Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wojna w tzw. Zjednoczonej Prawicy. Czy Kaczyńskiemu się sypie, a Mastalerkowi rośnie?

Nominacja Marcina Mastalerka na ministra w kancelarii prezydenta Nominacja Marcina Mastalerka na ministra w kancelarii prezydenta Jacek Szydłowski / Forum
Takiego brutalizmu i agresji w docinkach i przycinkach wzajemnych w środowisku PiS nigdy nie widzieliśmy. To jest już wojna, i to na wysokim szczeblu.

Europoseł Patryk Jaki z Suwerennej Polski podczas spotkania w Pabianicach zaatakował Mateusza Morawieckiego, obwiniając go o porażkę wyborczą PiS. Zacytujmy: „Ktoś te wszystkie dziadostwa w Unii Europejskiej podpisywał, ktoś za to wszystko odpowiada. To nie jest tak, że u nas nie ma ludzi odpowiedzialnych. Jeżeli będzie kolejny raz Morawiecki premierem, to ja państwu nie daję gwarancji, że nie będzie tak samo”. Jaki przyłączył się tym samym do Jacka Kurskiego, który złożył niedawno na Nowogrodzkiej elaborat i dowodzi w nim podobnej tezy.

Czytaj też: Reporter „Polityki” na zjeździe sympatyków Patryka Jakiego

Jaki na premiera!

Na słowa Jakiego bardzo ostro odpowiedział Michał Dworczyk w wywiadzie dla RMF FM, mówiąc, że skoro część polityków Suwerennej Polski „tak bardzo negatywnie ocenia kierownictwo PiS, to (...) co jeszcze robią w Zjednoczonej Prawicy? To jakiś układ pasożytniczy. Część parlamentarzystów ma tego dość”. A co myśli o tym Jarosław Kaczyński? Nie wiemy, ale zapewne swoje wielkie, prezydentury sięgające marzenia Patryk Jaki będzie musiał realizować bez pomocy PiS. Na razie się rozkręca, bo Dworczykowi i pozostałym oponentom z obozu Morawieckiego odpowiedział tak: „dobijają obóz ku uciesze Tuska”.

Pogwarki między Patrykiem Jakim, Michałem Dworczykiem, Piotrem Müllerem (byłym rzecznikiem rządu) i Pawłem Jabłońskim (byłym wiceszefem MSZ) toczą się na platformie X i może nie ma sensu wszystkiego tu cytować. Merytorycznie chodzi o to co zawsze między Suwerenną Polską a PiS, czyli o zarzuty uległości PiS (Morawieckiego) wobec „lewackiej” Unii Europejskiej.

Politycznie chodzi zaś zapewne o utrwalenie w środowisku politycznym i pośród opinii publicznej wrażenia, że Morawiecki jest już zużyty i niepotrzebny, wobec czego powinien (bądź wręcz zamierza) odejść z PiS i ewentualnie założyć sobie własną partię. Jeśli pociągnąć dalej tę dywagację, to znajdzie się w niej Patryk Jaki i „ziobryści” w roli zapełniających zwolnioną w PiS przestrzeń swoimi prawomyślnymi i nieskazitelnie antyeuropejskimi kadrami, by w 2027 r. triumfalnie przejąć władzę. Jaki na premiera!

Czytaj też: PiS kąsa i atakuje. Straszna musi być frustracja w obozie Kaczyńskiego

Partia Morawieckiego? Błaszczak odpowiada

Awantura między Jakim i ludźmi Morawieckiego ma kaliber średni, bo i gracze są mimo wszystko z drugiego szeregu. Można to uznać za przepychanki pośród starszej młodzieży partyjnej. Znacznie poważniejsza wydaje się równolegle tocząca się kłótnia Marcina Mastalerka z Mariuszem Błaszczakiem, który obecnie sprawuje funkcję szefa klubu PiS w Sejmie, a jego pozycja to zapewne partyjny „numer dwa”. Chodzi o to samo, czyli o frakcję Morawieckiego i powyborcze rozliczenia.

Dziennikarz Radia ZET Mariusz Gierszewski napisał, że Morawiecki wraz z Mariuszem Chłopikiem i Adamem Bielanem – przy poparciu Marcina Mastalerka i Andrzeja Dudy – zamierzają stworzyć nową partię. Oczywiście wywołani do tablicy jak jeden mąż wszystkiemu zaprzeczyli, niemniej zapewne mówi się o tym, bo centrala PiS nie całkiem dementuje te rewelacje, a nawet puszcza oko, że coś może być na rzeczy. Ściśle biorąc, oko puszcza Błaszczak – wprawdzie minister w rządzie Morawieckiego, lecz przede wszystkim wierny druh i sługa (jeśli to jakaś różnica w tym kontekście) Jarosława Kaczyńskiego.

Zaczęło się od tego, że w niedzielę 17 marca Mastalerek krytykował Błaszczaka za nieudolność w staraniach o unijne pieniądze na produkcję amunicji dla Ukrainy (propaganda PiS kłamliwie oskarża o związaną z tym porażkę obecny rząd). Natomiast w poniedziałek w Radiu ZET Błaszczak skomentował doniesienia o tworzeniu nowej partii tymi słowy: „Jak Chłopik z Mastalerkiem mają to robić, to nie wróżę temu przyszłości”. Dodał jednak: „to fejk”.

Na to Mastalerek odpowiedział (na X) zdumiewająco ostrym wpisem: „Panie @mblaszczak, patrząc na pana »osiągnięcia« w odbudowie przemysłu zbrojeniowego, to ja panu nie wróżę przyszłości. Zajmij się pan wreszcie pracą, a nie fejkami, bo to szkodzi kandydatom w wyborach samorządowych”.

Czytaj też: MON wycenił zbrojeniową lukę po rządach PiS. Jest niepewnie i groźnie

Jutro należy do Mastalerka?

Trzeba odnotować, że takiego brutalizmu i agresji w docinkach i przycinkach wzajemnych w środowisku PiS nigdy nie widzieliśmy. To jest już wojna, i to na wysokim szczeblu. Wprawdzie bowiem Mastalerek wedle wieku do starszyzny bynajmniej nie należy, lecz z racji swojej nieformalnej funkcji szyi kręcącej głową państwa ma w rozgrywkach „wewnątrzpisowskich” i powyborczych rozliczeniach znaczenie pierwszorzędne.

A jego przekaz jest jasny: Kaczyński musi odejść. A wraz z nim jego pretorianie z Mariuszem Błaszczakiem na czele. Na kogo zaś „czas przychodzi”? Nie na „ziobrystów”, czyli radykałów, lecz na pragmatyków, jak Morawiecki, Duda, a przede wszystkim on – Marcin Mastalerek. „Tomorrow belongs to Mastalerek”– całym sobą śpiewa „wiceprezydent”. A przynajmniej „tomorrow” polskiej prawicy. Cóż, o tyle trzeba mu przyznać rację, że do kogoś ta przyszłość należy. I to kogoś raczej nie starszego niż lat 50. Może więc rachuby pyskatego doradcy (i osobistego przyjaciela) Dudy nie są całkiem nierealne?

Zresztą sam Duda może go w tych planach wspierać. Bo jego charakter raczej wyklucza, by sam walczył o przywództwo. Duda jest typem człowieka, który źle się czuje, gdy nie ma szefa. Bardzo chciał, aby na zawsze już tym szefem był Jarosław Kaczyński, lecz ten w końcu nim wzgardził. Czemu więc miałby nie zostać „wicemastalerkiem”, skoro teraz Mastalerek jest „wicedudą”? Ot, taka familijna zamiana ról.

Na ile realna nowa partia prawicy?

Trudno ocenić, na ile poważne są rozmowy o założeniu jakiejś nowej partii, która mogłaby przejąć część aktywów i wyborców PiS. Może są to plany „ewentualnościowe”, a może tylko dywagacje i przymiarki. Tak czy inaczej, wiadomo, że gdy partia rządzi, to trzyma się w kupie. Jest szef, jest władza, są pieniądze. Warto być posłusznym i nie podskakiwać. Nawet demokratyczne partie lepiej funkcjonują, gdy są u władzy, a pogarsza im się, gdy przechodzą do opozycji. Gdy znowu rządzą, a polityczne frukta są już rozdzielone, frakcyjne spory przycichają.

Natomiast gdy znowu władza się z rąk wymyka, a dostęp do posad i pieniędzy gwałtownie się kurczy, następuje efekt wysychającego bajorka: rybki, małe i duże, zaczynają głodować, obijać się o siebie, a wreszcie panikować. Dla wszystkich miejsca nie ma, więc ktoś musi „zwolnić” je dla pozostałych; najlepiej skutkiem pożarcia przez kolegów. PiS jest dzisiaj takim bajorkiem, choć w sumie po trzech miesiącach od utraty władzy, niestety, radzi sobie nieźle.

Niezbyt udane z punktu widzenia reputacji komisji „do spraw Pegasusa” przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego pokazało, że prezes PiS jest w dobrej formie. Nie znaczy to, że nie traci już powoli kontroli nad swoją partią i jej przyległościami, niemniej z pewnością nie jest to jakiś gwałtowny i spektakularny proces. Chętni do przejęcia schedy po prezesie mają sporo czasu na zajęcie pozycji i przygotowanie się do walki. A jeszcze kilka tygodni temu, gdy wyszło na jaw, że służby Kamińskiego i Wąsika podsłuchiwały nie tylko polityków opozycji, lecz również „swoich”, wydawało się, że nastąpił gwałtowny kryzys, który po wyborach samorządowych i europarlamentarnych doprowadzi do zmiany przywództwa w PiS.

Powrót gier i podchodów

Dziś można w to wątpić. Kaczyńskiemu udało się jakoś uspokoić swoich ludzi, w dodatku PiS znów zaczyna wyprzedzać KO w sondażach. Odwołana została ponadto przez Kaczyńskiego jego wcześniejsza zapowiedź, że w 2025 r. odejdzie i ustąpi w partii komuś o pokolenie młodszemu. Oczekujący na realizację rządowego programu „cela plus” mogą się czuć lekko zaniepokojeni, a nawet sfrustrowani.

Czytaj też: Prezes się ociepla, czyli po jakie chwyty sięgnie teraz PiS

Nie widać, aby sądy były zasypywane przez prokuratorów aktami oskarżenia przeciwko członkom ekipy PiS, a komisje śledcze w Sejmie dopiero zaczynają prace. Owszem, jest jeszcze czas, ale ten czas pracuje również dla PiS. Z każdym miesiącem zapały rozliczeniowe w społeczeństwie i pośród samych polityków będą powoli stygnąć. Dlatego też pisowcy, zamiast zacierać ślady i upychać pieniądze za granicą, mogą już powrócić do swoich partyjnych gierek i podchodów.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną