Pamiętam, jak na Żoliborzu, gdzie mieszkam, z kościoła Popiełuszki wychodził pochód solidarnościowy. Dołączyłam i nagle pan, który idzie koło mnie, mówi: no, to nareszcie zrobi się porządek z tymi Żydami, z tą całą żydokomuną, która wypija z nas krew od stu lat. No, to odłączyłam się od tego pochodu, bo to o mnie było i o moim ojcu, który strzelił sobie w głowę na tę okoliczność, że był tą żydokomuną”. W ten sposób Bożena Umińska-Keff (autorka głośnego niedawno „Utworu o matce i ojczyźnie”) opowiada o tym, jak przeżywała czas solidarnościowych uniesień.
Przykład ten świetnie charakteryzuje rozmówców Katarzyny Bielas. To „odłączeni” – ci, którzy odmawiając dostosowania się do standardów postępowania narzucanych przez polską mentalność – mają odwagę i siłę, by żyć w zgodzie ze sobą. Wśród rozmówców Bielas w „Dzianinie z mięsa” znalazły się same nietuzinkowe postaci – Izabela Filipiak, Krystian Lupa, Krzysztof Wodiczko, Andrzej Barański... Czy rozmowy Bielas są ekshibicjonistyczne? Tak, i co z tego? Zarzut ekshibicjonizmu, „niekulturalności” stawiamy często temu, przed czym odczuwamy lęk. Rozmowy Bielas – wyrwane z gazetowego kontekstu – sprawiają łącznie niesamowicie mocne wrażenie. Podobnych emocji nie dostarczyła mi od dawna żadna polska książka. To nie tylko świetne dziennikarskie „kawałki”, to cały projekt wymierzony w polską stadność, głupotę, niewrażliwość. Jeśli chodzi o wywiad, Bielas jest dziś dla mnie w skali Polski absolutną mistrzynią.
Katarzyna Bielas, Dzianina z mięsa. Rozmowy, Wołowiec, Czarne 2009, s. 464