Kraj

Sąd wydał nakazy aresztowania Kamińskiego i Wąsika. Duda złożył Hołowni propozycję

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik w Sejmie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik w Sejmie Jacek Szydłowski / Forum
Sąd nie uwzględnił wniosków Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika o umorzenie postępowania wykonawczego w ich sprawie. Politycy PiS mogą zostać zatrzymani i doprowadzeni do aresztu.
Andrzej Duda i Szymon HołowniaJakub Szymczuk/Kancelaria Prezydenta RP Andrzej Duda i Szymon Hołownia

Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, politycy PiS i byli szefowie CBA, zostali prawomocnie skazani 20 grudnia za przestępstwo nadużycia władzy. Duda ułaskawił ich w 2015 r. „na zapas” (po nieprawomocnym orzeczeniu sądu pierwszej instancji), ale Szymon Hołownia wygasił ich mandaty poselskie i związany z nimi immunitet po ostatnim wyroku.

„Sprawa jest skomplikowana, budzi niepokoje i kontrowersje prawne. Panowie posłowie nie zostaną wpuszczeni do Sejmu” – stwierdził prezydent Duda po zakończeniu spotkania z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią w poniedziałek po południu. Dodał, że wyjaśnił marszałkowi swoje stanowisko, które jest jednoznaczne. „Prerogatywa prezydencka została skutecznie wykonana w 2015 r.” – sprecyzował Duda.

Nie wszyscy zgadzają się w tej kwestii z prezydentem. Sąd wykonawczy orzekł, że wcześniejsze „ułaskawienie” nie może działać wobec Kamińskiego i Wąsika, skoro nie działa wobec ich podwładnych (sąd rejonowy, do którego należy wykonanie kary, posłał do więzienia dwóch podwładnych Kamińskiego i Wąsika, którzy zostali razem z nimi skazani i tak samo „ułaskawieni”). Ale formalnie Hołownia musi czekać na ocenę Sądu Najwyższego, czy słusznie wygasił im mandaty (o stanowisku pierwszej prezes SN piszemy niżej).

Podkast: Co się uda nowej władzy, co PiS będzie blokował

Sąd wykonawczy nie uwzględnił wniosków Kamińskiego i Wąsika

Wykonaniem prawomocnego wyroku zajmuje się Sąd Rejonowy Warszawa Śródmieście – ten sam, który skazał ich w pierwszej instancji. Obrońca Kamińskiego i Wąsika złożył 27 grudnia wniosek o umorzenie postępowania wykonawczego. Powoływał się na prezydenckie „ułaskawienie”. Wniósł także o odmowę wszczęcia postępowania wykonawczego do momentu publikacji w „Monitorze Polskim” postanowienia marszałka o wygaśnięciu mandatu posła.

Decyzja zapadła w poniedziałek: sąd nie uwzględnił wniosków Kamińskiego i Wąsika o odmowę wszczęcia postępowania lub umorzenia postępowania wykonawczego. Nie uwzględnił także wniosków o wstrzymanie kary wobec obu polityków. Przysługuje im jeszcze zażalenie co do odmowy umorzenia.

Wobec treści postanowienia i zarządzeń o wykonaniu wyroku przygotowano dokumentację wykonawczą, w tym nakazy doprowadzenia Kamińskiego i Wąsika.

Hołownia: Pozostaliśmy przy swoich stanowiskach

Kontrowersyjne ułaskawienie Andrzej Duda określił w poniedziałek jako „wręcz podręcznikowe”. „Była to dokładna realizacja prerogatywy prezydenckiej” – ocenił. Jak wyjaśnił, nie ma żadnych wątpliwości, że Kamiński i Wąsik mają mandaty poselskie. To właśnie zakomunikował marszałkowi Hołowni i zaproponował, by „dla uniknięcia niepokojów po prostu uznać dzisiaj, że to ułaskawienie z 2015 r. było skuteczne”.

Co na to Hołownia? „Pan prezydent podtrzymuje swoje przekonanie, że panowie Wąsik i Kamiński zostali skutecznie ułaskawieni. Ja stoję na stanowisku, że wyrok sądu jest prawomocny i ma swoje konsekwencje” – wyjaśnił dziennikarzom po opuszczeniu pałacu. Dodał, że cała rozmowa toczyła się w tonie odpowiedzialności za państwo. „Co do meritum pozostaliśmy przy swoich stanowiskach”.

Bodnar: Marszałek nie mógł nie wygasić mandatów

O tym, że Andrzej Duda zaprosił do siebie marszałka Sejmu Szymona Hołownię, szef gabinetu prezydenta poinformował w rozmowie z TVN w poniedziałek rano. Jak podkreślił Marcin Mastalerek, „wierzy, iż marszałek przyjmie zaproszenie, gdyż dzieją się bardzo ważne rzeczy”.

Przed spotkaniem Hołownia konsultował się z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem. „Postępowanie przed Sądem Najwyższym ws. Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika ma charakter formalny. SN sprawdza, czy wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z prawem. Jest prawomocny wyrok, marszałek Sejmu nie mógł nie wygasić im mandatów” – powiedział Bodnar w poniedziałek rano po spotkaniu z marszałkiem.

Kamiński: Będę pierwszym więźniem politycznym

Głos zabrał też sam Mariusz Kamiński. „Nie jestem przestępcą. Najprawdopodobniej już niedługo będę pierwszym więźniem politycznym w naszym kraju” – stwierdził w RMF FM. Dodał, że zarzuty nie istnieją, a powtarzanie ich jest bzdurą. Zapewnił, że tylko użycie przemocy fizycznej może uniemożliwić mu uczestnictwo w najbliższym posiedzeniu Sejmu.

„Jestem dalej posłem, to jest mój obowiązek. Ja się nie chowam. Przyjmuję do wiadomości, że bezprawie, które obowiązuje w tym kraju, doprowadzi do tego, że będę w więzieniu. Jestem na to przygotowany” – kontynuował. „W czasach komunistycznych byłem już represjonowany. Teraz chcą mnie wsadzić do więzienia za walkę z korupcją”.

Po zakończeniu spotkania z Hołownią, Andrzej Duda wypowiedział się w podobnym tonie. „Fakty są takie, że na przestrzeni lat, od czasu uchwalenia Konstytucji z 1997 r., mieliśmy różne przypadki ułaskawień. Nigdy nie były w taki sposób kwestionowane. Dzisiaj natomiast jest grupa ludzi pełniących odpowiedzialne stanowiska, która chce, by do zakładu karnego trafili ludzie realizujący zadania w zakresie walki z korupcją. Jest to sytuacja niedopuszczalna” – przekazał.

Czytaj też: Teraz bój o TK. Jeszcze bardziej zażarty niż ten o TVP

Neosędziowie w służbie PiS

Sprawa Kamińskiego i Wąsika przeniosła się do Sądu Najwyższego, który zdecyduje o odwołaniach od wygaszenia im immunitetów poselskich przez marszałka Sejmu. Według „pisowskiego prawa” te odwołania – wniesione za pośrednictwem marszałka – miałą rozpatrywać Izba Kontroli Nadzwyczajnej. Ale 21 grudnia została ona uznana przez TSUE za niespełniającą kryteriów sądu w rozumieniu prawa Unii Europejskiej.

Marszałek Hołownia zdecydował się więc wnieść odwołanie do Izby Pracy SN. Jej prezes Piotr Prusinowski polecił nadać sprawie sygnaturę, system wyznaczył sędziów sprawozdawców – oddzielnie do sprawy Kamińskiego i oddzielnie do sprawy Wąsika – a prezes Prusinowski dobrał do każdej z nich dwóch sędziów.

System wyznaczył na sprawozdawcę w sprawie Wąsika neosędziego Romualda Dalewskiego, a dołączyli do niego neosędziowie Robert Stefanicki i Renata Żywicka. W sprawie Kamińskiego system wyznaczył na sprawozdawczynię sędzię Jolantę Frańczak, a prezes Prusinowski dokooptował dwóch sędziów: Bohdana Bieńka i Dawida Miąsika.

Jednak „w sprawie Wąsika neosędzia tejże Izby Pracy (ten, który ją dostał) zdezerterował i przekazał ją nie-sądowi, czyli Izbie Kontroli Nadzwyczajnej. Ta uchyliła decyzję marszałka, ale zrobiła to podwójnie nielegalnie. Po pierwsze, dlatego że nie jest sądem (o czym przesądza grudniowy wyrok TSUE), a po drugie – orzekała w oparciu o odwołanie wniesione nieskutecznie. Wskazują na to słowa Hołowni, że dostał od IKN postanowienie, na którym widnieje inna sygnatura niż ta, która była na wniesionym przez niego (do Izby Pracy) odwołaniu. Wiemy, że Kamiński i Wąsik złożyli też własne odwołania – do Izby Kontroli Nadzwyczajnej – pomijając obowiązkowe pośrednictwo marszałka Sejmu. Tak złożonego pisma IKN nie mogła rozpatrzeć. Tym bardziej że nie zawierało stanowiska marszałka, a dołączone dokumenty nie były oryginałami” – relacjonowała ostatnie wydarzenia w tej sprawie Ewa Siedlecka.

Odwołanie Kamińskiego od uchylenia mandatu będzie rozpatrywane w Izbie Pracy Sądu Najwyższego prawdopodobnie w środę 10 stycznia.

„PiS-owi – z pomocą wiernych mu neosędziów w Sądzie Najwyższym – udało się to, na czym zapewne najbardziej mu zależało: wywołanie chaosu i niepewności prawa, bo wszystkich wciągnął w dyskusję, w której prawo porównuje się z ustanowionym przez PiS bezprawiem, zastanawiając się, które ma pierwszeństwo” – pisała na łamach „Polityki” Ewa Siedlecka. Jej zdaniem pisowska akcja w jakimś sensie wydaje się skazana na sukces. Niezależnie od tego, czy władza odpuści, czy wyegzekwuje wyrok sądu, PiS może czuć się wygrany: albo obnaży bezradność i brak sprawczości, albo pomoże sobie w budowaniu mitu o „więźniach politycznych”, prześladowaniach opozycji i zamachu na parlamentaryzm.

Manowska: marszałek nie może decydować, jaki organ ma przeprowadzić kontrolę

Na stronie internetowej Sądu Najwyższego pojawił się w południe dwa pisma I prezes Małgorzaty Manowskiej. Stwierdziła, że to SN kontroluje prawidłowość postanowienia marszałka Sejmu stwierdzającego wygaśnięcie mandatu posła, „a zatem trudno wyobrazić sobie, by sam zainteresowany Marszałek mógł swobodnie decydować, jaki organ ma przeprowadzić tę kontrolę”. Porównała to do sytuacji osoby dochodzącej rozwodu, która nie może wymagać, aby jego sprawa została rozpoznana przez wydział pracy sądu okręgowego, w którym pracuje jego znajomy sędzia, „choćby uznawał tenże wydział za bardziej bezstronny od wydziału rodzinnego”.

We wcześniejszym oświadczeniu Manowska oznajmiła rozstrzygnięcie „sporu kompetencyjnego” między dwiema izbami i wskazała, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych ma rozpatrywać wnioski o wygaszanie mandatów. „Orzecznictwo europejskie nie daje podstaw do automatycznego i jednoznacznego podważania statusu sędziów Sądu Najwyższego czy jednej z izb tego Sądu, a tym samym odmawiania stosowania unormowań ustawowych określających właściwość izb SN” – wyjaśniła.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną