Wojna, dyżurny temat gier wideo, niemal zawsze przedstawiana jest z jednakiej perspektywy – walczącej z bronią w ręku mniejszości. Bywa głównie rozrywką: naiwną baśnią o godnym pieśni herosie lub zimną strategią polegającą na przesuwaniu figurek po planszy. Kontestujące obłęd wojny pacyfistyczne protest gry zdarzają się rzadko, a pokazujące wojnę tak, jak doświadcza jej niewidoczna na pierwszym planie cywilna większość – niemal nigdy. Stworzona przez Polaków z 11 bit studios „This War of Mine” zaprasza nas jednak tam, gdzie inni twórcy gier nie mają odwagi się zapuszczać: do ruin, w których ukrywają się przerażeni mieszkańcy ostrzeliwanych miast.
To mogło być Sarajewo, dziś Donieck, jutro Lublin. Dowolne miasto, w którym wszyscy żyją zwyczajnym codziennym życiem i nie wierzą, że dotknie ich wojna. Wojna to przecież coś, co przytrafia się innym. Daleko stąd, w obcym świecie, w zamkniętym rozdziale historii. Bohaterowie gry „This War of Mine” to ludzie tacy jak my, którzy próbują przeżyć w niszczonym przez armie umierającym mieście. Były restaurator, prawniczka, piłkarz, matematyk. Wieczorami wypuszczają się na szaber, za dnia klecą w swej kryjówce narzędzia, kolektory na deszczówkę, hodują lecznicze zioła, pędzą bimber, który posłuży jako waluta w handlu wymiennym, gotują marną strawę ze zdobytych z narażaniem życia produktów. Głodują, chorują, walczą z próbującymi ich okraść rabusiami, marzną, umierają. Przywiązując się do swych bohaterów, po pierwszej śmierci chcemy natychmiast zacząć opowieść od początku. Wytresowani przez tradycyjne gry, odruchowo przyjmujemy, że protagonista umarł przez nasz błąd. Z czasem przychodzi zrozumienie, że to nie my zawiniliśmy – że taka po prostu jest wojna. „This War of Mine” pokazuje ją w całym jej koszmarze, bez retuszu. To jedna z najlepszych gier tego roku i najwybitniejszy polski tytuł obok „Zaginięcia Ethana Cartera”.
This War of Mine, 11 bit studios, Windows, Linux, OS X, GOG.com