Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Nazajutrz

Co by było, gdyby PiS wygrał wybory

Padła ostatecznie doktryna, że PiS żadnych wyborów nie może wygrać, a kolejne przegrane Kaczyńskiego wywołają w partii bunt.

Po oswojeniu scenariusza, że PiS może wygrać, wypada zacząć oswajać się z sytuacją, że PiS będzie rządzić, a premierem zostanie Jarosław Kaczyński. Podobno nie trzeba się tego bać, bo to już nie ta sama partia, nie ten prezes, a doktryna wszechwładnego układu, który trzeba zwalczyć, nie istnieje, czyli żadna IV RP nie wróci. Wyobraźmy więc sobie, że PiS rządzi samodzielnie lub w koalicji z jakimś słabeuszem (kto zaręczy, że PSL Janusza Piechocińskiego nie da się skusić?), opierając się tylko na obietnicach już po wielekroć złożonych. Co dzieje się nazajutrz, a dokładniej rzecz biorąc, w ciągu kilku pierwszych miesięcy nowych rządów?

Na początek rozstajemy się bezpowrotnie ze wstąpieniem do strefy euro, bo dla tzw. obozu patriotycznego likwidacja złotego jest niewyobrażalna. Przestaje działać Trójkąt Weimarski, pogarszają się stosunki z Francją (która chce już nawet rządu europejskiego, a na dodatek przyznaje parom homoseksualnym prawo do adopcji dzieci) i – oczywiście – z Niemcami. W Europie pozostajemy w sojuszu z Wielką Brytanią, gdzie ma się odbyć referendum w sprawie dalszej przynależności tego kraju do Unii. Czyli nasza partia rządząca znajduje się w marginalnej frakcji w PE, która nie ma wielkiego znaczenia, o niczym nie decyduje, ale oczywiście może z godnością tupać i się obrażać.

Likwidacja programu in vitro nawet w tej początkowej, jak obecnie, postaci jest oczywista. Nie ma mowy o związkach partnerskich, a nawet o partnerskich umowach cywilnych, bo to wszystko jeśli nie jest zboczeniem, to godzi w rodzinę.

Oczywistą oczywistością jest likwidacja OFE, finansowanie ochrony zdrowia z budżetu, wprowadzenie dodatkowej wyższej skali podatkowej dla zamożniejszych, podniesienie płacy minimalnej i przywrócenie wcześniejszego przechodzenia na emeryturę (trzeba czymś zapłacić Solidarności za poparcie). Zmiany kadrowe w rodzaju powrotu Mariusza Kamińskiego do CBA to też oczywistość, podobnie jak powrót prokuratury pod polityczną dyspozycję ministra sprawiedliwości. To jest nie tylko trwały postulat programowy PiS, ale rzecz niezbędna, aby wreszcie poznać „prawdę” o katastrofie smoleńskiej. Można oczywiście myśleć o wetach prezydenta Komorowskiego, ale gdyby była większość konstytucyjna, to prezydent nic nie poradzi. Nie będzie zresztą wszystkiego wetował, bo życie w stanie permanentnej awantury politycznej nawet dla upartego i twardego Bronisława Komorowskiego może stać się zbyt uciążliwe.

Poznawanie „prawdy o Smoleńsku” zacznie się od odwołania z placówki w Madrycie Tomasza Arabskiego (była oficjalna zapowiedź) i przygotowania przynajmniej kilku aktów oskarżenia, także dla rosyjskich kontrolerów. Premier Tusk i ministrowie, np. Bogdan Klich, Jerzy Miller czy obecna marszałek Sejmu Ewa Kopacz, pójdą pod Trybunał Stanu (mają to obiecane oficjalnie). Rzecz dość łatwa, kiedy ma się sejmową większość, determinację oraz posłuszną politycznie prokuraturę.

Gorzej, że nie bardzo wiadomo – i to jest właściwie jedyna większa zagadka – co zrobić z Rosją? Jeżeli latami powtarzało się, że Władimir Putin, obecny prezydent Rosji, jest współwinny, a może nawet winny śmierci prezydenta Polski, nie można udawać, że mówiło się tak dla poklasku i pobudzania emocji własnego elektoratu. Tym bardziej że Antoni Macierewicz dzięki upartemu lansowaniu teorii zamachu ma niezwykle wysoką pozycję w PiS i nie można go lekceważyć, bo to oznacza lekceważenie znacznej części wyborców. W przypadku zamordowania prezydenta jednego kraju przez prezydenta innego wypadałoby wypowiedzieć wojnę, ale to już nie te czasy, podobnie jak nie czas na ostentacyjne zrywanie stosunków międzypaństwowych. Można je jednak znakomicie zamrozić, np. likwidując ruch przygraniczny z obwodem kaliningradzkim czy stosując jakieś sankcje handlowe. Rzecz pozostaje otwarta, co nie znaczy, że nie należy jej traktować poważnie. Jeśli już dopuszczamy zwycięstwo PiS, czas zacząć układać i analizować scenariusze przewidujące, co będzie „nazajutrz”. PiS zwykło dotrzymywać obietnic wyborczych.

Polityka 21.2013 (2908) z dnia 21.05.2013; Komentarze; s. 7
Oryginalny tytuł tekstu: "Nazajutrz"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną