Ludzie i style

Reklama Eurobanku zupełnie jak film „Co robimy w ukryciu”

Kadr z reklamy Eurobanku Kadr z reklamy Eurobanku Youtube
Agencja Leo Burnett Warszawa przygotowała dla banku reklamę, która bardzo silnie kojarzy się z komedią Taikii Waititiego i Jemaine’a Clementa. To jeszcze inspiracja czy już plagiat?

Taika Waititi to nowozelandzki filmowiec, dziś najbardziej znany jako nieco postrzelony reżyser filmu „Thor: Ragnarok”, który dołączył do kinowego świata Marvela w ubiegłym roku i swoją osobowością (i całkiem niezłym filmem) podbił serca fanów superbohaterów. Wielu widzów kojarzy też jego wcześniejsze, dużo ciekawsze dzieło – komedię „Co robimy w ukryciu”, w której grał główną rolę, poza tym był jej współreżyserem i współscenarzystą.

„Co robimy w ukryciu” w gęstym sosie absurdu

„Co robimy...” to obraz, który bierze się za temat ograny do bólu, czyli wampiry. Podchodzi do niego jednak w bardzo świeży i zaskakujący sposób, bo pozuje na mocumentary, czyli fikcyjny dokument, w którym ekipa odwiedza dom zamieszkiwany przez nowozelandzkie wampiry. Oprowadzana przez dosyć przyjaźnie nastawionego Viago (Waititi), poznaje jego współlokatorów, ich zwyczaje, obserwuje realia życia krwiopijców we współczesnym świecie. Wszystko to zaś podane w gęstym sosie absurdu i komedii, która wyśmiewa klisze i stereotypy dotyczące wampirów. Dziwaczna muzyczka i celowo kiepskie efekty specjalne tylko podkreślają tę niecodzienną atmosferę.

Pomysł wydaje się oczywisty, ale przed Waititim i jego kolegą, Jemainem Clementem, nikt na podobny nie wpadł (a jeżeli wpadł, światowa popkultura nic o tym nie wie, bo się nie przebił). Oczywiście ani wampiry nie są nowym tematem, ani nawet komedie z nimi w rolach głównych. Mimo to trudno znaleźć film choćby zbliżony w formule do obrazu Nowozelandczyków, bo „Zmierzch” to podejście romansowe, „Tylko kochankowie przeżyją” melancholijne, „Blade” akcyjne, „30 dni mroku” horrorowe, a „Dracula – wampir bez zębów” to może i komedia, idąca jednak o wiele dalej w sferze absurdu.

Reklama z wampirami

I tu docieramy do wątku polskiego – do reklamy, którą na zlecenie Eurobanku przygotowała agencja Leo Burnett Warszawa. Oto mamy trzech wampirów współlokatorów. I tu film udaje mocumentary, w którym scenki z życia krwiopijców przerywane są fragmentami wywiadów z nimi. I tu ich egzystencja pokazana jest przez komediowo-absurdalny pryzmat. Tak jak w „Co robimy w ukryciu” bohaterowie nie mogli wejść do klubu nocnego, dopóki ktoś ich nie zaprosił, tak i tu pojawiają się problemy, np. ze zdjęciem na randce, wizytą w siłowni i odbiciem w tamtejszym lustrze. Na koniec, gdy pewien wiekowy stwór ma problem z płatnością, pojawia się Piotr Adamczyk i zachwala bank.

Pytany o podobieństwa dyrektor kreatywny agencji Maciej Porębski odpowiada: „Motyw wampirów od tysięcy lat jest obecny w wierzeniach ludowych, skąd trafił do kanonu ikon kultury popularnej. Najsłynniejszym wampirem był hrabia Dracula. Przypisywane mu atrybuty stały się cechami wyróżniającymi cały wampirzy ród. (...) Kampania wykorzystuje tę wiedzę i jest inspirowana różnymi dziełami. Elementy powtarzające się w utworach o tej tematyce są jedynie cechami charakterystycznymi dla danego stylu czy koncepcji” (za WirtualneMedia.pl). W skrócie: jaki jest wampir, każdy widzi, więc robiąc reklamę z wampirami, korzystaliśmy jedynie z wizerunku tych stworów w popkulturze.

Łudzące podobieństwa

Ale nie o to chodzi. Bo Waititi i Clement wampirów nie wymyślili. Za to już oni wpadli na formułę pokazywania ich jako bohaterów komediowego paradokumentu. Porębski mówi o inspirowaniu się wieloma dziełami – ale gdzie jeszcze można spotkać coś podobnego do filmu Nowozelandczyków?

Podobieństw formy między „Co robimy w ukryciu” i reklamą Eurobanku nie da się zbyć. Pomińmy, że i tu, i tu mamy bohatera imieniem Vlad, bo ten element to oczywiste nawiązanie do Drakuli. Ale przejdźmy do szczegółów – jak muzyka, przedstawianie bohaterów poprzez podpis „Imię, wiek” czy samo to, że mamy trójkę współlokatorów w różnym wampirzym wieku, a jeden, najstarszy, ubiera się bardzo staromodnie (czy to taki oczywisty pomysł, że kilkusetletni wampir w 2018 roku będzie nosił stare ciuchy, a nie wtopi się w otoczenie czymś bardziej współczesnym?). Wreszcie dochodzi ten pomysł na zwiastun, w którym pokazujesz śmieszną codzienność wampirów, zmagających się z naszym światem.

Zresztą przyjrzyjmy się bohaterom. Polski Felix to odpowiednik Viaga (i w guście modowym, i charakterze, i w tym, że przewodzi grupie), Vlad to w zasadzie Vlad, czyli podrywacz i „luzak”, a Maciek robi trochę za Nicka, który w „Co robimy...” pojawia się nieco później – jako „najświeższy” z wampirów.

Nie działa argument, że Leo Burnett dodał do tej idei przeniesienie krwiopijców na polski grunt, bo panowie może i w Polsce są, ale wszystko, co widzimy w reklamie, w zasadzie mogłoby trafić do scen wyciętych z nowozelandzkiej produkcji. Tu, poza maluchem, nie ma żadnej lokalizacji pomysłu.

Co z prawami autorskimi?

W tym kontekście niezwykle ciekawie wypada też wypowiedź Roberta Sosnowskiego, dyrektora zarządzającego Biura Podróży Reklamy, który WirtualnymMediom powiedział: „Zapewne można dopatrzyć się w reklamie Eurobanku inspiracji zwiastunem filmu »Co robimy w ukryciu«. Ale w sztuce, reklamie, filmie dawno wszyscy machnęli na to ręką. Żyjemy w czasach nieustannych inspiracji i przetwarzania informacji. Najlepszym przykładem tego jest Tarantino, który robi to w filmie”. Dodaje też: „Gdyby reklama »Co robimy w ukryciu« była reklamą banku, a nie filmu, to można powiedzieć, że twórcy Eurobanku posunęli się za daleko”.

Jest tu jakieś pomieszanie i próba uników, bo reklama i film nie są czymś całkowicie różnym. Zwłaszcza reklama – jak ta Eurobanku – która film udaje. Toż Piotr Adamczyk i opisywana przez niego oferta banku pojawiają się mniej więcej w ostatnich dziesięciu sekundach filmu, który trwa minutę i czterdzieści sekund. Wcześniejsze półtorej minuty to żadna reklama, a quasi-zwiastun filmu. I te półtorej minuty wygląda jak żywcem przeklejone z „Co robimy w ukryciu” – Adamczyk wydaje się doczepiony na siłę. Nie mówimy tu więc o jakiejkolwiek zmianie medium, bo to jest identyczne.

Martwią przy tym bardzo słowa Sosnowskiego, który twierdzi, że na takie kwestie „dawno wszyscy machnęli ręką”, i próbuje wspierać się Tarantino, nie rozumiejąc różnicy między cytowaniem wielu, wielu dzieł (co amerykański reżyser uwielbia) a wzięciem formuły z jednego dzieła i przełożeniem jej na dzieło drugie.

Czy agencja Leo Burnett „machnęła ręką” także na kwestie praw autorskich? Czy uznano, że widzowie nie rozpoznają tak oczywistej i nadmiernej inspiracji nowozelandzkim horrorem komediowym? Kwestię, czy mamy do czynienia z plagiatem, rozstrzygnąć może tylko sąd, nie sposób jednak – znając film Waititiego i Clementa – nie widzieć w reklamie Eurobanku znamion takiego plagiatu.

Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama