Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Mowa Tuska to nowa jakość w polskiej polityce. Reakcja PiS: całkowite odrzucenie

Donald Tusk wygłasza exposé, 12 grudnia 2023 r. Donald Tusk wygłasza exposé, 12 grudnia 2023 r. Grzegorz Krzyżewski / Forum
Zaczyna się nowy czas, kiedy rządzący chcą stałej komunikacji z rządzonymi. To nowa jakość w polityce, bardzo obiecująca, i ważny przyczynek do debaty publicznej, jak zatrzymać ofensywę populizmu prawicowego nie tylko w Polsce.

Dzień Tuska w polskim Sejmie otwarły niespodziewanie, ale zgodne z regulaminem dwa krótkie wystąpienia posłów opozycji. Antoni Macierewicz wezwał obecnych do uczczenia minutą ciszy pamięci ofiar stanu wojennego. Tym razem poseł PiS na tym poprzestał, za to temat podjął w swoim wystąpieniu po przemówieniu Tuska Mariusz Błaszczak, prawdopodobny następca Jarosława Kaczyńskiego.

Skojarzył jutrzejsze zaprzysiężenie nowego rządu z rocznicą „nocy generałów” 13 grudnia 1981 r., nazywając powstanie tego rządu tak samo czarnym dniem w historii Polski. To zapowiedź, że obóz pisowski będzie totalną opozycją, która swą obecność w nowym parlamencie przekształci w jedną wielką wyborczą kampanię nienawiści i delegitymizacji wymierzoną w rząd „koalicji 15 października”. Taka była reakcja polityka pisowskiego na przemówienie Donalda Tuska: całkowite odrzucenie.

Czytaj też: PiS będzie „normalną opozycją”? Chcą powtórzyć znany manewr

Narodziny ruchu oporu przeciw PiS

Mowa Tuska składała się z dwóch głównych części przeplecionych osobistymi komentarzami. Pierwsza stanowiła rodzaj mówionego eseju przedstawiającego szersze tło historyczne i polityczne, w którego wyniku doszło do odsunięcia obozu pisowskiego od władzy w naszym państwie. Tusk odczytał obszerny fragment manifestu pozostawionego przez Piotra Szczęsnego, który sześć lat temu dokonał samospalenia przed Pałacem Kultury w Warszawie na znak swego indywidualnego protestu przeciwko rządom pisowskim.

Tusk cytował ten „manifest zwykłego, szarego obywatela” jako symbol narodzin oddolnego społecznego ruchu protestu w obronie praworządności i demokracji. Powiedział, że bez tego „pokojowego buntu” nie doszłoby do zmiany władzy. Dziękował obywatelom, i tym samotnie wychodzącym na ulice, i tym, którzy przyszli na marsze 4 czerwca i 1 października, w imię tych samych wartości, do obrony których wezwał Piotr Szczęsny.

Tusk mówił przez dwie godziny. To i tak niedługo, zważywszy na potrzebę przekazania posłom i obywatelom przyczyn i skutków ośmioletnich rządów PiS, a zarazem kształtowania się w reakcji na nie nowego ruchu obywatelskiego, którego działanie ukoronowało powstanie demokratycznej większości w wyniku wyborów 15 października. Swój mandat do rządzenia zawdzięcza ona temu właśnie ruchowi, w jego imieniu ma działać i przed nim powinna ze swoich rządów się rozliczać. Tusk słusznie zapowiedział, że będzie się „spowiadał” co miesiąc z pracy swego rządu na spotkaniu z wyborcami, a nie tylko za pośrednictwem konferencji prasowych.

Czytaj też: Kaczyński atakuje Tuska. Jest bezradny, nie umie przegrywać

Dialog ze zwykłymi, szarymi obywatelami

Zaczyna się nowy czas w polskiej polityce, kiedy rządzący chcą stałej komunikacji z rządzonymi. To nowa jakość w polityce, bardzo obiecująca, państwo obywatelskie, a nie partyjne, i ważny przyczynek do debaty publicznej, jak zatrzymać ofensywę populizmu prawicowego nie tylko w Polsce: przez stały dialog ze „zwykłymi, szarymi” obywatelami, a także z organizacjami społecznymi i zawodowymi, w których się zrzeszają. Ideą przewodnią Tusk uczynił „wspólnotę” i nową solidarność. A tej nie może być „bez miłości”. Fundamentem obu są rządy prawa i na tym chce skoncentrować pracę swego rządu. Nie wahał się przypomnieć, że ważne dla niego jest „dziedzictwo” Jana Pawła II, który „prosił, aby nie stawiać mu pomników”, ale w swym przemówieniu podkreślił również znaczenie praw kobiet i wymienił równie otwarcie prawo do bezpiecznej i legalnej aborcji.

W segmencie dotyczącym polityki zagranicznej Tusk opowiedział się stanowczo za naszymi sojuszami z NATO, USA i Unią Europejską. Podkreślił, że Polska może i powinna być jednym z liderów UE, bo „bycie obok, poza, sam na sam” to narażanie interesów i bytu ojczyzny. Półżartem dodał, że „mnie nikt nie ogra w Unii Europejskiej” (poseł Błaszczak skwitował tę proeuropejską deklarację insynuacją, że w środę Tusk zamelduje w Brukseli szefowej Komisji Europejskiej „wykonanie zadania”).

Nie da się odbudować „wspólnoty” w skłóconym narodzie bez „oczyszczenia stajni Augiasza” pozostawionej przez PiS. To jasne, ale i trudne zadanie. Tusk i jego rząd zdają sobie z tego sprawę. Dlatego przedstawiając proponowany skład swego rządu – to drugi segment jego przemówienia – opatrywał krótkimi komentarzami dotychczasową działalność, kompetencje i cel swych kandydatów. Potwierdził materialne obietnice wyborcze, w tym podwyżki płac dla nauczycieli, pracowników akademickich i budżetówki. Obiecał „egzekwowanie sprawiedliwości w sprawach korupcji, nadużywania władzy i niszczeniach instytucji państwowych”. To fragment „czyszczenia” stajni pisowskiej. Nie wahał się zgłosić kandydatury poseł Hennig-Kloski na szefową ministerstwa klimatu i Radosława Sikorskiego na szefa resortu spraw zagranicznych. Obie kandydatury atakuje obóz pisowski, ale Tusk się nie ugiął.

Czytaj też: Powyborcza trauma prezesa. „Nie może pokazać, że jest zmęczony”

Postawić Polskę z głowy na nogi

Dużo i mądrze mówił o Ukrainie jako kraju „walczącym również o naszą wolność”. To wyraźna zapowiedź, że Tusk odrzuca linię przyjętą ostatnio przez obóz pisowski, de facto antyukraińską. Podobnie jednak jak w sprawie migracji zajął stanowisko realistyczne: to trudne problemy, ale możliwe do rozwiązania. Nie zapomniał o kontrowersjach wokół Centralnego Portu Komunikacyjnego (poseł Horała reagował ironicznym uśmieszkiem). Nie przesądził ostatecznej decyzji, ale podkreślił, że jej ceną nie może być płacz ludzi obawiających się wywłaszczenia. Zapewnił, że tak jak w przypadku blokady granicy polsko-ukraińskiej, również w sprawach praworządności i odbudowy mediów publicznych na długo przed sformowaniem rządu pracowały już nad tymi tematami specjalne fachowe zespoły robocze. Zakończył niespodziewanie, cytując najnowszy komunikat CBOS, w którym ogłoszono, że w porównaniu z 2020 r., czyli w końcówce rządów pisowskich, liczba Polaków mających wrażenie, iż zwykli ludzie mają wpływ na rządzących, wzrosła z 26 proc. do 54. „Nie zmarnujemy tego! – powiedział – to wielkie zobowiązanie”.

Wśród spraw niewymienionych uwagę zwraca brak tematu stosunków państwo–Kościół. Może dlatego, że wspólne stanowisko rządu koalicji demokratycznej jeszcze nie zostało wypracowane. To ważna sprawa, bez której rozwiązania rządowy plan odbudowy państwa będzie jeszcze trudniejszy do przeprowadzenia. Na razie jednak należy powitać go z nadzieją. To plan ambitny i realistyczny, stawiający Polskę z głowy na nogi.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną