Kraj

Oko na porywaczy

Jak rozwiązać problem uprowadzeń dla okupu?

Ćwiczenia w odbijaniu zakładników. Ćwiczenia w odbijaniu zakładników. Jakub Szymczuk/Foto Gość / Forum
W 2015 r. ruszy policyjne Centrum do spraw Uprowadzeń dla Okupu z nowatorskim systemem komputerowym. Błędy, jakie popełniono w sprawie porwania Krzysztofa Olewnika, nie mają prawa się powtórzyć.
Zbigniew Niemczyk, szef Centrum ds. Uprowadzeń dla Okupu.Jerzy Dudek/Forum Zbigniew Niemczyk, szef Centrum ds. Uprowadzeń dla Okupu.

Porwać człowieka to, szczerze mówiąc, nie jest wielka sztuka. Problemy są dwa: trzeba być przygotowanym logistycznie, żeby ukryć zakładnika, i mieć pomysł na przejęcie okupu. Żądania sięgają setek tysięcy czy miliona złotych i zwykle są wypłacane. Kto zdobędzie takie pieniądze, napadając na banki albo okradając domy? – mówi mł. insp. Janusz Gołębiewski, niegdyś szef CBŚ, dziś główny specjalista w CBŚP, Centralnym Biurze Śledczym Policji (po reformie służb specjalnych – kontynuacja CBŚ).

Pracował przy blisko 70 uprowadzeniach, a dziś szkoli kadry przyszłego Centrum ds. Uprowadzeń dla Okupu, które ma oficjalnie ruszyć w połowie 2015 r. w CBŚP.

Centrum powołano, bo wciąż ktoś próbuje porywać. W październiku w Kaliszu uprowadzono z ulicy 17-letniego chłopca. W mieszkaniu, do którego go zaprowadzono, został rozebrany, związany kablem, zaklejono mu oczy, straszono nożem i grożono śmiercią. Trzech porywaczy domagało się od niego informacji o majątku rodziców, o tym, ile mogą za niego zapłacić okupu. Gdy porywacze na chwilę wyszli z mieszkania, kneblując mu wcześniej usta, chłopak próbował wzywać pomocy. Ktoś usłyszał charkot i zadzwonił anonimowo na policję. Ta wyważyła drzwi i uwolniła chłopaka. Zatrzymano porywaczy, mieli od 21 do 34 lat.

Nowatorski program

Wcześniej, w czerwcu, we Wrocławiu uprowadzono z parkingu przedsiębiorcę, żądając za niego 70 tys. zł okupu, a w lipcu w Jeleniej Górze porwano mężczyznę z warsztatu samochodowego. Pobito, wywieziono za miasto i wrzucono do dziewięciometrowego komina. Porywacze zażądali od jego przyjaciółki 5 tys. zł. Udało się ich namierzyć i zatrzymać.

Z analizy porwań w latach 2005–10, kiedy porwano 160 osób, wynika, że prawie połowa uprowadzonych pochodziła z dużych miast, miała od 24 do 40 lat i prowadziła działalność gospodarczą. Ale też co 10 porwany miał mniej niż 19 lat. Z badania wynikało, że porwaniami zajmują się głównie przestępcy recydywiści.

Dla porwanego i jego rodziny uprowadzenie zawsze jest traumą. W sześciopunktowej medycznej skali nasilenia stresu psychospołecznego dla dorosłych „pojmanie na zakładnika” jest najwyżej punktowane, na równi nawet z obozem koncentracyjnym czy śmiercią dziecka. Nawet gdy zakończy się szczęśliwym powrotem do domu. Jak mówi podinsp. Marek Boroń, wicekomendant CBŚP, a wcześniej szef Wydziału Operacji Pościgowych CBŚ, każde porwanie dla okupu kończy dotychczasowe życie zakładnika i jego rodziny na zawsze. Zostaje brak poczucia bezpieczeństwa i ciągłe oglądanie się za siebie przez resztę swoich dni.

To Marek Boroń wyszedł z propozycją utworzenia Centrum zaraz po publikacji raportu sejmowej komisji śledczej w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Raport ukazał ogrom błędów i niekompetencji prowadzących śledztwo. Końcowe wnioski były jednoznaczne: system wymaga zmian. Powołano międzyresortowy zespół, którego szefem został Zbigniew Niemczyk, zastępca prokuratora apelacyjnego w Gdańsku. Dopracowaniu modelu poświęciło się kilkanaście osób – prokuratorzy, policjanci, funkcjonariusze ABW. Wreszcie naukowcy.

Ci ostatni, pod kierunkiem dr. Krzysztofa Wiciaka, szefa Instytutu Badań nad Przestępczością Zorganizowaną Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, opracowali nowatorski program komputerowy. Policja powiedziała, co jej jest potrzebne, zanalizowano stare sprawy, ankiety, rozwiązania w innych krajach, zebrano wskazówki psychologów, techników operacyjnych, fonoskopistów itp., a naukowcy mieli poszukać rozwiązań. – Przy uprowadzeniu pracuje się w ciągłym napięciu, pod ogromną presją czasu, zewsząd napływa mnóstwo nowych informacji. Zespół nie jest się w stanie w równym stopniu na nich skupić i od razu wszystkich sprawdzić. Nie wiadomo, która informacja jest nieważna, a która może okazać się tą kluczową. Zbudowaliśmy więc, wspólnie z firmą informatyczną Enigma, system zarządzania informacją – tłumaczy dr Wiciak.

Przykładowo: pojawia się informacja, że w pobliżu uprowadzenia widziano białego mercedesa. Po pewnym czasie na ekranie komputera wyskakuje pytanie. „Czy sprawdzono już ten samochód? Jaki jest efekt?”. Jeżeli w danym momencie coś innego jest ważniejsze, pytanie to powróci później, aż do uzyskania odpowiedzi – co o samochodzie dało się ustalić. To system ma pilnować, żeby człowiek niczego nie przeoczył. W każdej chwili będzie można przeprowadzić w nim też analizę napływających informacji. Wszystkie wpisy są autoryzowane, wiadomo, kto i kiedy ich dokonał. Rejestrowane są wszystkie polecenia i rozkazy.

Nowe procedury

Powstała także „uprowadzeniowa” baza danych ze wszystkimi informacjami ze starych spraw. Rysopisy, opisy używanych narzędzi, metody działania. Wystarczy wpisać sekwencję charakterystycznych detali, by uzyskać informacje, gdzie pojawiały się podobne okoliczności. Baza wyłapuje wszystkie cechy związane z tym, jak się sprawcy zachowywali, w jaki sposób żądano okupu. W myśl zasady: im się więcej wie o zachowaniach porywaczy, tym więcej ich ruchów można przewidzieć. Dodatkowo w opisie pojawia się informacja, jakie czynności policja podejmowała w tamtej sprawie, czy były skuteczne czy nie. Żeby nie popełniać starych błędów. Na przykład: „zatrzymanie porywacza z odebranym właśnie okupem”. Skutek? „Śmierć zakładnika”. Tak się zdarzyło. To ma ograniczać podejmowanie niewłaściwych działań.

Opracowano też nowe procedury, między innymi szczegółowy wykaz, kogo informować o porwaniu, a kogo nie. Z grupy informowanych wykluczony jest na przykład dzielnicowy – taką procedurę opracowano na podstawie analiz dotychczasowych przypadków.

Inną ważną częścią centrum jest tzw. Pokój Operacyjny, znajdujący się w Warszawie. Oprócz programów do analizy kryminalnej przeprowadzanej na bieżąco będzie tam specjalne stanowisko kontaktów z operatorami teleinformatycznymi, by natychmiast, bez chwili zwłoki uzyskiwać dane o telefonach i ich lokalizacji. Będzie dostęp online do monitoringu największych miast w Polsce (z możliwością rozbudowy), będzie bezpośredni dostęp do kamer rozmieszczonych na wszystkich drogach krajowych, autostradach i mostach. Do tego będzie bezpośrednia łączność z wszystkimi Komendami Wojewódzkimi Policji, Straży Pożarnej, Straży Granicznej i ABW.

Ramieniem sztabu w terenie będzie Mobilne Stanowisko Dowodzenia. To specjalistyczny samochód ze zdublowanymi komputerami jak w sztabie, wyposażony w urządzenia umożliwiające bieżącą analizę informacji, komunikowanie się i panowanie nad wszystkimi siłami, a nierzadko są to setki policjantów. Cały teren i ludzi widać na ekranie monitora. – To bardzo ważne w działaniu w terenie, przy przekazywaniu okupu czy odbijaniu zakładnika, kiedy dodatkowo musimy kamuflować swoją obecność. Ja, siedząc w Mobilnym Stanowisku Dowodzenia, widzę, co się dzieje w realu, widzę to też na mapie, a nie, jak dotąd, o rozwoju wydarzeń dowiaduję się ze zwykłej radiostacji – mówi Gołębiewski. To ważne, gdy wszystkie siły ruszają do ustalenia miejsca przetrzymywania zakładnika i jego odbicia.

W praktyce jeśli miejscowym siłom nie uda się zatrzymać porywaczy w momencie uprowadzania zakładnika, już nie będą próbować dalej – oddadzą sprawę do Centrum.

Wpłynie też do niego automatycznie każda informacja o porwaniu. Mobilne Centrum Dowodzenia pojedzie na miejsce, biorąc na siebie główny ciężar prowadzenia działań śledczych i korzystając ze wsparcia sztabu w Warszawie. – Już w tym roku braliśmy udział w sprawach uprowadzeń na terenie całego kraju, testując funkcjonowanie systemu i jego możliwości – mówi Janusz Gołębiewski. Wszystkie zakończyły się szczęśliwie, czyli odzyskaniem zakładnika i zatrzymaniem sprawców.

Polityka 1.2015 (2990) z dnia 28.12.2014; kraj; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Oko na porywaczy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną