Trochę to trwało, ale wreszcie, dzięki społecznej pracy wielu osób, udało się doprowadzić do finału (a właściwie do startu) projekt, o którym myśleliśmy już na początku 2016 r., zakładając – z grupą dziennikarzy wyrzuconych z mediów publicznych – Fundację Ośrodek Kontroli Obywatelskiej i portal OKO.press.
Rusza internetowe archiwum dokumentujące społeczny ruch oporu przeciwko nadużyciom i nieprawościom władzy. Nazywa się Alfabet Buntu i jest wspólnym przedsięwzięciem OKO.press, działającego przy tym portalu Archiwum Osiatyńskiego (które gromadzi, opisuje i komentuje rozmaite przejawy naruszenia prawa przez „państwo PiS”), a także redakcji i dziennikarzy „Gazety Wyborczej” oraz POLITYKI.
Zebraliśmy w jednym miejscu, pod jednym adresem, fotografie, biogramy, wypowiedzi setek osób – organizatorów demonstracji, aktywistów ruchów obywatelskich i społecznych, wyrzucanych z pracy i szykanowanych „sygnalistów”, wszelkiego sortu „buntowników stanu”. Są tu organizatorki protestów kobiet, aktywiści ruchów ekologicznych, obrońcy praw pracowniczych i praw migrantów, także osoby i organizacje działające na rzecz obrony prawdy historycznej i niezależności kultury (jak choćby współpracujący także z POLITYKĄ graficy Ola Jasionowska, autorka plakatu Strajku Kobiet, czy Luka Rayski, twórca słynnego plakatu Konstytucja). Opisujemy akcje, w których uczestniczyli, dokumentujemy szykany, jakim byli poddawani, zamieszczamy kalendarium zdarzeń, medialne komentarze.
To, jak mówimy, repozytorium jest wyrazem naszego podziwu i podziękowania, a jednocześnie fascynującym raportem z Polski, opowieścią o nowych narodzinach polskiej demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. To chyba jedyna zasługa, jaką możemy zapisać na konto obecnej władzy: przekonaliśmy się, że nie ma (a już na pewno nie będzie) demokracji bez demokratów, ludzi gotowych poświęcić najważniejszym publicznym wartościom swój czas, często spokój, bezpieczeństwo, nawet wolność. Bez nich już bylibyśmy przegrani, a nasza republika pozamiatana. To, że są, że mają odwagę występować, niekiedy w pojedynkę przeciwko opresji państwowego, partyjnego aparatu, to wielka dla nas nadzieja i otucha.
Od czasów pierwszej Solidarności towarzyszą nam słowa Miłosza, wyryte na gdańskim pomniku Ofiar Grudnia, „zapisane będą czyny i rozmowy” – nakaz, aby zapamiętać tych, którzy krzywdzą, i tych, którzy mają odwagę protestu. Być może trzeba będzie kiedyś, niedługo, sporządzić polski „alfabet wstydu”, spis gorliwych organizatorów i wykonawców bezprawnych poleceń władzy, rejestr nadużyć i podłości. Ale dziś Alfabetem Buntu chcemy wesprzeć nowych liderów naszej wspólnoty, po raz kolejny w historii poddawanej próbie charakterów. Teraz pożyczamy hasło od władzy: „im się to po prostu należy!”.
– JERZY BACZYŃSKI, REDAKTOR NACZELNY „POLITYKI”
***
Bunt się rozlewa, kipi, raz przypomina prastare czasy „Solidarności" i śpiewa, że mury runą, a raz jest niegrzeczny, krzyknie o „wkurwie", rzuci jajkiem w limuzynę. Czasem to ledwie zmarszczka na zadowolonym cielsku normalizacji. Buntownicy wkłuwają szpilki w polskie brzuszysko. Autokracja wyborcza, jaką budują populiści z PiS, właśnie na normalizacji opiera rachuby. Kto będzie umierał za SN? Za prawdę o Holokauście? Zasiłek pielęgnacyjny?
Ale na szczęście/niestety władza nie potrafi się powstrzymać. Patriotyzm zamienia w nacjonalizm. Kieruje się programem PiS: „Nauce moralnej Kościoła można przeciwstawić tylko nihilizm”. Zapowiada sąd nad wyrokami sądu UE i obraża Europejczyków mówiących po polsku. Harvesterem wyrywa drzewa puszczy, tej puszczy.
To prowokuje nihilistów. Wychodzą na ulice kobiety, które obraża 4 tys. za urodzenie żywego (!) dziecka z uszkodzonego płodu. Budzi się gniew osób z niepełnosprawnościami. Prezydent dużego miasta staje na czele marszu LGBTQ: „Jak słyszycie, że ktoś jest zboczony, to powiem: ten jest zboczony, który sieje nienawiść”. Rodzice protestują przeciw „deformie edukacji”. Lekarze rezydenci, ruch „rodzić po ludzku”, pielęgniarki...
Kobiety nadają ton. Opluwane i szarpane na moście dawniej Poniatowskiego, teraz Nacjonalistów. Dwie bezrobotne, samotne matki wyciągają białe róże prosto w nosek Jarosława i dostają „z łokcia i różańca” od smoleńskiego tłumu. To Kaczyński zrobił ze mnie patriotkę – mówi aktywistka.
Czasem już tylko garstka blokuje KRS, powstrzymuje ekshumację ofiar katastrofy smoleńskiej.
Premier zawierza kraj Matce Boskiej i Ojcu Rydzykowi. Chce budować na fundamencie sprzed stu lat. Te rządy opierają się na postprawdzie, postlogice, postetyce. Na mieszczańskiej i katolicko-narodowej normalizacji.
„Alfabet buntu” nie będzie lekturą władzy, chyba że Ziobro i Brudziński sprawdzą, kogo brak im w kartotekach. Powinien być lekturą opozycji i tych wszystkich, którzy – już niedługo – odbiorą władzę PiS. Bo daje do myślenia, jakie państwo zbudować, jakie pragnienia zaspokoić, jakim różnicom dać swobodny wyraz. Jakich błędów uniknąć. Jak wygrać wybory.
– PIOTR PACEWICZ, REDAKTOR NACZELNY OKO.PRESS
***
W czasach bezprawia i niesprawiedliwości, łamania konstytucji i kręgosłupów, nadpodaży koniunkturalistów i wszelakich miernot, w obliczu tego, co jedni z ironią, a drudzy zupełnie na serio nazywają „dobrą zmianą” – jeden widzę jasny punkt. To ludzie, którzy mówią „nie”. Ludzie, którym się chce, choć mogliby nie robić nic. Ludzie, którzy przewrócili swe życie do góry nogami. Którzy nie narzekają, ale działają. „Skromniutko tak, na własną miarkę majstrują coś, chociażby Arkę” – jak śpiewał Wojciech Młynarski.
To Gabriela, która codziennie wychodzi na rynek w Cieszynie. To ludzie z KOD i OdNowy, którzy przez 818 dni 24 godz. na dobę dyżurowali najpierw pod namiotem, a potem w przyczepie campingowej pod Urzędem Rady Ministrów, domagając się „niezwłocznej” publikacji wyroku TK. To kobiety, które stanęły 11 listopada naprzeciw marszu „prawdziwych Polaków”, czcicieli białej rasy. To ludzie, którzy miesiącami zapalali świece pod sądami w całej Polsce. To młodzi prawnicy z „Wolnych Sądów”, Obywatele RP, kobiety ze Strajku Kobiet, młodzi z Frontu Europejskiego, z Akcji Demokracji i wielu innych organizacji i stowarzyszeń.
Gdyby nie „dobra zmiana”, nigdy bym nie spotkał Pana Jana z Werbkowic spod Zamościa, który sam już nie młody – spędził niejedną noc na dyżurze pod Sądem Najwyższym, ani Joanny z Paryża, ani Piotra z Chicago, ani innych marzycieli i idealistów z Kielc, Elbląga, Kołobrzegu, Białegostoku, Pabianic czy Piaseczna.
Kartoniada nie zrobi sama, scena z nagłośnieniem sama nie zbuduje, koszulki z napisem konstytucja – same nie wydrukują. Heppeningi, piKODy, media społecznościowe – same nie obsłużą...
To wszystko robią ludzie, którzy nie liczą na żadną nagrodę. Co najwyżej dostać mogą kopniaka w nerki od narodowca, bluzg oenerowca, zobaczyć siebie w narodowej telewizji albo na liście poszukiwanych przez policję. Doświadczyć mogą wzruszenia ramion obojętnych przechodniów, nadgorliwości policji i nierychliwości prokuratury.
Policja i służby dobrze już ich znają. Chcemy ich pokazać w Alfabecie buntu. Zasługują na to, by poznali ich także ci, za których oni nadstawiają głowę.
– JAROSŁAW KURSKI, ZASTĘPCA REDAKTORA NACZELNEGO „GAZETY WYBORCZEJ”