Prezydent i premier pojechali na wakacje, dziennikarze zaplanowali urlopy, a tu okazało się, że żadnych wakacji nie ma i nie będzie.
Z każdym dniem temperatura rośnie i wszyscy orzą jak chłopi na wiosnę. Zresztą, jeśli choć trochę poobserwowało się Jarosława Kaczyńskiego w poprzednich sezonach, to było wiadome, że spokojnie to premier opalać się nie potrafi i cały czas pracuje i kombinuje.
Ale chyba pierwszy raz zdarzyło się, że choć sam zaczął letnią awanturę od afery z Lepperem, to stracił inicjatywę i to wydarzenia gonią przed sobą premiera.
Wszystko się sypie i to od każdej strony. Sypie się na zewnątrz, gdzie zostały wypchnięte przystawki, coraz bardziej agresywne wobec byłego koalicjanta, sypie się kadencja, sypią się dziennikarze, którzy do tej pory tak miłowali Jarosława Kaczyńskiego. Sypie się do wewnątrz, bo za łby złapali się Tatarzyn i Kozak, jeszcze niedawno wydajnie współpracujący na rzecz i w imieniu Czwartej RP.
I sypie się coś jeszcze, mianowicie po raz pierwszy w obozie zwycięzców pojawiło się zwątpienie i strach, że oto za chwilę wszyscy do tej pory atakowani i poniewierani rzucą się do gardeł. To widać i czuć.
WIĘCEJ: