Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Górnicy tupią i grożą. PiS pospieszy na ratunek?

Jacek Sasin i Mateusz Morawiecki w Sejmie, 12 listopada 2019 r. Jacek Sasin i Mateusz Morawiecki w Sejmie, 12 listopada 2019 r. Jerzy Dudek / Forum
Ważne jest tło polityczne górniczego tupnięcia nogami. Mapa powyborcza pokazuje, jak rozłożyły się sympatie tam, gdzie w najlepsze trwa wydobycie węgla.

Źle się dzieje w naszym węglowym mocarstwie. W mocarstwie, rzecz jasna, na skalę Unii Europejskiej, bo oprócz nas śladowe ilości węgla fedrują jeszcze Czesi i Rumuni. Górnicze związki zawodowe dają premierowi dwa tygodnie na spotkanie w sprawie katastrofalnej sytuacji w Polskiej Grupie Górniczej, największej, bo jakże inaczej, firmie węglowej w Europie. Jeżeli Mateusz Morawiecki nie podniesie rzuconej rękawicy, to reaktywowany zostanie Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy.

Duda, Trzaskowski i polski węgiel

Takie groźby dobre byłyby przed wyborami prezydenckimi, a teraz to strachy na Lachy. Bo co z tego, że związkowcy piszą do premiera, że Jacek Sasin, wicepremier i szef resortu aktywów państwowych odpowiedzialny za górnictwo, stracił ich wiarygodność. Że nie panuje nad sytuacją w górnictwie, że dalsze rozmowy z nim i przedstawicielami Ministerstwa Aktywów Państwowych są bezcelowe… I co z tego? Górnik zrobił swoje, górnik może odejść!

Czytaj też: Koniec węglowych iluzji. Tylko kto to powie górnikom?

Ważne jest tło polityczne górniczego tupnięcia nogami. Mapa powyborcza województwa śląskiego – wygrał Rafał Trzaskowski 51 do 49 proc. – pokazuje, jak rozłożyły się sympatie w rejonach, gdzie w najlepsze trwa wydobycie węgla, i w tych, w których lata temu zapomniano o kopalniach albo idą już ku zamknięciu. W pasie południowym: przez Rybnik, Wodzisław Śląski, Jastrzębie-Zdrój, Pszczyna, Bieruń i Lędziny, gdzie kopalnie są największymi pracodawcami i żywicielkami, wygrał bezapelacyjnie, czasami z 20-procentową przewagą, Andrzej Duda.

A w środkowym pasie okręgu przemysłowego: od Gliwic, przez Zabrze, Chorzów, Bytom, Katowice, po miasta zagłębiowskie (Sosnowiec, Dąbrowę Górniczą, Czeladź i Będzin), z taką samą przewagą albo i większą wygrał Rafał Trzaskowski. W leżących w tej przestrzeni moich Siemianowicach Śląskich, niegdyś „mieście węgla i stali” (nic po tym sloganie nie zostało), było 58,5 do 41,5 dla Trzaskowskiego. W Rudzie Śląskiej, gdzie górnictwo się zwija, Duda miał 1,3 proc. przewagi. Podobnie w Piekarach Śląskich – mieście najliczniejszych po Częstochowie pielgrzymek – Duda wygrał ponad 5 proc.

A jeżeli chodzi o samą Częstochowę, to była 55,5 do 44,5 za Trzaskowskim. Za to powiaty wokół Jasnej Góry poparły z 10–15-procentową przewagą Dudę. Ot, taka dygresja na górniczym marginesie.

Czytaj też: Koniec Ostrołęki C. Jaka piękna katastrofa

Parasol ochronny nad górnictwem

Na takim więc tle politycznym węglowi związkowcy postanowili pomachać w stronę rządu szabelką. Sprawa jest istotna, co wynika z danych Agencji Rozwoju Przemysłu: w kwietniu polskie kopalnie wydobyły 4,2 mln ton węgla wobec 5,1 mln ton w marcu, wobec 5,35 mln ton w kwietniu 2019 r. Na przykopalnianych zwałach – nie licząc tych przy elektrowniach – leży prawie 8 mln ton węgla (wobec 3 mln ton przed rokiem). Giełdowa Jastrzębska Spółka Węglowa podała, że w drugim kwartale br. produkcja węgla koksowego była o jedną trzecią niższa niż w pierwszym, a koksu prawie o 12 proc.

Koronawirus, spadek zapotrzebowania na energię o ponad 10 proc., import wrażego węgla rosyjskiego, kolumbijskiego i (przyjacielskiego) amerykańskiego – to oczywista oczywistość, która pogrąża nasze górnictwo. Problem w tym, że na równi pochyłej znalazło się ono grubo przed pandemią. Solidarność murem stanęła za Andrzejem Dudą nie tylko ze względów ideologicznych, ale wierząc święcie w zapewnienia, że PiS, rząd Morawieckiego, a więc i prezydent będą trzymać parasol ochronny nad górnictwem. No i trzymają, choć woda już zalała kopalnie.

Stąd też odważne powyborcze ultimatum: albo premier do nas przyjedzie, albo… Albo co? W liście piszą, że premier ma przyjechać na ratunek, bo koncerny energetyczne nie odbierają zakontraktowanego węgla, bo rośnie import węgla i energii, bo brak jasnego stanowiska rządu wobec forsowanej przez Komisję Europejską dekarbonizacji… A ministerstwo Sasina nie podjęło żadnych realnych kroków na rzecz uzdrowienia sytuacji w polskim górnictwie i energetyce – ostro wytykają. Dobrze, że przypominają, bo premier, zajęty kampanią wyborczą, całkiem o tym zapomniał, jak i o swoim posłowaniu ze Śląska.

Czytaj też: Dlaczego sytuacja na Śląsku jest tak dramatyczna?

Sasin słowa nie dotrzymał. A Duda?

Najgłośniej tupnął na swoją władzę Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności, który słusznie zauważył, że po wyborach prezydenckich rozpoczął się okres trzech lat, kiedy nie są planowane żadne wybory. Ale: „Polska Grupa Górnicza nie przetrwa trzech lat ani trzech miesięcy dalszej niemocy decyzyjnej polityków i braku jakichkolwiek działań” – napisał w komentarzu na stronie internetowej. „Premier Sasin podał już chyba kilkanaście dat ogłoszenia planu naprawczego dla górnictwa czy nowej polityki energetycznej Polski – żadnej z nich nie dotrzymał. Ten stan zwieszenia nie może trwać dłużej”.

Ostro powiedziane, ostro, no Kolorz bije w Sasina jak w bęben… Przy okazji tłumaczy poparcie dla Andrzeja Dudy, bo jest politykiem zdecydowanie bardziej wiarygodnym: „To właśnie wiarygodność sprawiła, że pan prezydent Andrzej Duda uzyskał poparcie NSZZ Solidarność. Druga kadencja daje możliwość wzbicia się ponad bieżące podziały polityczne i znacznie większą niezależność od swojego obozu politycznego. Intuicja podpowiada mi, że pan prezydent Andrzej Duda tę szansę wykorzysta”. Mądre to, głębokie i sprawiedliwe!

Czytaj też: Stary węglowy ład?

Chodzi o pensje, a nie o węgiel

Z kolei Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej, zapowiada, że zrobi wszystko, aby PGG przetrwała, i zapewnia, że są środki na wypłaty wynagrodzeń dla górników. Bo o to w zasadzie w tej chwili na Śląsku chodzi, a nie o wydobycie węgla, który milionami zalega na zwałach przy kopalnianych i w elektrowniach.

Jeżeli państwo będzie dawać na pensje i na wszystko inne, to PGG przetrwa nie miesiące, ale rządy PiS i pewnie trochę dalej. Ale i tak to koło ratunkowe nie dotrze do kilku kopalń. Muszą zatonąć. Cudów nie ma.

Zapowiadam, na razie tytułem, następny komentarz: jak premier, mimo wszystko, uratował kopalnie!

Czytaj też: Energetyka próbuje odkleić się od węgla

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną