Cicha rywalizacja wielkich muzeów narodowych rozwija się w najlepsze, ku naszej – widzów – radości. Warszawa zaprasza na wystawę Marka Rothki. Kraków odpowiedział na nią ekspozycją innego światowej sławy malarza ubiegłego wieku. Tym razem udało się pozyskać 25, w większości wielkoformatowych, prac Chilijczyka Roberto Matty. A właściwie obywatela świata, bo głównie przemieszkiwał w Paryżu, Nowym Jorku, Rzymie. Łączony jest przede wszystkim z surrealizmem, i słusznie, bo jego prace wyraźnie kojarzą się z poetyką marzeń sennych czy odmiennych stanów świadomości. Zazwyczaj zapełnionych biomorficznymi formami, które idealnie nadają się do umysłowych zabaw typu: „Co widzicie na tym obrazie?”.
Matta genialnie balansował między abstrakcją a figuratywnością, między pobudzaniem emocji widza a drażnieniem jego intelektu. Ciekawił go kosmos i nauka, ludzka psychika i polityka, a także to, co stworzyła cywilizacja – wszystkie te obszary znajdowały jakieś odzwierciedlenie w jego enigmatycznych obrazach. Sam o sobie mówił: „poprzez obrazy stworzyłem sobie świat, coś na kształt Uniwersum, z rytuałem, w którego centrum jestem całkiem sam, jak Robinson Crusoe”. To Uniwersum, które bardzo wciąga.
Matta. Człowiek i Wszechświat, Muzeum Narodowe w Krakowie, wystawa czynna do 29 września