Kraj

Ubogi jak celnik

Celnicy protestują, a oddziałom celnym brakuje etatów i ludzi do pracy.

Polskie przejścia graniczne na wschodzie znów są oblężone. Najpierw blokowali je Ukraińcy, domagający się ułatwień wizowych. W miniony czwartek największe przejście drogowe z Ukrainą w Dorohusku zablokowali polscy i ukraińscy kierowcy TIR w proteście przeciw długiemu oczekiwaniu na całej wschodniej granicy, nierytmicznym odprawom, zbyt małej liczbie celników, którzy nie mogą podołać pracy.

Granica po obu stronach, czyli na wyjeździe z Polski i na wjeździe, stała przez półtorej doby. Kolejka ciężarówek po polskiej stronie przekroczyła trzydzieści kilometrów i pewnie przed końcem tego tygodnia nie uda się przywrócić płynności. Kierowcy czekają po kilka dni bez możliwości skorzystania z toalety czy umywalni. Kończą się kanapki i herbata w termosach.

Nasze przejścia okazują się nieprzygotowane: od chwili wejścia Polski do UE przewozy wzrastają każdego roku o 20 proc., służbom celnym przybyło obowiązków – odprawy fitosanitarne czy tworzenie grup mobilnych działających poza przejściem. W Dorohusku odprawia się ponad 1200 tirów w ciągu doby, a 4,5 tys. wszystkich samochodów: ciężarowych, osobowych i autobusów. Tymczasem oddziałom celnym brakuje etatów i ludzi do pracy.

Jak wynika z raportu Ministerstwa Finansów, któremu podlegają służby celne, tylko w bialskopodlaskim oddziale, obsługującym właśnie przejście w Dorohusku, powinno pracować o 330 celników więcej. Tych etatów oddział nie otrzymał. A celnicy wciąż odchodzą z pracy z powodów płacowych: w minionym roku w Białej Podlaskiej odeszło ze służby aż sto osób. Pensja celnika to 1350 zł, mało atrakcyjne pieniądze w zderzeniu z odpowiedzialnością i stresem, przynależnym temu zawodowi. Celnicy narzekają też na brak ochrony prawnej.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną