Do wyborów pozostało siedem dni z godzinami. To wystarczająco dużo czasu, aby odwrócić wzrok obserwatorów polityki od afery mieszkaniowej. Zwłaszcza gdy na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego dochodzi do tragedii, świat śledzi komin Kaplicy Sykstyńskiej, a rząd – w przeciwieństwie do poprzedników – nie jest w posiadaniu mediów w wydaniu Jacka Kurskiego.
Czy niesmak po prawno-obyczajowych wątpliwościach wokół Karola Nawrockiego pozostanie, dowiemy się najpewniej dopiero przy urnach, i to 1 czerwca. Dotychczasowe sondaże nie dają jednoznacznej odpowiedzi, a wydaje się, że najcięższe działa już wystrzeliły i z lufy medialnych doniesień unosi się jedynie dym. Konkurujące z Nawrockim sztaby i ich kandydaci zrobią wiele, aby unosił się jak najdłużej – punktów zapalnych jest wiele.
Mieszkanie za wódkę
Największym zagrożeniem dla Karola Nawrockiego pozostaje aspekt obyczajowy. Z kolejnych doniesień wiemy, że faktycznie zobowiązał się do opieki nad Jerzym Ż. (PiS ujawnił nazwisko, czym zajął się prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych) na piśmie. Wcześniej taką wersję podważali politycy PiS z Przemysławem Czarnkiem na czele. Jarosław Kaczyński wprost kwestionuje wiarygodność umowy. Zaangażowanie prezesa dowodzi, że uznał sprawę za poważną i postanowił osobiście interweniować. Dotychczas wizerunek Nawrockiego pozostawał problemem sztabu.
Z rozmów z politykami PiS wynika, że największą obawę budzi sklejenie kandydata z oszukaniem starszego człowieka. Sytuacja czy choćby domniemanie, że pod osłoną obietnicy opieki – niedotrzymanej – prezes IPN przejął mieszkanie Jerzego Ż. za kwotę poniżej wartości, może budzić najgorsze skojarzenia wśród elektoratu partii w dużej mierze wiekowym.