Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wolność słowa nieplugawego

Rządzący politycy mocno się skłopotali, a opozycja oburzyła akcją ABW wobec blogera, który gromadził na swojej internetowej stronie rozmaite nieuprzejmości wobec głowy państwa, przy czym słowo „nieuprzejmości” należy tu traktować jako uprzejmość.

Problem w tym, że – pomijając widowiskowość akcji i tę feralną godzinę 6 o świcie – publiczne znieważanie prezydenta jest karalne z urzędu, według artykułu 135 kk do 3 lat więzienia. Albo więc trzeba zlikwidować ten artykuł w kodeksie karnym, albo ścigać tych, którzy znieważają.

Jeśli traktować Internet jako rodzaj publikatora, a nie ścianę w sanitariacie, to zamieszczane tam treści są publiczne, tym samym publiczny status mają chamstwo i znieważanie.

Definicja znieważania nie jest tak ścisła jak w matematyce, dzisiaj bardzo często treści poniżające kryją się pod słowem „satyra”, w której nie ma jednak nic z finezji Krasickiego. To raczej poziom kloaczny, za który nie powinno się podawać ręki, ale przy tak głębokich podziałach politycznych nie da się na razie ustalić żadnych reguł przyzwoitości. Lepiej zatem, aby granice między krytyką, żałosną w swojej wulgarnej nieporadności satyrą a znieważaniem ustalano w procesach cywilnych, a nie karnych. Bo zawsze może przyjść władza, która za znieważenie uzna słowa, że „rząd źle rządzi”. Poza tym zawsze pojawia się zarzut wybiórczości, jednych się ściga, innych, podobnie działających, już nie. Blogera służby naszły, ale już wydawców równie satyrycznych pisemek nikt nie niepokoi.

Dlatego wraz z postulatem usunięcia art. 135 z kodeksu karnego wypada zachęcić wszystkich znieważanych do cywilnego skarżenia opluwaczy, nieodpuszczania, prawnego tępienia ich we wszystkich instancjach, aż do powstania jakichś reguł wolności słowa nieplugawego – i w sensie prawnym, na podstawie orzekanych wyroków, i w sensie politycznego obyczaju. Niech internetowi, ale i gazetowi opluwacze nie mają komfortu ubikacyjnych pisarzy, niech się obawiają nie policji politycznej, która broni władzy, ale bezpośrednio tych, których znieważają.

Aby było jasne, nie chodzi tu o napiętnowanie najostrzejszej nawet krytyki, ale wołanie o fakty, na które są jakieś dowody, i o opinie bez słów obelżywych, mieszczące się w ramach zachodniej cywilizacji. A wszystkim stroskanym satyrykom można zadedykować dwa hasła z poprzedniego sezonu politycznego: prawda was wyzwoli, oraz drugie – uczciwi nie mają się czego bać.

Polityka 22.2011 (2809) z dnia 24.05.2011; Komentarze; s. 6
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną