Wybory prezydenckie w 2010 r. zapiszą się w naszej pamięci jako najdziwniejsze z dotychczasowych. Bez precedensu jest już sam kontekst, w którym się odbywają. Po tragicznej katastrofie lotniczej, w której zginął Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz wielu polityków i urzędników czołowych państwowych instytucji. Po tygodniach ogólnonarodowej żałoby, dziesiątkach pogrzebów i smutnych wystąpień. Po błyskawicznym zbieraniu podpisów na listach poparcia dla kandydatów, które trzeba było skompletować w ciągu kilku dni (normalnie są na to całe tygodnie). Wreszcie - po niespotykanej i wciąż nawracającej powodzi, z którą na szczęście jako państwo i społeczeństwo na razie radzimy sobie nadspodziewanie dobrze.
W takich okolicznościach trudno spodziewać się, aby przyspieszona kampania wyborcza przypominała jakiekolwiek poprzednie. Wyścig do Pałacu Prezydenckiego już na starcie przerodził się w pojedynek dwóch polityków reprezentujących od dawna okopane obozy. Obozy ostro ze sobą rywalizujące.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że mimo wyraźnej polaryzacji przekonań politycznych, ta kampania jest merytorycznie pusta. Nie ma starcia żadnej konkretnej wizji Polski, bo właściwie żadna wizja nie została przedstawiona. Pretendenci w żaden sposób nie pozwalają nam zrozumieć, po co tak naprawdę startują w tych wyborach, ani też co chcą zrobić, gdy już osiągną ten – jakby nie było – najwyższy urząd w państwie. Nie mówią, co chcą zmienić, do jakiego modelu dążyć, jakie mają poglądy w dziedzinie gospodarki czy ustroju państwa, miejsca Polski w świecie i Unii Europejskiej. Zamiast tego - licytują się na patriotyzm, miłość, powagę, narodową zgodę i uniesienie.
Wbrew oczekiwaniom obserwatorów nie pojawił się również „ten trzeci”, czyli ktoś, kto na wzór Andrzeja Olechowskiego w 2000 roku rozdzieliłby faworytów, albo przynajmniej mocno deptałby im po piętach.
Kandydat idealny.
Wszystko to sprawia, że coraz częściej słychać wypowiedzi rozczarowanych wyborców, którym trudno znaleźć dla siebie kandydata. Szczególnie tych, którzy chcieliby oddać swój głos nie „przeciw” (przeciw PO / przeciw PiS), ale „za”. Za konkretnym projektem i konkretnymi cechami charakteru i przywództwa.
Dlatego chcielibyśmy – na tydzień przed zapadnięciem ciszy wyborczej – zaproponować intelektualną zabawę. Które cechy poszczególnych kandydatów szczególnie przypadają Państwu do gustu? U którego cenicie doświadczenie, a u którego dynamizm? Którego cenicie za charyzmę, a którego za obycie w świecie? Z profilu którego kandydata można wybrać poglądy gospodarcze, a z którego społeczne czy polityczne? Proponujemy zabawę w skonstruowanie – jak z elementów układanki – kandydata idealnego.
Dla ułatwienia wypisujemy kilka cech, które od razu przychodzą na myśl. Oczywiście nie jest to lista wyczerpująca. Liczymy na Państwa inwencję.
Bronisław Komorowski deklasuje wszystkich pochodzeniem, życiorysem i działalnością opozycyjną w PRL (od Marca ’68 przez Sierpień 1980 roku po przełom 1989 roku). Wywodzący się ze szlacheckiej i bardzo zasłużonej dla kraju rodziny. Pod względem politycznego doświadczenia góruje nad resztą kandydatów, wśród których jest przecież dwóch byłych premierów – Jarosław Kaczyński i Waldemar Pawlak. Komorowski przeszedł drogę od dyrektora gabinetu ministra Aleksandra Halla (w rządzie Tadeusza Mazowieckiego), przez stanowiska wiceministra i ministra obrony, aż po funkcję wicemarszałka i marszałka Sejmu.
Jarosław Kaczyński wyróżnia się uporem w działaniu i umiejętnością planowania posunięć politycznych. Choć charyzmy nie posiada w nadmiarze, to chyba ma jej najwięcej spośród całej dziesiątki (inna sprawa, do czego te talenty i przymioty charakteru wykorzystuje),
Grzegorz Napieralski – najmłodszy. Brak charyzmy nadrabia pracowitością i pomysłowością w prowadzeniu kampanii (weźmy chociaż pomysł z bilbordami rozwieszanymi w rodzinnym Szczecinie w miejscach, z którymi był związany). I jest w tym skuteczny – poparcie dla niego powoli, acz systematycznie w ostatnim czasie rośnie. Najbardziej liberalny w podejściu do kwestii obyczajowych.
Andrzej Olechowski to z kolei jeden z najstarszych kandydatów i bez wątpienia najlepiej zorientowany w sprawach międzynarodowych i ekonomicznych. Były minister finansów i szef dyplomacji, pracował również w międzynarodowych instytucjach finansowych. Zna języki obce, co nie jest silną stroną pozostałych pretendentów.
Waldemar Pawlak – najmocniej akcentuje potrzebę przeprowadzenia elektronicznej rewolucji w Polsce. Ten punkt programu prezesa PSL ma jednak zasadniczą wadę – jak na razie istnieje jedynie na papierze.
DEBATA: A co Państwo sądzą a atutach kandydatów do prezydentury? Które wykorzystalibyście do zbudowania kandydata idealnego? Co Wam się podoba, a czego oczekujecie dodatkowo? Czekamy na Wasze głosy w naszej wyborczej DEBACIE.
-
Niewygodny lider? Niemcy są już drugie w NATO po USA. Teraz widać, jakie to ważne dla nas
-
Awantura o leki Cenckiewicza. Pewne jest jedno. Polskie służby ciekną jak nieszczelny kran
-
Notatnik polityczny. Czarzasty i Hołownia jako przypadki odmienne, a w PiS wojna rozumu z emocjami
-
Sondaż „Polityki”. Jest dobrze, ale nie beznadziejnie. Uśmiechamy się przez zaciśnięte zęby
-
Koalicja i przyssawki. Czy z takimi partnerami Tusk może wygrać następne wybory?
Najczęściej czytane w sekcji Kraj
Czytaj także
Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem
Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.
Ranking Polityki Insight. Oceniamy ministrów Tuska: dwie gwiazdy, liderzy i maruderzy
Jak sobie radzi rząd Donalda Tuska, którzy ministrowie się sprawdzili, a którzy są obciążeniem dla obozu władzy w trudnym powyborczym czasie?
Scarlett Johansson dla „Polityki”: Bardzo rzadko wpada mi w ręce tekst taki jak ten
Z perspektywy 40-letniej aktorki bycie ikoną seksu wydaje mi się już dość zabawną przeszłością – mówi Scarlett Johansson, amerykańska aktorka, debiutująca „Eleanor Wspaniałą” w roli reżyserki filmowej.
Otrumpieni wpadają w zakłopotanie. Nawet Nawrocki i jego ludzie zamilkli
Dla kraju takiego jak Polska prezydent USA jest postacią niebezpieczną, a powtarzane jak za panią matką jego antyunijne, antyzachodnie narracje brzmią u nas jak geopolityczny „szpont” – czyli wygłup.
Polska jest egzorcystyczną potęgą. Jak się wypędza szatana? To seanse przemocy, „chory proceder”
Mamy w kraju 120 aktywnych egzorcystów. Jak wygląda wypędzanie szatana i co podczas obrzędów przeżywają osoby egzorcyzmowane, opowiada Szymon Piegza, autor książki „Mieli nas za opętanych”.
Następca? Co się dzieje między Nawrockim a Kaczyńskim. Ten drugi na pewno ma kłopot
Karol Nawrocki po stu dniach prezydentury jest najpopularniejszym politykiem prawicy. Budowaniu jego pozycji pomaga ostry konflikt z rządem, ale też kłopoty w samym PiS. Prezydent do obrony polityków partii Kaczyńskiego się nie pali i dzięki temu zachowuje popularność wśród elektoratu Konfederacji czy braunistów.
Jak działał mózg nazisty? Psychiatrzy byli bezradni, doszli do niepokojących wniosków
Hollywoodzki film „Norymberga”, który właśnie wchodzi na ekrany polskich kin, śledzi relacje między nazistami i badającymi ich psychiatrami. Lekarze chcieli odkryć naturę zła.
Ziobrowie na wygnaniu. Jak sobie poradzą? „Trafiło ich. Ale mają plan B, już trwają zabiegi”
Zbigniew Ziobro wciąż nie wraca do Polski. Jaka przyszłość czeka byłego ministra sprawiedliwości i jego żonę Patrycję – do niedawna najbardziej wpływową parę polskiej polityki?
Kto w Polsce bezprawnie zabija wilki? I po co? Myśliwi są coraz lepiej wyposażeni
Co kilkadziesiąt godzin ginie w Polsce wilk zastrzelony z broni palnej. Bo podobno wilki pustoszą łowiska. Tymczasem myśliwi w ciągu roku zabijają pół miliona saren i jeleni. Setki tysięcy dzików. Dziesiątki tysięcy lisów. Wilki nie są winne. O tym, co się dzieje w lasach, opowiada biolożka prof. Sabina Pierużek-Nowak.
Dudowie uczą się codzienności. Intratna propozycja nie przyszła, pomysłu na siebie brak
Andrzej Duda jest już zainteresowany tylko kasą i dlatego stał się lobbystą – mówią jego znajomi. Państwo nie ma pomysłu na byłych prezydentów, a ich własne pomysły bywają zadziwiające.
Domy złe, zaklęty krąg przemocy. Dlaczego film Smarzowskiego tak poruszył Polskę?
Anka nie dotrwała do końca filmu. Z kina wyszła 15 minut przed końcem „Domu dobrego”. – Wszystko mnie bolało. Czułam każdy kawałek ciała i rozpadałam się tak, jak ta dziewczyna na ekranie – mówi przekonana, że film Wojciecha Smarzowskiego i dyskusja, jaką wywołał, sprawi, że może przemoc całkiem nie zniknie, ale jej skala będzie mniejsza.