Kraj

Malowany wicepremier

Tusk i Piechociński: spokój tylko pozorny

Premier Donald Tusk i wicepremier Janusz Piechociński znów są w dobrych stosunkach, a pogłoski o rozpadzie koalicji były przesadzone. Takie wnioski wyborcy powinni wyciągnąć po upublicznieniu informacji o spotkaniu obu panów, na którym omawiali oni tematy różne.

Problemy zamieciono pod dywan, bo zarówno Platformie, jak i PSL nie jest wcale na rękę, by mówiono o nich głośno. Być może premier nawet przeprosił, że zapomniał poinformować swojego zastępcę o odwołaniu ministra Mikołaja Budzanowskiego. To było nieeleganckie, w jawny sposób pokazało Piechocińskiemu lekceważenie. Dlatego się uniósł i postraszył, że nie musi być wicepremierem. Potem pożałował, że sam siebie zapędził w kozi róg. Premier także mógł pożałować swojej arogancji. Obu ten pokaz powrotu do dobrych stosunków jest na rękę.

Ale dobrze nie jest. Narastające pogłoski, że Ministerstwo Skarbu ma zostać zlikwidowane, a na jego miejsce powołane zostanie Ministerstwo Energetyki, narusza bowiem kruchą równowagę koalicyjną. Nie chodzi tu bowiem o zamianę jednego szyldu na drugi, jednego ministerstwa na inne. Chodzi o inny podział władzy. PSL ma prawo się obawiać, że mógłby być dla ludowców bardziej niekorzystny. Nowy resort, zapewne z szefem nominowanym przez Platformę, przejąłby nie tylko to wszystko, czym do tej pory zawiadywał „skarb”, ale mógłby też zawłaszczyć nieco kompetencji Ministerstwa Gospodarki. Już teraz wicepremier i minister gospodarki nie za wiele ma do powiedzenia w sprawie gazu łupkowego, inwestycji w energetyce i wielu innych, które jak najbardziej dotyczą gospodarki. Po powstaniu Ministerstwa Energetyki „gospodarka” mogłaby zostać wydmuszką, a wicepremier – ludowiec wicepremierem zupełnie malowanym. Dla ludowców lepiej jest, żeby zostało jak do tej pory. Realnej władzy nad gospodarką za dużo nie mają, ale za to mnóstwo stanowisk. I, co najważniejsze, to oni poprzez swoich ludzi w agencjach rolnych dzielą na wsi unijne pieniądze.

Janusz Piechociński w roli wicepremiera i bez tych ostatnich medialnych kłopotów radzi sobie dość marnie. W zasadzie nie bardzo nawet wyartykułował, na jakich sprawach mu zależy. Co, jako wiceszef rządu, chciałby osiągnąć. Wydaje się, że bardziej tęskni do roli komentatora wydarzeń politycznych, niż chce być ich kreatorem. Ale aresztowania przez CBA pod zarzutem korupcji marszałka Podkarpacia, wskazanego przez PSL, nawet medialny wicepremier na razie nie skomentował. Aresztowanie nie poprawia wizerunku ludowców. Zaś do Janusza Piechocińskiego świetnie pasuje stare powiedzenie o tym, że tak usilnie biega z taczkami, że nie ma czasu nawet ich załadować.

W roli szefa PSL Janusz Piechociński nie czuje się komfortowo. Liderem swojej partii został nie tyle dzięki poparciu swoich stronników, ile dzięki Markowi Sawickiemu. Najwyraźniej uznał, że na ostateczną rozgrywkę z Pawlakiem jest jeszcze za wcześnie. Obecny lider PSL jest jego zakładnikiem. Podczas gdy Piechocińskiemu puszczają nerwy, Sawicki prezentuje się w mediach jak poważny polityk, którego warto zapytać o zdanie. Do którego wielu w Platformie tęskni i chciałoby jego powrotu co najmniej na fotel ministra rolnictwa. Relacje Sawickiego z politykami PO są o wiele lepsze, niż Piechocińskiego.

Z kolei Stanisław Kalemba, nominowany przez Pawlaka, stanowczo nie radzi sobie z zapanowaniem nad kolejnymi aferami mięsnymi. A to grozi spadkiem eksportu żywności. Uaktywnił wprawdzie służby weterynaryjne, które w ostatnich dniach masowo zamykają lub zawieszają kolejne ubojnie i zakłady mięsne , bo odkrywają w nich „lewe” mięso, ale – co robił do tej pory? Dlaczego do takiej sytuacji dopuścił? Paradoksalnie, Piechocińskiemu niewygodnie byłoby teraz wnosić o dymisję Kalemby, bo kogo zaproponowałby na jego miejsce? Sawickiego? Wtedy jego dni, na fotelu wicepremiera, także byłyby policzone.

Stronnictwo Sawickiego jest w PSL bardzo silne, ale stronnictwo Waldemara Pawlaka także nie osłabło. Ostateczna rozgrywka o władzę w partii rozegra się między tymi dwoma, wytrawnymi graczami. Obecny prezes PSL jest w niej tylko pionkiem i świetnie zdaje sobie z tego sprawę.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną