Miał być skarbiec, wyszła skarbonka
Narodowy Bank Polski czeka na wybawcę – tak mogłaby wyglądać skrócona wersja ogłoszenia, które od niedawna publikuje NBP. Chodzi o przetarg nieograniczony na sprzedaż Twierdzy Zegrze. Zespół fortyfikacji wybudowanych jeszcze za cara to kula u nogi Banku. Każdego roku jego utrzymanie pochłania 370 tys. zł, nie licząc podatków. NBP kupił Twierdzę Zegrze w 2002 r., aby przebudować ją na centralny skarbiec i ośrodek komputerowy. Ówczesnego prezesa Leszka Balcerowicza Agencja Mienia Wojskowego skusiła dużym rabatem, a poza tym wojsko przez lata utrzymywało w Twierdzy zapasowe stanowisko węzła łączności zabezpieczone przed atakiem atomowym. Obiekt wydawał się więc idealny na dobrze chronioną placówkę.
Okazało się jednak, że budynki są w złym stanie, a wszelkie ingerencje w strukturę zabytku wywołują protesty miłośników fortyfikacji. Jedno z ich pism wysłane zostało nawet do CBA. Po analizie okazało się, że na teren fortu sprzęt ciężki nie będzie mógł wjechać, bo nie pozwalają na to zabytkowe bramy. Ideę inwestycji pogrzebał przetarg na wyłonienie wykonawcy, w którym oferenci wyceniali prace na około 500 mln zł, a Bank miał na ten cel 170 mln. 3 listopada 2008 r. zarząd NBP skapitulował i postanowił obiekt sprzedać. Centralny Ośrodek Komputerowy powstał w Zalesiu Górnym. A NBP do dziś nie może się pozbyć swojej twierdzy.