Ponad 55 proc. rodaków nie chce w Polsce widzieć żadnych uchodźców. Chociaż równocześnie blisko 40 proc. z nas uważa, że Polska przynajmniej czasowo powinna przyjmować uchodźców z krajów objętych konfliktami zbrojnymi. Przynajmniej do momentu, kiedy będą mogli oni wrócić do kraju, z którego pochodzą.
Niechęć wobec uchodźców układa się partyjnie. Najwięcej przeciwników jest wśród wyborców ugrupowania KORWiN, PiS, ruch Kukiz’15, PSL, a nawet SLD. Zwolennicy Nowoczesnej, partii Razem i PO częściej są za uchodźcami.
Przyjmowania nowych uchodźców ani relokowania tych, którzy na terenie Unii już są, najbardziej obawiają się też młodzi. Im młodsza grupa wiekowa, tym sprzeciw jest większy. Największą grupę przeciwników stanowią ludzie poniżej 25. roku życia (51 proc.) i 25–34 lata (48 proc.). Starsi przeżyli już niejedno, mają w sobie więcej pokory i zrozumienia. Przy czym starsi oznacza, że są to ludzie powyżej 54. roku życia. Ci, którzy mają od 45 do 54 lat, czyli są w sile wieku, są uchodźcom przeciwni.
Generalnie im jesteśmy biedniejsi i mniejsza jest miejscowość, w której mieszkamy, tym częściej sprzeciwiamy się „obcym”. Wśród badanych o dochodach poniżej 1000 zł na osobę blisko połowa jest zdecydowanie przeciwna relokacji uchodźców do Polski, a łącznie ze sprzeciwiającymi się umiarkowanie jej przeciwnicy stanowią niemal trzy czwarte tej grupy.
Rykoszetem dostało się Ukraińcom, których wcześniej Polacy widzieli u nas chętniej. Teraz stosunek Polaków do przyjmowania w naszym kraju ukraińskich uchodźców z terenów objętych konfliktem bardzo się zmienił. 37 proc. Polaków jest przeciwnych, a 19 proc. zdecydowanie nie chce im pomagać. CBOS przypomina też, że ogólnie stosunek Polaków do Ukraińców w ciągu ostatnich 8 lat znacznie się pogorszył. Dzisiaj sympatią Ukraińców darzy zaledwie 27 proc. Polaków, a niechętnych wobec nich jest 34 proc. z nas.
Polacy nie chcą przyjmować uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki. Nie chcą zapraszać też tych z Ukrainy. Jednak w ogólnym rozrachunku nadal lepiej nastawieni są do udzielania w Polsce schronienia wschodnim sąsiadom niż przybyszom z innych kręgów kulturowych.
Sprzeciw Polaków w dużej mierze wynika z przekonania, że środki polskiego państwa powinny być przeznaczone w pierwszej kolejności na poprawę sytuacji uboższych obywateli Polski. Polak uważa, że uchodźca zabierze mu pracę i socjal. Dodatkowo kiedy Komisja Europejska ogłosiła, że kara za nieprzyjęcie jednego imigranta będzie wynosiła 250 tys. euro, to mogło powstać takie przeświadczenie, że utrzymanie jednego przybysza wynosi właśnie tyle, więc dla państwa jest to olbrzymi koszt i poświęcenie. A jeszcze jeśli dodać do tego wieloletnią perspektywę i konsekwencje przyjęcia uchodźców, jakie pojawią się wraz z dorastaniem ich dzieci, to skala problemów rośnie.
Nie jesteśmy jakoś w swoich obawach odosobnieni. Bo nie tak dawno gorzej sytuowani i niewykształceni Brytyjczycy też posługiwali się tym argumentem, kiedy domagali się, żeby polscy imigranci wyprowadzili się z Wysp i oddali im miejsca pracy. A kilka dni temu australijski minister ds. imigracji całkiem poważnie ostrzegał, że jego kraj za chwilę zaleją imigranci analfabeci, jak sam ich nazywał. Zabiorą pracę Australijczykom i wyczerpią już i tak, według ministra, skąpe zasoby Australii, jeśli chodzi o mieszkania socjalne, miejsca pracy i opiekę lekarską.
Strach jest więc wszędzie. W każdym społeczeństwie są ludzie, którzy uważają, że ich kraj ma dość swoich problemów, żeby brać sobie na głowę jeszcze cudze. Jednak im bogatsze społeczeństwo, tym odsetek niechętnych do pomocy jest mniejszy. Specyficzne dla Polski jest przekonanie, że nie musimy uchodźcom pomagać. Wielu Polaków wciąż myśli o Polsce jako o kraju, który sam potrzebuje pomocy, niż jest tym, który jej powinien udzielać. Ustawiamy się w roli kraju na dorobku, który jeszcze nie stanął na nogi na tyle, żeby pomagać innym.
Do tego dochodzi coraz większa niepewność i niechęć wobec narzucanych z góry decyzji. W kraju podlewana sosem opowieści o utracie suwerenności. Polak nie chce zaprosić uchodźców, bo ci zabiorą mu to, o co z tak wielkim trudem przez lata walczyliśmy i czego się dorabialiśmy przez ostatnie 25 lat. A relokacja też nie bardzo mu się podoba, bo nie ufa, że podawane liczby będą ostateczne. Nie wierzy, że na tym jednym razie się skończy, i uważa, że jeśli przyjmie choć jednego uchodźcę, to machina ruszy, a Polska z czasem będzie miała coraz mniejszy wpływ na rozwój sytuacji.
Poza tym Polska jest jednorodna. Nie znamy zbyt wielu obcokrajowców. Cudzoziemcy stanowią około 0,3 proc. naszego społeczeństwa. Niewielu znamy też muzułmanów i niewiele wiemy o ich kulturze. Musimy się dopiero jej nauczyć. Potrzeba nam więc czasu i edukacji, która pewnie osłabi nasz strach i niechęć wobec obcych.