Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Pusty Kościół. To już jest krach

Polski Kościół pustoszeje. Polski Kościół pustoszeje. PantherMedia
W seminarium w Płocku te problemy były żywo obecne. A ponieważ o nich mówiłem, powoli zaczęły się do mnie zgłaszać różne osoby opowiadające o nadużyciach księży. Wrzód pękł – mówi ks. prof. Andrzej Kobyliński.

Cały wywiad Joanny Podgórskiej z ks. prof. Andrzejem Kobylińskim, filozofem, etykiem, doktorem habilitowanym nauk humanistycznych i profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, w środę w tygodniku „Polityka” i od wtorku po południu na Polityka.pl.

JOANNA PODGÓRSKA: W Polsce coraz popularniejsza staje się apostazja. Nie przeszło księdzu profesorowi przez myśl, by rozstać się z instytucją Kościoła?
KS. PROF. ANDRZEJ KOBYLIŃSKI: O formalnej apostazji nigdy nie myślałem, ale miałem w życiu kilka zakrętów, gdy zastanawiałem się nad sensem mojego dalszego trwania w Kościele jako osoba duchowna. Po raz pierwszy zderzyłem się z wielką górą lodową pod koniec lat 90. XX w., gdy po studiach doktoranckich, które odbywałem na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, wróciłem do Polski. W trakcie tych studiów miałem okazję wejść głębiej w życie Kościoła włoskiego czy niemieckiego. Pozytywnym szokiem poznawczym była dla mnie Wielka Brytania. Miałem moje pierwsze zastępstwo wakacyjne w angielskiej parafii w centrum Londynu. To był 1993 r. Dzięki mądrości i otwartości tamtejszego proboszcza, brytyjskiego dżentelmena w najlepszym wydaniu, przeszedłem prawdziwy chrzest bojowy. Przed swoim wyjazdem na urlop rozmawiał on ze mną kilka godzin m.in. na temat wykorzystywania seksualnego osób nieletnich w Kościele. Chciał mnie ostrzec. To były proste komunikaty: nigdy nie zamykaj drzwi w zakrystii, gdy są tam dzieci, nie przygarniaj ich, nie dotykaj, nie głaszcz po głowie itp. Uświadomił mi też, jaka jest skala pedofilii w Kościele katolickim oraz w Kościele anglikańskim.

W Polsce wtedy nikomu do głowy nie przychodziło, że jest taki problem.
Dlatego mój powrót nazywam zderzeniem z górą lodową. Chciałem dzielić się wiedzą na temat pedofilii klerykalnej, jaką zdobyłem w Wielkiej Brytanii, Włoszech czy Niemczech. Do tego doszły jeszcze ważne informacje uzyskane w Watykanie, na szkoleniu prowadzonym m.in. przez ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary Josepha Ratzingera, gdzie był omawiany także problem pedofilii w Kościele oraz skłonności homoseksualnych kandydatów do kapłaństwa. To było lato 1998 r. W tym okresie w Kościele zaczynała się wielka i pełna napięć dyskusja na te trudne tematy. Po tym watykańskim szkoleniu wróciłem do Polski i nie mając zielonego pojęcia, jak te problemy u nas wyglądają, zacząłem szczerze mówić, co wiem. W niezamierzony sposób uruchomiłem lawinę. W seminarium duchownym w Płocku, w którym zacząłem pracować jako wykładowca filozofii, a potem prorektor ds. wychowawczych, te problemy były wówczas żywo obecne. A ponieważ ja o nich mówiłem, powoli zaczęły się do mnie zgłaszać różne osoby, opowiadające o nadużyciach księży wobec dzieci na Mazowszu, czy klerycy skrzywdzeni seksualnie przez księży. Wrzód pękł.

Z jakim efektem?
Władze kościelne od razu chciały się mnie pozbyć. Ocalałem trochę przez przypadek. A może dzięki Bożej Opatrzności. Moi przełożeni nie mieli pewności, czy ewentualne ścięcie mojej głowy opłaci się diecezji, czy ktoś w Rzymie się tym nie zainteresuje (…).

A teraz jeszcze ksiądz mówi o kolejnym trupie w kościelnej szafie – o seksualnie wykorzystywanych bezbronnych dorosłych.
Mówię o tym głośno od ponad 20 lat. To kolejna przerażająca puszka Pandory.

Cały wywiad Joanny Podgórskiej z ks. prof. Andrzejem Kobylińskim, filozofem, etykiem, doktorem habilitowanym nauk humanistycznych i profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, w środę w tygodniku „Polityka” i we wtorek po południu na Polityka.pl.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną