Teatr

Irydion Seweryna

Recenzja spektaklu: "Irydion", reż. Andrzej Seweryn

Krzysztof Kwiatkowski (w zbroi) w roli tytułowej. Krzysztof Kwiatkowski (w zbroi) w roli tytułowej. Bartosz Krupa / East News
Teatr Polski w Warszawie obchodzi stulecie. W 1913 r. dyrektor Arnold Szyfman zainaugurował jego działalność „Irydionem”, klasyczną tragedią Zygmunta Krasińskiego, co było wyzwaniem rzuconym warszawskiej publiczności, słynącej z tego, że chodziła tylko na sztuki lekkie, łatwe i przyjemne, z gwiazdami w obsadzie.

W 2013 r. gest Szyfmana powtarza obecny dyrektor Polskiego Andrzej Seweryn. Zaczyna sprytnie: przed wyreżyserowanym przez siebie spektaklem czyta słowa Maurycego Mochnackiego o koszmarnym guście stołecznych widzów. Konkluzja jest oczywista: jeśli komuś nie spodoba się „Irydion” Seweryna, wpisze się w obraz nakreślony przez Mochnackiego. Dowodem naszego dobrego gustu będzie oklaskiwanie przypowieści o niszczącej sile zemsty i ocalającej sile miłości.

Irydion (Krzysztof Kwiatkowski), Grek zaprogramowany przez ojca i mentora do walki z imperium rzymskim o wolność umiłowanej ojczyzny, poświęca na ołtarzu swej misji siostrę (Anna Cieślak), ukochaną (Marta Kurzak) i własną duszę. Można tu próbować doszukiwać się aluzji do dzisiejszych polityków i ich wyborców – mających poczucie krzywdy, żądnych odwetu, chętnie powołujących się na krzyż, ale już nie na chrześcijańskie wartości. Jednak spektakl Seweryna nie ma współczesnych odniesień. To rodzaj pompatycznej, pełnej wielkich słów i gestów opery bez arii. Ogląda się z szacunkiem dla trudu twórców, trudno jednak nie zauważyć, że także dla zmagających się z tekstem aktorów to już tylko historia teatru.

 

Zygmunt Krasiński, Irydion, reż. Andrzej Seweryn, Teatr Polski w Warszawie

Polityka 06.2013 (2894) z dnia 05.02.2013; Afisz. Premiery; s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Irydion Seweryna"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Afera upadłościowa, czyli syndyk złodziejem. Z pomocą sędziego okradał upadające firmy

Powstała patologia: syndycy zawyżają koszty własnego działania, wystawiają horrendalne faktury za niestworzone rzeczy, sędziowie to akceptują, a żaden państwowy urzędnik się tym nie interesuje. To kradzież pieniędzy, które należą się przede wszystkim wierzycielom.

Violetta Krasnowska
12.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną