Drony na niebie, przyjaciele w biedzie. Kto i czym wspiera „Wschodnią Straż”? Francja weszła z hukiem
Najbardziej spektakularne było działanie kraju, którego niedawno wcale byśmy o to nie podejrzewali – Francji. Trzy myśliwce Rafale, wraz z wielozadaniowym samolotem transportowym A400M, lądowały na wschód od Warszawy w chwili, gdy w Brukseli w ubiegły piątek ogłaszano nową sojuszniczą operację „Wschodnia Straż”.
Francuzi w pewnym sensie weszli w buty Niemców, którzy jeszcze niedawno stacjonowali na krótko w Mińsku Mazowieckim. I weszli z hukiem. Skierowane do Polski myśliwce Rafale pochodzą bowiem z dywizjonu lotniczego przeznaczonego do wykonywania uderzeń nuklearnych. Do Polski przyleciały oczywiście bez rakiet ASMP, które są jednym z francuskich narzędzi odstraszania – a przynajmniej nie pokazano ich na licznych publikowanych przez francuski sztab generalny zdjęciach i filmach.
Widać na nich samoloty z podwieszonymi pociskami powietrze-powietrze Mica, w dwóch wersjach, oraz przetaczane na wózkach kontenery z tymi rakietami. To ma być również pokaz siły, zdecydowania i sprawności działania. Francuzi zadbali, by świat się dowiedział o ich misji, zorganizowanej niemal natychmiast, gdy Polska zwróciła się do sojuszników o wsparcie.
Paryż zademonstrował zdolność i chęć błyskawicznej reakcji, pierwszą w takiej skali, jeśli chodzi o wsparcie zbrojne dla Polski związane z rosyjskim zagrożeniem. To bez wątpienia namacalny dowód ocieplenia relacji między Warszawą a Paryżem i konkretny rezultat podpisanego w lipcu traktatu o strategicznej współpracy.
Czytaj też: Polska po ataku dronów. Nie mamy czasu, zapnijmy pasy. Co poszło dobrze, a co należy poprawić?