Prokurator generalny Zbigniew Ziobro zaanonsował właśnie zaskarżenie do Trybunału Julii Przyłębskiej unijnego rozporządzenia o mechanizmie „pieniądze za praworządność”. Jak tłumaczył, jest ono – w jego ocenie – przekroczeniem kompetencji traktatowych. Żalił się, że nie wiadomo, co znaczy „praworządność”. „W sposób dowolny można definiować tę praworządność. Teraz słyszymy o takich definicjach, że praworządność to jest wszystko, co dotyczy UE, a więc UE ma już kompetencje wszędzie i w każdej sprawie Polska i inne kraje unijne musiałyby się władzy UE podporządkować. Tu idzie więc tak naprawdę o władzę i suwerenność” – oświadczył.
Czytaj też: PiS się zakiwał. Miliardy euro dla Polski właśnie się mocno oddaliły
Ziobro skazany na sukces? Pozornie
Prokurator Ziobro skazany jest z tym wnioskiem do Trybunału Przyłębskiej na sukces (oczywiście o ile prezes PiS Jarosław Kaczyński da znak, by ten wniosek rozpatrzyć). Skoro bowiem powołuje się na to, że Unia działa „ultra vires” (z przekroczeniem kompetencji), to tym samym odwołuje się do utrwalonego (dwoma wyrokami w sprawie niewykonywania orzeczeń TSUE) orzecznictwa Trybunału Przyłębskiej.
Tak więc sukces gwarantowany. I co dalej? W jaki sposób Polska zamierzałaby na Unii Europejskiej taki wyrok wyegzekwować?
Rząd PiS postawi się w sytuacji klienta szatni, w której Unia powie: nie mam pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?