Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Zmarła Joanna Kołaczkowska. Mistrzyni. Trudno wyobrazić sobie bez niej scenę kabaretową

Joanna Kołaczkowska Joanna Kołaczkowska Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl
Joanna Kołaczkowska wyłączyła się z publicznej aktywności, gdy zdiagnozowano u niej nowotwór. Wszyscy wierzyli, że wkrótce wróci. Miała zaledwie 59 lat.

„Niemożliw” – piszą fani w sieci. „Możliw” to neologizm wymyślony przez Hrabi. Joanna Kołaczkowska była mistrzynią słowotwórstwa, choć na taki scenariusz nie ma dobrych słów. „Była nie tylko aktorką, ale literatką sceny. Masłowską estrady”, pisze na Facebooku Mariusz Szczygieł. „To była najlepsza Joanna w tym smutnym kraju nad Wisłą”, dodaje Jacek Dehnel. „Nie zapomnę naszych studenckich lat, zielonogórskiego klubu Gęba, Świnoujścia i festiwalu FAMA, kiedy świat pachniał beztroską, radością i wolnością, i kiedy Ty słuchałaś jak szalona Cocteau Twins”, wspomina dziennikarka Marzena Rogalska.

Kabaret Hrabi, do którego Joanna Kołaczkowska należała, w kwietniu podał, że sytuacja jest poważna. Nowotwór. Właśnie miała ruszyć trasa z piosenkami z repertuaru kabaretu Potem. Występy były przesuwane, a potem organizowane z udziałem specjalnych gości i dla niej – środki szły na leczenie. Dziś rano bliscy poinformowali, że „cud nie nastąpił”. „Przyszło Jej zmierzyć się z najgorszym i najbardziej agresywnym przeciwnikiem. Walczyła dzielnie, z godnością, z nadzieją. My razem z Nią. Wyczerpaliśmy niestety wszystkie dostępne formy leczenia”.

I dalej: „Zostawiła po sobie ogromną wyrwę, której niczym nie da się zapełnić. W nas – ludziach, którzy byli z Nią blisko, którzy dzielili z Nią scenę i życie. I w świecie sztuki, który był Jej przestrzenią, Jej domem, Jej oddechem, a Ona była jego najpiękniejszym uosobieniem. Jej talentu nie da się porównać – był zjawiskiem. Jej obecność – darem. Jej odejście – stratą nie do ogarnięcia”.

Kołaczkowska, jasny punkt sceny

To prawda, powstała olbrzymia wyrwa. Joanna Kołaczkowska była zawsze centralnym punktem skeczów i scen. Rozbrajająco komiczna. Jak to się banalnie mówi: miała dystans do siebie. Nazywana Aśką, Asiorem i Chudą, bo z domu Chuda. Uprawiała kabaret w starym dobrym stylu, inteligentnie zabawny, często piosenkowy. Śpiewała również świetnie, charakternie, miała głos jak dzwon.

Hrabi, ale i poprzednie projekty Kołaczkowskiej w ogóle nie były polityczne, choć pojawiał się już taki trend na scenie – bardziej niż palące, bieżące sprawy jej kolejne zespoły wolały obśmiewać obyczajowość, stereotypy, absurdy codzienności, związków romantycznych i generalnie międzyludzkich. Ten kabaret to była ucieczka od rzeczywistości, widowisko, ale i słuchowisko. Na scenie Kołaczkowskiej akompaniował zawsze przy fortepianie Łukasz Pietsch, jej menedżer, kompozytor, tekściarz. W ekipie byli jeszcze – i są – Dariusz Kamys i Tomasz Majer. „Politykę, religię, rzeczywiście, omijamy szerokim łukiem. Zajmują nas głównie relacje międzyludzkie, to dla nas najważniejszy temat – mówiła Kołaczkowska „Polityce”. – Podpatrujemy siebie, swoich znajomych, i próbujemy to później ograć na scenie. Polacy najlepiej się bawią, kiedy odnajdują u siebie albo w swoim najbliższym otoczeniu pewne cechy z granej postaci”.

Joanna Kołaczkowska wywodzi się z zielonogórskich środowisk kabaretowych. Zaczynała w Drugim Garniturze. Przez dziesięć lat była członkinią legendarnego kabaretu Potem, wychowanką Władysława Sikory. Tu uczyła się fachu i przecierała szlaki m.in. obok właśnie Kamysa, prywatnie jej szwagra. Kołaczkowska i paru członków grupy Potem stworzyło też wytwórnię filmów A’Yoy, produkującą głównie krótkie, „krindżowe”, zabawne klipy (dostępne na YouTubie) czy pełnometrażową „Baśń o ludziach stąd”.

Kabaret Hrabi. Od lewej: Tomasz Majer, Łukasz Pietsch, Dariusz Kamys, Joanna KołaczkowskaKamila Markiewicz/mat. pr.Kabaret Hrabi. Od lewej: Tomasz Majer, Łukasz Pietsch, Dariusz Kamys, Joanna Kołaczkowska

Potem, potem Hrabi

Hrabi zawsze miał podobny sznyt do Potem, też traktuje kabaret jak sztukę – latami grywał konkretne, tematyczne programy, a gdy wyemitowała je telewizja i powstał zapis na DVD, już do nich nie wracał. Członkowie grupy nie chcieli się powtarzać i odcinać kuponów. Dowcip powtarzany do znudzenia już tak nie bawił. „Odczuwamy trochę zmęczenie widowni kabaretem. Zwłaszcza kabaretem w telewizji. Mam wrażenie, że ludzie mają już trochę powyżej uszu składanek, kabaretonów. Takiej pulpy kabaretowej, w której widownia nie do końca jest się w stanie odnaleźć. Wszystkie kabarety wyglądają tak samo: jedna scenografia, światła, tańczące pary. Liczy się show. Myśmy się w to nie wpakowali. Unikamy takich imprez” – mówiła Kołaczkowska „Polityce”.

To jest też ten rodzaj kabaretu, który nie boi się improwizacji i braku scenariusza. Joanna Kołaczkowska występowała m.in. w telewizyjnym serialu „Spadkobiercy” opartym całkowicie na improwizacji – aktorzy znali tylko ogólny zarys scen tej absurdalnej telenoweli z udziałem m.in. Artura Andrusa, Roberta Górskiego i Agnieszki Litwin.

Joanna Kołaczkowska grywała również w teatrze, wystąpiła m.in. w spektaklach warszawskiego Teatru Polonia „Dżdżownice wychodzą na asfalt” i „Kobieta z widokiem na taras” Stanisława Tyma, z którym dobrze się znała. Humor mieli podobnie nienachalny. Kołaczkowska pisała felietony, prowadziła autorski „Blog Partyzancki”, potem audycje radiowe: w Trójce („Myślę, więc uważam”) i Radiu Nowy Świat („Koncert życzeń” z Wojciechem Malajkatem, serial kryminalny jej autorstwa „Porucznik Jagoda Hyc”). Z Szymonem Majewskim nagrywała podkast „Mówi się”. Odnalazła się świetnie w nowych mediach i social mediach. Kapitalne filmiki nagrywała na Instagramie m.in. z Filipem Cembalą.

„Wierzymy, że gdziekolwiek teraz jesteś – roześmiana, jasna, wolna – niesiesz innym swój śmiech, tak jak nam niosłaś nadzieję i radość, nawet w najciemniejsze dni” – piszą bliscy Kołaczkowskiej w social mediach. Ten śmiech był unikalny, nie zostanie zapomniany.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną