Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Polska polityka działa jak „chwilówki”

Konwencja PiS w Warszawie 23 lutego Konwencja PiS w Warszawie 23 lutego Dawid Zuchowicz/Agencja Gazeta / Agencja Gazeta
W kampanii wyborczej partie zwykle licytują się na obietnice, ale sytuacja wymyka się spod kontroli. Ryzykujemy nie tylko stan budżetu, ale także upadek myślenia o państwie jako wspólnocie praw i obowiązków.

Jestem zwolennikiem programu 500 plus. Doceniam jego bezpośrednie efekty, a zwłaszcza obniżenie poziomu skrajnego ubóstwa i zmniejszenie rozwarstwienia dochodowego. Widzę też jednak, w jaki sposób dyskusja wokół tego mechanizmu redystrybucji dochodu zmieniła pojmowanie roli państwa w przeciwdziałaniu biedzie i wykluczeniu. Rzadko kiedy można już usłyszeć krzywdzące opinie, że w ten sposób wspieramy lenistwo i patologię. Nawet żarty z naklejkami „sfinansowano z 500 plus” umieszczonymi na zderzakach drogich aut przestały już być śmieszne.

Czytaj też: PiS przelicytował sam siebie

Chodzi o to, żeby przeżyć

Zapowiedź PiS rozszerzenia programu 500 plus na pierwsze dziecko można byłoby więc traktować jako krok w słusznym kierunku i naprawę realnej niesprawiedliwości w dystrybucji tych środków. Nie można jednak odejść od kontekstu, w którym pada ta propozycja. PiS ewidentnie ratuje się przed możliwą porażką wyborczą i zaczyna używać publicznych pieniędzy jako koła ratunkowego. Kolejnym zapowiadanym benefitom nie towarzyszy przy tym żaden wielki projekt rozwoju Polski. Nie chodzi już o przywrócenie godności. Nie chodzi o zażegnanie potencjalnego kryzysu demograficznego. Chodzi tylko o to, aby przeżyć. A żeby przeżyć, bierze się „chwilówkę”. Kaczyński zdecydował, że weźmie ją na nasz rachunek.

„Chwilówki” przyczyniły się do upadku niejednej rodziny. Jedną z konsekwencji wejścia w spiralę zadłużenia jest utrata długoterminowej perspektywy i rezygnacja z marzeń o lepszej przyszłości. Historie osób, które znalazły się w takiej sytuacji, pokazują również, że bardzo łatwo utracić przy tym własną godność. Człowiek przestaje walczyć o zasady, godzi się na ograniczenie swoich praw. Potrzebuje pieniędzy na spłatę kolejnych zobowiązań. Zaczyna się liczyć tylko partykularny, przeliczalny interes.

Czytaj też: PiS stoi tam, gdzie stał w 2015 r.

Skarbonka, z której mogę wyjąć

Rozpoczęta przedwyborcza licytacja na wysokość bezpośrednich transferów z publicznej kasy do prywatnych kieszeni konkretnych grup może mieć podobne konsekwencje. Rozpędzonych polityków nie zatrzymają żadne znaki ostrzegawcze. Nadchodzące spowolnienie gospodarcze zostanie zignorowane. Dyskusja będzie prowadzona tylko po to, aby odróżnić tych, którzy „chcą dać obywatelom pieniądze”, od tych, którzy „chcą te pieniądze zatrzymać dla siebie”.

Wyborcy szybko się zorientują, że nie ma sensu pytać polityków o przyszłość. Życie na „chwilówce” sprawi jednak, że nie będziemy już w stanie przypomnieć sobie o tym, że państwo nie jest tylko wspólną skarbonką, z której każdy może sobie wyjąć coś dla siebie. Przyzwyczajeni do zaspokajania naszych partykularnych interesów, utracimy zdolność do mówienia o czymś więcej niż tylko moje własne „ja”. Nauczymy się, że już zawsze najrozsądniej będzie wykorzystać sytuację i wziąć to, co dają.

Czytaj też: Jak PiS zmienił zdanie w sprawie 500 plus

Gdzie pieniądze na przyszłość?

500 plus na pierwsze dziecko jest bardzo atrakcyjne. Dodatkowa emerytura na pewno się przyda i wielu osobom pozwoli w końcu poczuć się godnie. Obniżki podatków dla młodych ludzi też pomogą w osiągnięciu lepszego startu w życiu. Wszystko na pewno się przyda.

Przydałoby się jednak też, aby w przyszłości nasze dzieci mogły wzrastać w kraju, który zapewni im dobrej jakości: szkoły, opiekę zdrowotną, miejsca pracy, instytucje, przestrzeń publiczną, transport, ofertę kulturalną itd. Ale wydane w tym roku 40 mld zł może sprawić, że nie wystarczy już pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli. I za chwilę duża część dobrych nauczycieli zdecyduje o odejściu z zawodu. Podobnie będzie z lekarzami, urzędnikami, policjantami czy twórcami kultury.

Dzisiaj część z nas na pewno wzbogaci się o kilkaset złotych miesięcznie. Ale może się okazać, że jutro wszyscy staniemy się znacznie biedniejsi. Największym wyzwaniem okaże się zaś to, w jaki sposób o tej biedzie rozmawiać. „Wspólne wyrzeczenia?” – zaproponują jedni? „Niech płacą ci, co dostali od PiS” – odpowiedzą drudzy.

Artur Celiński od 2009 r. prowadzi program DNA Miasta, w ramach którego przygotował 12 raportów badawczych i stworzył kulturalne strategie dla Białegostoku, Koszalina i Rybnika. Zastępca redaktorki naczelnej „Magazynu Miasta”.

Reklama
Reklama