Kraj

Kaczyński może się przeliczyć. Trump „ufa” Putinowi, co PiS zrobi z zamachem smoleńskim?

O mordzie pod Smoleńskiem pewnie się chwilowo będzie mówić mniej, to zawsze był instrument, który wchodził, kiedy było trzeba, i znikał, kiedy był mniej wygodny. O mordzie pod Smoleńskiem pewnie się chwilowo będzie mówić mniej, to zawsze był instrument, który wchodził, kiedy było trzeba, i znikał, kiedy był mniej wygodny. PiS / Facebook
Partia Kaczyńskiego ulokowała w Trumpie swój wielki kapitał polityczny i teraz konfrontuje się z zainaugurowanym przez prezydenta USA procesem normalizacji Putina, czyli – według oficjalnej wersji PiS – sprawcy smoleńskiego zamachu.

Pokojowe plany prezydenta Donalda Trumpa względem Ukrainy wciąż nie są do końca znane. Politycy europejscy, także polski rząd, próbują się w tym odnaleźć, szukając jakichś małych choćby przejawów racjonalności, metody i sensu – idzie to z wielkim trudem. Ta rozgrywka musi znaleźć godne i bezpieczne dla tego kraju rozwiązanie, aby nie zaprzepaścić trzech lat poświęcenia armii ukraińskiej, cierpień cywilów i wysiłku pomocowego wielu (choć nie wszystkich) europejskich państw.

Przy okazji ujawniło się inne zjawisko – stosunek obecnej administracji amerykańskiej do Europy i wielki konflikt kulturowy na tym tle.

Czytaj też: Bezwarunkowy „trumpizm” PiS-owi się nadal opłaca? Dla wyborów to bardzo niebezpieczne

Wpuścić z powrotem Putina

Widać tu specyficzny paradoks. Trump, Musk i Vance deklarują, iż chcą, aby Europa była wielka, silna, uzbrojona i by była w stanie przeciwstawić się putinowskiej Rosji samodzielnie – bez pomocy Stanów Zjednoczonych, które jak zechcą, to pomogą, ale niekoniecznie. Wiadomo przy tym, że żadne państwo europejskie oddzielnie tego nie zrobi, że konieczne jest bliskie współdziałanie, integracja na poziomie militarnym, wywiadowczym, gospodarczym oraz politycznym. Na Rosję trzeba jeszcze więcej integracji, wspólnoty, kontynentalnej solidarności, a mniej lokalnego izolacjonizmu, egoizmu, weta, ideologicznych sporów – to logiczne.

Reklama