Kraj

ABW – pełzająca rewolucja

Premier zapowiada zmiany w służbach

Doszło do przełomu, zapowiadana od dawna reforma Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego znów została… zapowiedziana.

Premier Donald Tusk i minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz opowiedzieli o planowanych reformach służb, a uczestnicy konferencji prasowej mieli niejasne wrażenie deja vu. To już było.

ABW ma się skupić na pracy analitycznej i produkcji komunikatów dla rządu o potencjalnych zagrożeniach, większość śledztw odda CBŚ i CBA (ale nie wszystkie – jakie sobie zostawi nie wiadomo). Agencja zostanie podporządkowana ministrowi spraw wewnętrznych. Zbędne po reformie etaty przejdą wraz z ludźmi do CBŚ i policji. O tym wszystkim mówiło się od dawna, a więc nic nowego.

Ze słów premiera wynikało, iż głównym powodem reformy była sprawa Amber Gold, kiedy zabrakło szybkiej reakcji ABW, która „mogłaby uratować ludzi przed utratą ich pieniędzy”. Święte słowa, złośliwi dodaliby, że sprawa Amber Gold wciąż mocno uwiera premiera, z powodów osobistych. Nie można jednak wietrzyć w zapowiedzianych zmianach wyłącznie chęci prywatnego odwetu na nieudolnej służbie specjalnej. ABW ukryta w swojej tajnej misji do tego stopnia, że nikt nie wiedział, czym się na dobrą sprawę zajmuje, przed jakimi zagrożeniami, poza domniemanym terrorystą Brunonem K., ratuje ojczyznę i dlaczego jej funkcjonowanie jest takie drogie, od dawna prosiła się o reformę.

Zapowiedziano nowe ustawy, osobną dla ABW i osobną dla Agencji Wywiadu, oraz ustawę, jak nazwał ją premier, „przeciwko Wielkiemu Bratu” - regulującą sprawę danych o obywatelach zbieranych przez służby i policję. O tym też już wiedzieliśmy.

Nową informacją jest natomiast zapowiedź powołania sześcioosobowego organu wybieranego przez Sejm na 6-letnią kadencję (czyżby uwierzono w magiczną siłę cyfry „6”?) kontrolującego operacje specjalne przeprowadzane przez wszystkie służby. To rzeczywiście nowy pomysł i całkiem rozsądny.

Zwołanie konferencji i uroczysty ton premiera oraz ministra sugerowały, że reforma jest już dopracowana i lada moment wejdzie w życie. Ale okazało się, że termin nie został jeszcze sprecyzowany. Premier ma nadzieję, że ostatni guzik dopnie się do końca roku. Na różne terminy, które podawano z nadzieją, że się zdąży, obywatele już wielokrotnie dawali się naciąć. Dlatego nadzieja nadzieją, ale poczekajmy na faktyczną datę wprowadzenia reformy służb w życie. Trzy zaplanowane ustawy to nie są akty prawne, które da się szybko i bezboleśnie przeprowadzić przez ciała legislacyjne. Nad ustawą o pracy operacyjnej, jednolitą dla wszystkich służb, różne gremia pracują już od bez mała dziesięciu lat i wciąż natykają się na rafy. 

Armaty, jak się wydaje, wypaliły trochę za wcześnie, co może wynikać z potrzeby wykazania się przez rząd nową energią (ach te sondaże!). Zapowiedzi brzmią szumnie, ale rewolucja w służbach na razie wciąż jest w stadium pełzającym.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną