Pod intrygującym tytułem kryje się kilka najnowszych projektów laureatki Paszportu POLITYKI sprzed trzech lat. Artystka wytrwale eksploruje możliwości, jakie daje fotografia, inspirowana w równym stopniu możliwościami, co ograniczeniami tego medium. I nawet jeśli wkracza na inne terytoria (np. rzeźby, jak w projekcie „Selfie”), to zawsze w ostatecznym rozrachunku chodzi o zdjęcia. Nie zmienia się także „ideologiczne pole” zainteresowań Grzeszykowskiej. Korzystając zazwyczaj z własnego wizerunku i różnych możliwości autokreacji, bada problemy związane z tożsamością płciową i seksualnością oraz z różnymi kontekstami obrazu kobiety we współczesnej kulturze. A jednak o znużeniu mowy być nie może, bo każdy kolejny projekt artystyczny niesie ze sobą świeży, niekiedy zaskakujący, koncept lub rozwiązania formalne. Tak jest np. z cyklem „Halina”, w którym autorka wykorzystuje intymne akty kobiece, które przed wielu laty wykonał Wojciech Zamecznik, fotografując swą żonę Halinę. Zdjęcia poddaje fragmentyzacji, a następnie ponownie „składa”, ale z wykorzystaniem fragmentów obrazów własnego ciała, dając w ten sposób okazję do ciekawych interpretacyjnych spekulacji. „Iranian Still Films” to z kolei kolejna próba dyskursu ze słynnym cyklem Cindy Sherman, o tyle intrygująca, że tym razem uwzględniająca silne muzułmańskie standardy kulturowe. Dla miłośników talentu artystki i dla miłośników konceptualnej fotografii to cenna ekspozycja.
Aneta Grzeszykowska, Halina i Frankenstein, Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie, wystawa czynna do 19 marca