! Już w zamierzchłej przeszłości pojawiali się interpretatorzy odrzucający tę doktrynę.

Wielki współczesny teolog katolicki Karl Rahner pisze tak: „Idea, że czyn Adama przeszedł na nas niejako biologicznie, nie ma nic wspólnego z chrześcijańskim dogmatem o grzechu pierworodnym”. Teologia prawosławna rozwija myśl o zniesieniu zła i grzechu u końca dziejów – zbawieni mają być wszyscy, nawet łotry i szatani, to będzie wielki triumf dobra ku chwale Bożej. Rahner nie pozwala się nam jednak cieszyć przedwcześnie. Jesteśmy wolni, owszem, ale każdy zaciąga w życiu jakąś winę względem innych – narusza swymi czynami wolność innych ludzi – i ponosi tego konsekwencje. A papież wielokrotnie przypomina, że największym grzechem naszych czasów jest zanik poczucia grzechu. Bronimy się jak Adam w raju, zwalając winę na innych lub udając, że nic takiego się nie stało. Lecz w biblijnej historii Adama moralnie najważniejsze jest właśnie pytanie o grzech.

Data urodzenia?
Szóstego dnia Stworzenia.

Sycylijski autor XVII-wiecznej rozprawy o raju Agostino Inveges wyliczył skrupulatnie, że było to w początkach wiosny, w piątek, 25 marca (Adam byłby więc spod znaku Barana), o świcie. Ewa miała zostać stworzona o czwartej po południu, gdy Adam obudził się z drzemki sprowadzonej na niego przez Boga. A który to rok? 3760 p.n.e. – odpowiada Biblia hebrajska (i od tej daty liczy się czas do dziś w kalendarzu żydowskim). A ile miał Adam lat, bo przecież nie był niemowlęciem? (W tej sprawie nie było jednak powszechnej zgody; niektórzy rabini twierdzili, że Bóg stworzył Adama i Ewę jednak jako dzieci). W świecie chrześcijańskim przeważył pogląd, że Adam był od razu mężem dorosłym i dojrzałym, bo przecież stanowił dzieło doskonałe, a więc nie mógł wcześniej przechodzić faz dorastania.

Św. Hieronim dał Adamowi lat 34, czyli wiek mniej więcej Chrystusowy. Padły inne sugestie: pięćdziesiąt, siedemdziesiąt (bo to wiek, w którym naprawdę korzysta się z wolnej woli). Ewę widziano zwykle jako młodszą o mniej więcej dziesięć lat.

Prócz wieku, historycy raju głowili się nad wyglądem prarodziców. Musieli być piękni, bo Bóg nie mógł stworzyć czegoś niedoskonałego. Autorzy żydowscy, którzy nie mieli chrześcijańskiej słabości do dosłowności, mieli za to skłonność do mistyki i spekulacji, powtarzali, że Adam był olbrzymem sięgającym nieba, a skurczył się dopiero po grzechu. Nie, zaprzeczali chrześcijanie. Musiał mieć 1,95 m wzrostu – tyle co Chrystus (my też będziemy tacy wysocy po zmartwychwstaniu), Ewa zaś musiała być niższa o jakieś 20 cm.

Wielcy malarze woleli jednak przedstawiać oboje jako parę o zbliżonym wzroście – i tak wyglądają Adam i Ewa na słynnych obrazach Memlinga czy Dürera. Ewa jest zwykle jasnowłosa, a rysy ma delikatne. Adam ciało ma krzepkie i zgrabne, pewnie dlatego, że nie szerzył się jeszcze kult sterydów. No i tryska zdrowiem. Jak pisał Marcin Luter: „Adam tak został stworzony, że gdyby zapadł na jakąś chorobę, znalazłby lek na drzewie życia, które zapewniało mu siłę i zdrowie w każdym czasie”.

Miejsce urodzenia?
Ogród rozkoszy, Eden.

Gdzie to jest? Historyk francuski Jean Delumeau w swej „Historii raju” opisuje pasjonujące dociekania na temat rajskiej geografii. Pytano nie tylko, gdzie, lecz także, czy jeszcze istnieje, czy można doń dotrzeć. Można się nieźle ubawić, ale trzeba pamiętać, że te „naiwne” rozważania służyły w efekcie prawdziwej kartografii, tak jak alchemia torowała drogę chemii.

Szkół wśród geografów raju było wiele. Opis Jahwisty lokuje Eden w Mezopotamii, może gdzieś na terenie dzisiejszego Iraku (czyżby wojna z Saddamem miała archetypiczne podłoże: próbę odwojowania raju?). Ale już żydowski pisarz Filon radził traktować raj jako alegorię; przed dosłownością przestrzegał starożytny chrześcijanin Orygenes: „Głupi będzie ten, kto pomyśli, że Bóg jak rolnik założył ogród Eden i zasadził tam widzialne drzewo życia i że ktoś pozna dobro i zło po zjedzeniu owocu zerwanego z tego drzewa”.

Ale rajską historię za metaforę uważali gnostycy, z którymi chrześcijaństwo prowadziło zażartą walkę o przetrwanie. Jakże tu trzymać z heretykami? Więc św. Augustyn, nawrócony na chrześcijaństwo gnostyk, zawyrokował: najważniejsze jest znaczenie duchowe opowieści o raju, grzechu i upadku, ale to wcale nie oznacza, by w całości uważać ją za przenośnię – „Nie mogę uczynić nic lepszego jak stwierdzić, że rajskie rzeki są prawdziwe”, a cała opowieść jest wiernym odtworzeniem dawnych wydarzeń.

Na średniowiecznych mapach zaznaczano raj w okolicy Jerozolimy, świętego miasta religii żydowskiej, chrześcijańskiej i muzułmańskiej, gdzieś na tajemniczym Wschodzie lub w Abisynii. Myśl, że raj istnieje, nie dawała spać podróżnikom i odkrywcom. Krzysztof Kolumb lokował raj gdzieś na wyżynach, w okolicy o łagodnym klimacie i obfitującej w wodę – może w rejonie rzeki Orinoko?

Niektórzy teolodzy próbowali uciąć te dyskusje: dociekania, gdzie był i jaki był raj, nie mają sensu – pomstowali – naszym celem jest niebo. Ale spekulacje nie ustawały. A może Armenia? Może jednak Mezopotamia? Syria? Palestyna? Pojawił się też inny problem: wielkości raju. Musiał być raczej duży, bo jak pomieściłaby się w nim ludzkość, gdyby prarodzice mieszkali w Edenie dalej i rozmnażali się, na dodatek zaś nie byłoby chorób i śmierci?! Może więc rajem była po prostu cała Ziemia sprzed upadku człowieka i potopu? Na wszelki wypadek podano interpretację zapasową: co jakiś czas część bezgrzesznej ludzkości szłaby do nieba, zwalniając trochę miejsca tym na Ziemi.

Zaskakującym skutkiem społecznym literalnego trzymania się podania o Edenie była sekta adamitów, którzy swój Kościół zwali Rajem. Z pobożności chcieli naśladować prarodziców, więc zbierali się nago na modły. Miał to być test na to, jak szczerze wyzbyli się chuci i czy wrócili do stanu rajskiej niewinności. Ich przeciwnicy zarzucali im, że w istocie są wyuzdanymi rozpustnikami, czyli, mówiąc dzisiejszym językiem, propagują wolną miłość, a nawet seks zbiorowy. Adamitą miał być wielki malarz-wizjoner Hieronim Bosch, autor „Ogrodu rozkoszy”.

Zawód?
Rolnik.

„Adamie, ty Boży kmieciu, ty siedzisz u Boga w wiecu” – śpiewali nasi polscy przodkowie. Adam z „Bogurodzicy” praktykował więc słowiańską demokrację bezpośrednią (i do dziś mamy to w genach!). Jednak w Biblii Bóg chciał, żeby Adam nie zajmował się polityką, tylko uprawą rajskiego ogrodu i obdarował go w tym celu wszelką niezbędną wiedzą. Przed grzechem praca nie mogła być karą, musiała być przyjemnością, za to lenistwo – czymś odrażającym. A zatem prarodzice nie próżnowali, choć nam wydaje się to trudne do pojęcia, przecież organizatorzy wypoczynku zwykle mamią nas najróżniejszymi „rajami”!

Czy tylko pracowali? Zapewne jeszcze oddawali cześć Bogu, czyli modlili się. Pochwała pracy i modlitwy oraz potępienie lenistwa wydedukowane z rajskiej opowieści kładły fundament pod cywilizację Europy i etykę kapitalizmu. Pewien kalwiński biskup wywodził w XVII w.: „Nic wielkiego, nic doskonałego nie osiąga się, czekając z założonymi rękami. Człowiek pracował, bo czyniło go to szczęśliwym. O ile więcej winniśmy pracować my, aby kiedyś zaznać szczęścia w niebie”.

Stan cywilny?
Żonaty. No, może niezupełnie.

Związku Adama i Ewy nie pobłogosławił żaden kapłan ani nie wpisał do rejestru żaden urzędnik świecki. Dlatego adamici ponoć w ogóle nie uznawali formalnego małżeństwa. Uważali za to, że przyjście Chrystusa, „nowego Adama”, zgładziło grzech pierworodny, a zalążkiem „nowej ludzkości”, która odzyskała dzięki temu niewinność, są właśnie oni – adamici.

Scena, w której Bóg woła: „Adamie, gdzie jesteś?”, a Adam chowa się w krzakach i wymyśla żałosną odpowiedź, jest tak psychologicznie prawdziwa. Aż prosi się, by rozmontować ten mit warstwa po warstwie, zobaczyć w nim skarbnicę archetypów poruszających jeszcze dziś naszą zbiorową wyobraźnię. Adam jako prawzór męskości, Ewa – kobiecości, całość – scenariusz ról do odegrania w układach rodzinno-społecznych.

To właśnie psychoterapeuta Wojciech Eichelberger (wyznawca buddyzmu) nazwał biblijnego Adama naiwnym półgłówkiem. Ale uwaga! Chodzi mu nie o Adama, tylko o „popularną interpretację archetypu mężczyzny” – równie upokarzającą jak pokutujące wciąż wyobrażenia o kobietach wyprowadzone z biblijnego mitu.

„Adam jawi się nam tutaj jako naiwny półgłówek – mówi Eichelberger w „Kobiecie bez winy i wstydu” – który najpierw dał się namówić na coś, o czym nie miał zielonego pojęcia, a potem miał jeszcze o to pretensje. Do dziś dnia ma pretensje i żyje złudzeniem, że jest pierworodnym dzieckiem Boga, które sprowadzono na złą drogę. W konsekwencji mężczyźni uzurpują sobie prawo do bycia boskimi namiestnikami i od wieków w imię Boga karzą, poniżają, kontrolują i eksploatują kobiety. Mało tego, dzielą je i napuszczają na siebie nawzajem”.

Trzydzieści lat przed Eichelbergerem wybitny historyk i literaturoznawca Artur Sandauer podkreślał, że atmosfera w raju panuje „haremowa” i skoncentrowana na mężczyźnie. „Wszystko – dla przyjemności mężczyzny: dla niego to tworzy Jahweh, z wyjętego mu we śnie żebra, Ewę”.

Wygnany z takiego raju Adam popada – tak to dziś widzimy – w ostry kryzys tożsamości. To oczywiście skrót myślowy. Nie facet z raju popadł w kłopot, tylko współcześni Adamowie, pokolenie mężczyzn strącone z piedestału panów i władców. Przywykli do tej roli, grali ją lepiej czy gorzej, a dziś ten odwieczny skrypt podeptały wysokie obcasy.

Giganci myśli chrześcijańskiej zastanawiali się, czy Adam i Ewa uprawiali seks przed grzechem. Jan Damasceński uważał, że nie – Bóg przewidział dla nich inną możliwość prokreacji, nie łączącą się z grzesznym podnieceniem. Św. Augustyn wyrokował, że gdyby nie grzech, zapłodnienie byłoby możliwe bez naruszenia dziewiczości obojga partnerów, czyli bez „nieprzystojnej i obrzydliwej” (św. Bonawentura) penetracji. Z seksem czy bez seksu, Adam i Ewa mieli wieść życie proste, bez sług, pałaców i luksusów. Gdyby nie grzech, powstałoby pewnie rajskie społeczeństwo ludzi równych i nieuwikłanych we własność prywatną. Z rajskiego mitu wyprowadzano więc nie tylko wnioski przecierające szlak kapitalizmowi, lecz także – wręcz przeciwnie – tęsknotom komunistycznym.

Imiona dzieci?
Abel, Kain i Set.

Nie ułożyło się Adamowej rodzinie. Najpierw eksmisja z Edenu, potem nieszczęście z bratobójstwem. Czy może być większa tragedia dla rodziców? Religioznawcy zwracają uwagę, że w istocie chodzi o opozycję rolnicy–pasterze. Abel znaczy pasterz, Kain – kowal. Lud hebrajski przechodził zmiany – wyodrębniała się zeń grupa osiadłych rolników i mieszkańców miast, trudniących się rzemiosłem i handlem. Ta grupa budziła w wędrownych pasterzach podejrzliwość i obawy. Wielki XX-wieczny religioznawca Mircea Eliade nadaje pierwszemu zabójstwu sens metaforyczny: to starcie rodzącej się cywilizacji miejskiej z sielanką pasterską. I to napięcie wpisze się na trwałe w historię naszego świata. Na postępy technologii zawsze już będziemy patrzeć z podziwem, ale i z niepokojem.

Z rozpaczy po utracie Abla prarodzice spłodzili Seta. Set chyba spełnił ich oczekiwania. Według chrześcijańskiej legendy wyruszył na poszukiwanie raju, by przynieść stamtąd cudowny olej śmiertelnie choremu ojcu. Stojąc u wrót raju, Set miał dojrzeć w gałęziach drzewa, pod którym zgrzeszyli jego rodzice, dziecko: zapowiedź Odkupiciela. Ale czy ta męska trójka potomków to aby na pewno wszystkie dzieci Adama? Przecież żyli z Ewą dostatecznie długo, by – jak przecież chciał Bóg – „rozmnażać się i napełniać ziemię”. Stąd domysły, że potomstwo Adama musiało być znacznie liczniejsze. Ba! Dzielono je na słuszne i niesłuszne – dokładnie wbrew wspomnianym wcześniej teoriom o pochodzeniu wszystkich ludzi od prarodziców, a zatem o równości ras. Rasistom ta idea nie dawała spokoju. Adam – wywodzili i czynią to nawet dzisiaj – był tylko ojcem Rasy Białej. Tylko Abel był OK. I może Set. Kain dał początek rasie szatańskiej. Cóż, szatańskie wydaje się raczej takie odczytanie rajskiego mitu.

Kim więc jesteś, Adamie? Przestaliśmy szukać raju na Ziemi. Nie chcemy wierzyć w Boga-mściciela. Możemy za to odczuwać solidarność z twymi zmaganiami. Prowadzą one od „naiwnego półgłówka” do dorosłości – jednostki i całego rodzaju ludzkiego.

Co to znaczy? Znaczy to, że praca jest niezakończona. Nie uwolnimy się od sporów między różnymi wizjami moralnymi człowieka. Możemy je dziś prowadzić bez strachu przed represjami i stosami dla kacerzy. Możemy zapraszać do stołu dyskusji wierzących i niewierzących, wyznawców różnych religii i światopoglądów, i spierać się, jak rozumiemy dziś Boga i człowieka, relacje między kobietami i mężczyznami, społeczeństwo, w jakim chce się żyć. W dyskusjach tych nie trzeba się niczego wstydzić, chyba tylko pychy. A już na pewno nie trzeba się wstydzić w mężczyźnie pierwiastka kobiecego ani bać się czy wyśmiewać męskich dążeń w kobiecie.

Możemy różnie odpowiadać na pytania: skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy, ale od nich nie uciekniemy. Jesteśmy na nie skazani jak Adam na dźwiganie skutków swego czynu. Może to właśnie – ciągłe poszukiwanie sensu naszego życia – jest najgłębszą tożsamością Adama, czyli człowieka.

Adam Kadmon

Mistyka żydowskiej Kabały widziała w Adamie nie materialnego syna Boga, lecz pośrednika między Blaskiem Nieskończoności a światem dostępnym zmysłom, w którym Bóg przejawia się na różne sposoby. Adam staje się Kadmonem, elementem tajemniczego procesu stwarzania kosmosu. Kosmiczną katastrofę – załamanie się pierwotnej harmonii duchowej – opisuje mistyczna „Księga Blasku” (Zohar) jako rozbicie glinianych naczyń. Z ich szczątkami mieszają się iskry ognia i strzępy światła z oczu Kadmona. Tak oto nie sam Adam, tylko kosmos, wszelki byt, znalazł się na wygnaniu.

Adam Kalif

W islamie Bóg mianuje Adama swoim namiestnikiem – kalifem – na Ziemi. Władzy towarzyszą obowiązki. Człowiek ma się opiekować całością stworzenia. Koran opowiada o aniołach, którzy biją przed Adamem pokłony. Tylko Iblis, Szatan, kłaniać się nie chciał i uknuł przeciw prarodzicom spisek z owocem z zakazanego drzewa. Bóg dał jednak Adamowi szansę: trzymaj się moich pouczeń, a wszystko będzie dobrze. Po wygnaniu z raju Adam miał trafić na Cejlon, a Ewa do Dżiddy w Arabii. Oddzielony od Ewy płakał przez dwieście lat, aż połączył się z żoną na górze Arafat i spłodził z nią najpierw Habila i Kabila (każdy z braci miał jeszcze bliźniaczą siostrę). Kabil zabił Habila. Adam i Ewa mieli jeszcze syna Szita, ulubieńca Adama. Nim praojciec umarł, spłodził 40 tys. potomków. Według niektórych wykładaczy islamu, dusza Adama wcieliła się w zięcia Mahometa Alego.

Drugie wygnanie Adama

Wśród rozmaitych wyobrażeń raju ten obrazek wydaje mi się najbardziej pociągający: oto obok groźnego lwa bezpiecznie spoczywa jagnię. Ta niemożliwa kombinacja jest projekcją naszych marzeń o świecie, w którym panowałby porządek dobry dla wszystkich, oczyszczony z konfliktów, przemocy. Feministyczne czy też emancypacyjne utopie niosą ostrożne zapowiedzi raju, który mógłby powstać, gdyby pozycje kobiet i mężczyzn wyrównały się. I to pod każdym względem – dostępu do władzy, dóbr materialnych, przede wszystkim jednak w kulturze, która wciąż pozostaje androcentryczna.To znaczy – najkrócej rzecz ujmując – że człowiek jest w niej tożsamy z mężczyzną, a kobiecość stanowi odchylenie od normy. Na przykład pisarz to ktoś, kto pisze uniwersalne dzieła; o jego płci nie myślimy. Pisarka pojawia się natomiast jako byt płciowy, a największym komplementem powinno być dla niej, że pisze jak człowiek, czyli mężczyzna. Jeśli nie pisze jak człowiek, tylko jak kobieta, pozostanie na zawsze gorsza albo inna.

Konserwatywna wizja raju na ziemi jest odmienna. Kobieta i mężczyzna naturalnie i funkcjonalnie dopełniają się, a wszelkie obserwowalne nierówności i niesprawiedliwości nazywane są pięknymi różnicami. Wielu współczesnych Adamów marzy o zachowaniu tego raju. I trudno im się dziwić – jest to po prostu lepsza i wygodniejsza pozycja. Mężczyźni zatem nie zmieniają się, trzymają się swoich mitów i dawnych tożsamości.

Jest tylko jeden szkopuł. Kobiety walczące o nieco inny raj. Kobiety, które na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat zmieniły się, wyedukowały, stały pewniejsze siebie, nie zadowalają się tradycyjnymi rolami. Kiedy Ewa aktywnie sięga po kolejne jabłka, Adam stawia bierny opór, a czasem używa przemocy, aby tylko wszystko pozostało tak jak dawniej.

Biblia jednak nie myliła się. Jesteśmy ze sobą związani na dobre i złe. Kiedyś za sprawą Ewy Adam musiał opuścić mityczny raj, dziś za sprawą kobiet zostanie w końcu wygnany z męskiego raju tradycyjnych przyzwyczajeń.

Kinga Dunin

Polityka 51.2002 (2381) z dnia 21.12.2002; Raport; s. 3
Oryginalny tytuł tekstu: "Adam z Edenu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną