Stało się to, co było nieuchronne, choć zdawać się mogło przez moment, że historia skręci gdzieś w bok. Że nie dojdzie do wyraźnej i jednoznacznej konfrontacji najbardziej reprezentatywnych sił wyrażających zasadniczy, cywilizacyjny spór dzielący Polskę mniej więcej na pół. Ale to nawet nie politycy chcą wydobycia tego sporu na wierzch, skupienia na nim uwagi, a wyborcy (potwierdza to wysoka frekwencja), czego jakoś nie mogli przyjąć do wiadomości kontrkandydaci Rafała Trzaskowskiego – w różnym stopniu i natężeniu – i wielu komentatorów, od lat powtarzających mantry o niebezpiecznym dominującym duopolu politycznym.
Wyniki: Duda wygrywa pierwszą turę, dobry wynik Trzaskowskiego
Trzaskowski tę rolę ma w politycznym DNA
Druga runda w sposób najbardziej czysty przeciwstawi sobie dwie racje, dwa światy, dwie Polski. Teraz będzie wprost i naprawdę. Nic nie ujmując wszystkim rywalom Trzaskowskiego, tym, którzy oczywiście mieścili się po stronie demokratycznej i czasami nie szczędzili ciężkich słów i opinii obozowi rządzącemu i jego prezydentowi, nie potrafili, a też nie chcieli przejąć roli głównej, centralnej. Czyli przeciwwagi dla – nie owijając w bawełnę – Jarosława Kaczyńskiego.
Tę rolę Rafał Trzaskowski ma niejako w politycznym DNA. Tak jak cały obóz polityczny, który za nim stoi, tu nie trzeba niczego dojaśniać. Co oczywiście nie oznacza, że przed drugą rundą nie trzeba będzie tego kodu jasno pokazywać, wypełniać treściami, odpowiednio go udramatyzować, gdyż rzeczywiście jesteśmy uczestnikami wielkiego, historycznego dramatu.