Muzyka

Elektryczny XIX wiek

Recenzja płyty: Neil Young, "Americana"

materiały prasowe
Nie jest to płyta najważniejsza w jego dorobku, ale udana i silnie naznaczona autorskim piętnem.

Tytułowa „Americana” to wszystkie tradycyjne gatunki północnoamerykańskiej prowincji – z folkiem i country na czele – zjednoczone pod tym terminem w ostatnich dwóch dekadach, kiedy to przyszło im od nowa podbijać publiczność, także tę najmłodszą. To potężna koalicja, którą tworzą wybitni muzycy, w dużej mierze ze sceny alternatywno-rockowej, bo w tym czasie i country, i folk zyskały w tych kręgach mnóstwo fanów. Neil Young łączy tych ludzi jak mało kto. 66-latek z Kanady pozostaje niezmiennie ikoną środowiska młodych rockmanów, a w repertuarze ma zarówno folk, rock, jak i country. Po raz kolejny odwołuje się do tradycji, zbierając na nowej płycie zestaw folkowych klasyków, ale nierzadko mocno odmienionych, w elektrycznych wersjach jego stałego zespołu Crazy Horse.

Nie jest to płyta najważniejsza w jego dorobku, ale udana i silnie naznaczona autorskim piętnem. „Oh Susannah” czy „Clementine”, piosenki z XIX w., znane z podręczników historii i westernów, potraktował bardzo luźno, a finałowe „God Save the Queen” Young – jako Kanadyjczyk będący poddanym brytyjskiej królowej – dorzucił do zestawu z ewidentną przekorą.

Neil Young, Americana, Reprise

Polityka 25.2012 (2863) z dnia 20.06.2012; Afisz. Premiery; s. 69
Oryginalny tytuł tekstu: "Elektryczny XIX wiek"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną