Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Duchamp. Sarkastyczny kpiarz, nieuchwytny geniusz

Marcel Duchamp Marcel Duchamp Wikipedia
50 lat temu zmarł Marcel Duchamp, artysta, który wywrócił świat sztuki do góry nogami. Kim był tak naprawdę? Opowiada Maria Poprzęcka.
Marcel Duchamp, „Mona Lisa”Wikipedia Marcel Duchamp, „Mona Lisa”
Marcel Duchamp, „Fontanna”Alfred Stieglitz/Wikipedia Marcel Duchamp, „Fontanna”
Marcel Duchamp jako Rrose SélavyWikipedia Marcel Duchamp jako Rrose Sélavy
Prof. Maria PoprzęckaLeszek Zych/Polityka Prof. Maria Poprzęcka

ALEKSANDER ŚWIESZEWSKI: Duchamp był prowokatorem, kpiarzem i geniuszem?

MARIA POPRZĘCKA: Absolutnie tym wszystkim w jednym. Gdyby w momencie śmierci Duchampa zadano pytanie o to, kto jest najważniejszym artystą XX wieku, odpowiedź zapewne brzmiałaby: Picasso. Ten po upływie stulecia jawi nam się jako artysta w gruncie rzeczy tradycjonalny. Co takiego robił Picasso? Malował obrazy, olejem na płótnie. Nie wyszedł więc poza bardzo tradycyjne medium, jakim jest malarstwo czy grafika. Kiedy patrzymy na XX wiek z perspektywy naszego stulecia, widzimy, że tym najważniejszym artystą, tym, który – kolokwialnie mówiąc – najbardziej namieszał, był oczywiście Marcel Duchamp. Ze wszystkimi swoimi szaleństwami, niekonsekwencjami, kpiarstwem i niepochwytnością. W tej chwili nie ma chyba artysty, który byłby w równym stopniu co Duchamp omotany gęstą siecią interpretacji, tak samo prawdziwych, jak i fałszywych zarazem. Dlatego czy będziemy mówić o „Fontannie”, „Wielkiej szybie”, czy pośmiertnie objawionej „Étant donnés”, właściwie wszystko, co się na ich temat powie, może być równie dobrze przyjęte, jak i zakwestionowane. To są dzieła otwarte. Jakby było mało, Duchamp bardzo dużo mówił i pisał, wprowadzając przy okazji dodatkowe pomieszanie. Podkreślał przede wszystkim, że to widzowie tworzą dzieła. Oddanie władzy nad dziełem odbiorcy jest jednym z najbardziej radykalnych posunięć Marcela Duchampa. Oczywiście – poza zakwestionowaniem skanonizowanej roli malarstwa oraz roli samego artysty.

Czytaj także: Czy z powodu poprawności obyczajowej grożą nam czystki w muzeach?

Duchamp należy do wąskiego grona artystów, którzy wzbudzali kontrowersje zarówno za życia, jak i po śmierci. Czy wzbudza je nadal?

Nie wiem, czy wciąż wzbudza jakiekolwiek kontrowersje. Nie ma XX-wiecznego artysty, który legitymowałby się podobnie obfitą bibliografią. Liczba rozpraw dotyczących Duchampa jest nie do pokonania. To był sarkastyczny kpiarz, który uwielbiał prowokować. Ale pamiętajmy, że nigdy nie były to prawdziwie niebezpieczne skandale czy prowokacje. Nigdy w jego twórczości nie było przemocy, okrucieństwa, niczego obrzydliwego, czego doświadczyliśmy w sztuce drugiej połowy XX wieku. Tego rodzaju skandali Duchamp się nie dopuszczał. Myślę, że podobne ekscesy nawet nie przychodziły mu do głowy. Spomiędzy rzeszy artystów XX wieku był człowiekiem najbardziej inteligentnym, obdarzonym przewrotną inteligencją. Zawsze wyobrażam sobie, że Duchamp musi chichotać spod trawy, kiedy czyta, co się na jego temat wypisuje. On jest nie do jednoznacznego uchwycenia i to jest w nim cudowne. Stosował ten rodzaj prowokacji – wyraźnie podkreślam: nie artystycznej, ale intelektualnej – która polega na wyprowadzaniu w pole. Niech widzowie robią, co zechcą, ale nigdy nie będą pewni swego. Bardzo perfidne prowadzenie gry z odbiorcą.

Z drugiej strony nie brakuje głosów mówiących, że Duchamp doprowadził sztukę do upadku.

Nie powiem, żeby sztuka była w upadku… Może z powodu nadprodukcji. Jedna z etykietek przyczepianych Duchampowi oskarża go o spowodowanie „śmierci obrazu”. Świadectwem jego ikonoklazmu miało być przede wszystkim domalowanie wąsów Monie Lisie. Zwracam uwagę, że domalował je na pocztówce z reprodukcją portretu. Nie próbował niszczyć oryginału, tylko wydrwić absurdalnie rozdęty kult tego obrazu. Mało osób zdaje sobie sprawę, że Duchamp bardzo wiele pracował. Jego tajemnicze dzieło, znane pod jednoznacznie erotycznym tytułem: „Panna młoda rozebrana przez swych kawalerów, jednak” lub skróconym: „Wielka szyba”, było robione przez osiem lat. Duchamp lubił przysłowiową „dłubaninę”, co może wydawać się paradoksalne. „Wielka szyba” była rękodziełem i w późniejszych latach została dopełniona ogromną liczbą autokomentarzy zawartych w tzw. zielonych zeszytach. Jak można się domyślić, owe notatki wprowadzają nas do reszty w pomieszanie i dopuszczają wszelkie interpretacje: kosmologiczne, kabalistyczne, wulgarne, seksualne etc. Wszystkie wersje są możliwe.

Duchamp swoich prac nie określał mianem sztuki. Zamiast tego stosował niekiedy określenie „antysztuka”.

Bo też to, co za „sztukę” uważano, kwestionował. Ale zarazem tworzył wiele. Zna się tylko najsłynniejsze „obiekty”, jak „Fontannę” czy „Wielką szybę”, której – gdy się zakurzyła – Man Ray zrobił fantastyczne zdjęcie. Szyba wygląda na niej jak fotografowana z pokładu samolotu pustynia Nazca ze swymi tajemniczymi rytami. Obok tego Duchamp wyprodukował wiele drobnych przedmiotów o zaskakujących tytułach czy wreszcie „Boîte-en-valise”, czyli minimuzeum swoich najważniejszych obiektów. Praca jest oczywiście prześmiewcza wobec praktyk muzealnych, ale paradoksalnie funkcjonuje muzealnie. Duchamp, tak jak wielu współczesnych mu artystów, był wrogo nastawiony do instytucji sztuki. Oczywiście koniec końców instytucje zwyciężyły także i w jego przypadku. Został zawładnięty przez muzea i wciągnięty w rynek sztuki.

Zobacz także: 10 najbardziej poszukiwanych (zaginionych lub skradzionych) obrazów

Największą sławę Duchampowi przyniosły „ready-mades”, tymczasem zaczynał jako malarz. Właśnie za sprawą malarstwa jego nazwisko stało się rozpoznawalne. Na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Nowoczesnej Armory Show w 1913 r. obraz „Akt schodzący po schodach nr 2” stał się prawdziwą sensacją.

Tak, jednakże Duchamp bardzo szybko zarzucił malarstwo. O kilka lat późniejsza „Fontanna” jest już manifestem zupełnie innego rozumienia sztuki. André Breton w odniesieniu do „Wielkiej szyby” napisał, że „nareszcie głupie malowanie skończyło się raz na zawsze”…

Jak wiemy, „głupie malowanie” nie skończyło się do tej pory. W tym samym 1913 r. powstaje „Koło rowerowe”, pierwszy z kilkunastu „ready-mades”. Jaka idea stała za „przedmiotami” Duchampa?

„Ready-made” jest przede wszystkim oddaniem wielkiej władzy artyście. Z jednej strony zostaje on zwolniony z wytwarzania przedmiotu. Nie musi już namalować obrazu ani stworzyć rzeźby, by dowieść, że jest artystą. W ogóle nie musi niczego własnoręcznie zrobić. Każdemu dowolnie wybranemu przedmiotowi, nawet tak trywialnemu jak pisuar czy łopata do odgarniania śniegu, może nadać rangę dzieła sztuki. To jest właściwie demiurgiczna władza, którą artysta otrzymuje. Nie musi się legitymować żadną tzw. twórczością obarczoną wartościami estetycznymi. Jest piękna anegdota związana z „ready-mades”. Historia dzieje się w 1964 r. Data jest tutaj istotna, ponieważ na ekrany kin weszła właśnie niezapomniana komedia „Pół żartem, pół serio” z Marilyn Monroe. Otóż na spotkaniu zorganizowanym w Museum of Modern Art w Nowym Jorku Marcel Duchamp zapewniał, że „ready-mades” nie mają w sobie żadnych walorów estetycznych. Wtedy potężny dyrektor muzeum Alfred Barr zapytał: „Ależ Marcelu, dlaczego są więc takie piękne?”. Duchamp odpowiedział słynną filmową frazą: „Nobody’s perfect”. Miał fantastyczne poczucie humoru i tym bardziej nam się wymyka. Nigdy do końca nie wiemy, co jest na serio.

Czytaj więcej: Zobaczyć nieostrość. Recenzja książki: Maria Poprzęcka, „Inne obrazy”

W 1917 r. światło dzienne ujrzała wcześniej wspomniana „Fontanna”, czyli pisuar z podpisem „R. Mutt”. Najsłynniejszy „ready-made”, a zarazem sztandarowe dzieło dadaizmu, z którym to ruchem artysta nie do końca chciał się kojarzyć.

Oryginalną „Fontannę” znamy w niezwykle wyestetyzowanej postaci, tzn. zdjęcia zrobionego przez znakomitego fotografa Alfreda Stieglitza – jednocześnie właściciela galerii, który jak nikt przyczynił się do nawiązania relacji pomiędzy awangardą europejską a Ameryką. Do czego, nie zapominajmy, przyczyniła się również I wojna światowa, gdyż wielu europejskich artystów uciekło do bezpiecznego miejsca, jakim były USA. Jest uczone opracowanie, którego autor próbował dojść do tego, co stało się z oryginalnym pisuarem. I nie doszedł. Najprawdopodobniej po sfotografowaniu przez Stieglitza pisuar został wyrzucony. „Fontannę” Stieglitz uwiecznił nastrojowo oświetloną, na tle abstrakcyjnego obrazu. Późniejsze „ready-mades” nie wzbudzały już estetycznych asocjacji.

Natomiast, jeżeli chodzi o dadaizm, Duchamp jest najlepszym dowodem, że wpisywanie artystów w „izmy” czy „arty” jest bez sensu. Jest przydatne galerzystom i dilerom. Ludzka indywidualność artystyczna nie daje się szufladkować, a zwłaszcza tak wielka jak Marcel Duchamp. Po co te „izmy”? Zamiast tego patrzmy na ludzi i na to, co tworzą.

Czytaj także: Odpuścić sobie Rembrandta

Niejednokrotnie spotkałem się z określeniem „Fontanny” jako największego żartu w historii sztuki…

Zważywszy na poważne konsekwencje, jakie „Fontanna” miała dla sztuki, nie nazywałabym jej żartem.

Raptem mija kilka lat i w 1923 r. Duchamp decyduje się na zupełnie niespodziewany krok. Przechodzi na artystyczną emeryturę. Odtąd jednym z jego głównych zajęć staje się… gra w szachy.

W 1964 r., a więc na kilka lat przed śmiercią Duchampa, słynny niemiecki artysta Joseph Beuys oświadczył: „Milczenie Marcela Duchampa jest przeceniane”. Ostentacyjne zerwanie z twórczością artystyczną było taką samą mistyfikacją, jak cały szereg innych posunięć i deklaracji Duchampa. Należy je potraktować jako kolejny element gry z widzami, krytykami, galerzystami . Nie szukajmy u Duchampa jakiejkolwiek konsekwencji. Zaprzeczanie samemu sobie jest jedną z konstytuujących go cech.

Konsekwentny w braku konsekwencji… Jednakże resztę życia spędził na uboczu świata artystycznego.

Come back Duchampa w latach 60. był triumfalny. Dostrzeżenie w nim prekursora najgłębszych zmian zachodzących w sztuce dokonało się w ostatnich latach jego życia. Zmian w rozumieniu twórczości i roli artysty. On sam zdążył jeszcze zażyć tego triumfu i składanych mu hołdów.

W latach 60. pojawiły się kierunki, których bezpośrednim prekursorem był Duchamp: konceptualizm, nowy realizm oraz pop-art.

Jeśli chcemy w nim dostrzec prekursora, to nie zapominajmy również o rozwijających się w latach 60. nowych formach sztuki, jak performans czy happening. Duchampowskie partie szachów rozgrywane z pięknymi, nagimi kobietami są przecież rodzajem performansu. Nagle coś, co dotąd uchodziło za dadaistyczne wygłupy, zostało uznane za działanie otwierające nowe perspektywy przed sztuką.

Marcel Duchamp, człowiek, który z pisuaru uczynił dzieło sztuki, a Monie Lisie dorysował wąsy?

To jest właśnie ten stereotyp, który do niego przylgnął. Marcel Duchamp na pewno nie jest sprawcą śmierci sztuki, tylko promotorem jej wielkiej przemiany.

Nie mogę o to nie zapytać. Czy mieliśmy w historii sztuki do czynienia z większym „żartownisiem”?

Nie widziałabym w nim „żartownisia”, ale wcielenie błazna w głębokim rozumieniu tej postaci i jej roli w kulturze. Błazna, który kpi ze świata, bo jest mądrzejszy niż wszyscy inni dokoła.

***

Prof. Maria Poprzęcka z Wydziału Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego jest historykiem sztuki, badaczką dziejów myśli o sztuce, teorii i krytyki artystycznej od antyku do współczesności. Autorka wielu książek, m.in. „Akademizm” (1989 r.), „Pochwała malarstwa” (2000 r.), „Inne obrazy. Oko, widzenie, sztuka. Od Albertiego do Duchampa” (2008 r.), „Uczta bogiń. Kobiety, życie i sztuka” (2012 r.), „Na oko” (2016 r.). Od 2018 r. jurorka w kapitule profesorskiej Nagrody Naukowej POLITYKI.

Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama