Nawiązując do poprzedniego felietonu, przytoczę jeszcze jeden przykład przeprosin jako najwyższej formy odpowiedzialności. Pani Pawłowicz wypowiedziała się na Twitterze w sprawie pewnego transpłciowego dziecka, podając jego dane osobowe (imię, nazwa szkoły) umożliwiające identyfikację. Wpis (dotyczący decyzji placówki o sposobie zwracania się do tego dziecka) spowodował liczne protesty, w wyniku których p. Krystyna (wiadomo, że dziewczyna) skasowała tweet (właściwie donos) „dla dobra dziecka”, jak wyjaśniła. Przeprosiła w takich słowach: „Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, niż mnie o tym poinformowano. Nie chciałam sprawić przykrości dziecku. Przepraszam Cię”.
Przeprosiny wystarczą
Pan Wójcik, przyboczny p. Zbyszka (pardon za poufałość), uznał, że sprawa jest załatwiona, skoro p. Pawłowicz przeprosiła, ale zaznaczył, że wpis w aktach stanu cywilnego ma być respektowany. Pan Pawlak, rzecznik praw dziecka, poinformował, że skontaktował się z dyrekcją szkoły, i napomniał: „Apeluję o powstrzymanie emocji. Dzieci należy otoczyć opieką i chronić, a nie wykorzystywać”, aczkolwiek nie bardzo wiadomo, do kogo skierował ten szczytny apel.
Pani Nowak, małopolska kurator oświaty, swego czasu poszukująca Belzebuba (