Portishead, w latach 90. sztandarowy przykład trip-hopu, mrocznej muzyki łączącej elektroniczne brzmienia z psychodelicznymi klimatami, odzywa się po całej dekadzie milczenia. Płyta „Third”, wbrew tytułowi nie trzecia, ale czwarta w dorobku angielskiej grupy, nie jest jednak prostym przypomnieniem jej obecności na rynku, ale – jak wszystko wskazuje – całkiem nową odsłoną w karierze. Mamy tu niby ten sam ekscytujący głos Beth Gibbons, podobne łamanie rytmu i faktury brzmienia, a nawet tę samą skłonność do podważania przyzwyczajeń fanów, tyle że teraz wszystkie te elementy układają się w idiom muzyczny jakby z innej planety.
Ta muzyka nie tylko porusza, ona straszy jak najbardziej wyrafinowany horror. Niepokój – oto pierwsze wrażenie, jakie przychodzi po wysłuchaniu „Third”. Album zaczyna się od nerwowego rytmu w utworze „Silence”, potem atmosfera robi się zarazem gęsta i chłodna, by wreszcie zaskoczyć nas zupełnie w piosence „Magic Doors”, w której piękny śpiew Beth Gibbons wpada w kolizję z freejazzowymi partiami saksofonu. Kiedy płyta się kończy, nawet cisza nie daje nam spokoju. I zdaje się, że o to właśnie chodziło.
Portishead, Third, Island
- Kup płytę w merlin.pl