Kraj

Niech moc będzie z nami

Nowy Rok, nowe nadzieje

Czy do przeprowadzenia „dobrej zmiany” potrzebne są pomówienia, insynuacje, groźby, arogancja i pogarda okazywana oponentom?
Abaca/PAP

Końcówka roku należy do „Gwiezdnych wojen”. O ile dobrze pamiętam, fabuła jest mniej więcej taka: w odległej galaktyce władzę przejmuje Imperium, wydając brutalną wojnę Republice. Oddziałami Imperium kieruje jakieś Mroczne Widmo. Wielu mieszkańców galaktyki przechodzi na ciemną stronę mocy, ulegając dyszącemu stworowi w czarnej masce. Ale przeciwko Imperium powstaje ruch oporu, po jaśniejszej stronie następuje „Przebudzenie mocy” (to tytuł najnowszego odcinka) i rodzi się „Nowa nadzieja”.

Grudniową premierę „Star Wars” postanowiłem traktować jako polityczną wróżbę na 2016 r., także dlatego, że do bardziej racjonalnych przewidywań dramatycznie brakuje przesłanek. Pojęcia nie mam, co się będzie działo w naszej galaktyce za dwa tygodnie, nie mówiąc już o kilku czy kilkunastu miesiącach. Zarówno zwycięzcy, jak i pokonani w październikowych wyborach są dziś więźniami mrocznej wyobraźni Lorda Vadera polskiej polityki. Wygląda na to, że tylko Jarosław Kaczyński ma jakiś plan rozbicia Republiki, ale i to nie jest pewne. Na razie ruszyła budowa Gwiazdy Śmierci, która powinna ostatecznie zniszczyć wrogów Imperium; gromadzone i składane mają być kolejne moduły: TK, TVP, CBA, IPN, NBP, NIK, RPO, ITD.

Może nie powinienem sobie w tej sytuacji żartować, bo sprawa jest jednak dość poważna; za moment setki tysięcy ludzi mogą doznać realnej krzywdy ze strony nowej władzy, a kraj na wiele lat może pogrążyć się w chaosie, w wyniszczającym, bezsensownym, bezproduktywnym i kompromitującym konflikcie. Ale trudno się oprzeć wrażeniu pewnego absurdu i baśniowości. Jak to się stało, że duży kraj, należący do Unii Europejskiej i NATO, zamieszkany przez miliony normalnych, poważnych, zapobiegliwych i w sumie sympatycznych ludzi, dobrowolnie i demokratycznie oddał pełnię władzy jednemu człowiekowi, którego zresztą nikt naprawdę nie zna?

Hipotez jest sporo, ostatnio chyba przeważa opinia o serii niefortunnych zdarzeń politycznych (kampania Komorowskiego, afera taśmowa, upadek lewicy, wyjazd Tuska, sprawa uchodźców), które złożyły się na liczbowo niewielkie, ale politycznie wyraźne zwycięstwo PiS. Tej hipotezy warto się trzymać, bo odbiera ona sukcesowi PiS wymiar historyczny, nakłuwa balon patetycznej autopropagandy, redukuje uzurpacje nowej władzy. Nie zmienia to faktu, że w sensie instytucjonalnym PiS otrzymał władzę, jakiej nie miało przed nim żadne ugrupowanie. I, niestety, zamierza jej użyć, traktując 4 mandaty sejmowej nadwyżki jakby to było 400. Wszyscy, którzy w wyborach poparli najpierw Andrzeja Dudę, a potem PiS, muszą wziąć na swoje sumienie część odpowiedzialności za to, co się zdarzy, byli bowiem ostrzegani, że PiS to nie jest normalna opozycyjna partia, ale formacja rewolucyjna, przypisująca sobie szczególną misję.

To, co jest wyjątkowe w rządzącej dziś Polską partii, to właśnie retoryka i technologia rewolucyjna. Demokratyczna zmiana władzy jest naturalna, państwo wymaga korekt prawie w każdym miejscu, nowy rząd ma prawo narzucić swoje priorytety, ale po diabła ta cała gorączka, nocne obrady, łamanie konstytucji, praw mniejszości i dobrych obyczajów, po co ta buta, słowna agresja, wyzywanie milionów Polaków od złodziei, komunistów, genetycznych zdrajców, ludności gorszego sortu? Wkraczamy tu w jakąś tajemniczą strefę emocji, dziwnej kombinacji poczucia krzywdy i moralnej wyższości, pragnienia odwetu, wzięcia pod but trzech czwartych Polski. Chciałoby się powiedzieć u progu nowego roku: ludzie, opamiętajcie się! Czy naprawdę wierzycie własnej propagandzie o Polsce zrujnowanej przez ostatnie ćwierć wieku, której elity zamordowały prezydenta; czy wierzycie w baśń o kraju pozbawionym suwerenności i godności, zniewolonym i ograbionym, który wymaga jakiejś opcji zerowej, przebudzenia, cofnięcia historii na powrót do 1989 r.? Czy możecie rządzić bez tego ponuro-groteskowego naddatku? Czy do przeprowadzenia „dobrej zmiany” potrzebne są pomówienia, insynuacje, groźby, arogancja i pogarda okazywana oponentom?

Ponieważ w najbliższej przyszłości nie uwolnimy się od polityki, chciałbym życzyć na Nowy Rok naszym współrodakom i pobratymcom z PiS, żeby trochę odpuścili. Z kolei wszystkim Polakom tzw. gorszego sortu, żeby nie odpuszczali. Tylko uparty, trzymający się demokratycznych reguł społeczny opór może powściągnąć chaotyczną rewolucję, gnającą w stronę jakiejś wojny domowej. Czy ktoś z „braci w pisie” ma jeszcze jakiś tonizujący wpływ na prezesa, czy pozostał już tylko, zawstydzający dla rozsądnych ludzi, „kult jednostki”? Do następnych wyborów mamy prawie 4 lata, szkoda życia i szkoda kraju na dewastującą próbę sił, która i tak nie wyłoni zwycięzcy. Powiedziałbym – niech nas opatrzność chroni przed najgorszymi scenariuszami, jakie dziś dość łatwo sobie wyobrazić, co w okładkowej konwencji brzmiałoby: niech w 2016 r. moc będzie z nami.

Polityka 1/2.2016 (3041) z dnia 27.12.2015; Komentarze; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Niech moc będzie z nami"
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Radosław Sikorski dla „Polityki”: Świat nie idzie w dobrą stronę. Ale Putin tej wojny nie wygrywa

PiS wyobraża sobie, że przez solidarność ideologiczną z USA Polska może być takim Izraelem nad Wisłą. Że cała Europa będzie uwikłana w wojnę handlową ze Stanami Zjednoczonymi, a Polska jako jedyna traktowana wyjątkowo przez Waszyngton. To jest ryzykowne założenie – mówi w rozmowie z „Polityką” szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.

Marek Ostrowski, Łukasz Wójcik
18.04.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną