Ludzie i style

Alpejskie topstacje

Alpejskie topstacje Alpejskie topstacje Max Kramer / Unsplash
Ważną wskazówką jest to, czy kurort należy do któregoś z prestiżowych alpejskich stowarzyszeń.

Odpowiedzieć na pytanie o najlepsze ośrodki narciarskie Alp jest równie trudno, jak doradzić w kwestii doboru idealnych butów czy nart. Parę sposobów jednak jest!

Kłopot bierze się stąd, że – po pierwsze – każdy ma przecież swoje upodobania, zaś o gustach się, jak wiadomo, nie dyskutuje. Jedni uwielbiają stacje wielkie, oferujące setki kilometrów przygotowanych tras (choć prawde mówiąc w trakcie urlopu rzadko uda się je wszystkie przejeździć, a zresztą nie o to w sumie chodzi). Inni przeciwnie – wolą ośrodki kameralne, których stoki można poznać od A do Z. Są tacy, którzy jeżdżą jedynie po wyratrakowanych zboczach, ale też tacy, którzy uciekają w puch czy do lasu. Mamy fanów zaawansowanych technologicznie kolejek oraz wyciągów z podgrzewanymi i ergonomicznymi (tak, tak – są już takie) kanapami oraz amatorów skitourowej wyrypy w nieskażonej infrastrukturą górskiej scenerii. Niektórzy podczas zimowego urlopu łączą narty z innymi rozrywkami – także tymi niekoniecznie, by tak rzec, sportowej natury. Ba, czasem narty okazują się jedynie dodatkiem do godzin spędzanych w spa czy barach. Ale można też wciąż spotkać pasjonatów, którzy ruszają w góry pierwszą kolejką i jeżdżą aż do zamknięcia wyciągów. Znaczenie mają wreszcie narciarskie umiejętności i kondycja – jedni szukają zboczy wymagających, inni znajdują frajdę na tych łagodniejszych i szerszych.

Alpejskie topstacjeMarkos Mant/UnsplashAlpejskie topstacje

Problemem jest i to, że… jest z czego wybierać. W samej Szwajcarii jest 237 różnej wielkości stacji zimowych. W Austrii tylko w Tyrolu ośrodków narciarskich jest ponad 80. A do tego dochodzą przecież Karyntia, Ziemia Salzburska czy Vorarlberg. We Francji w Alpach Północnych można jeździć w 85 obszarach narciarskich, a w Alpach Południowych – w 16. We Włoszech od kurortów też jest gęsto – czy to w Południowym Tyrolu, czy w regionie Trentino, ale też choćby w Alpach Retyckich (Bormio i cała Alta Valtellina).

Wstępną orientację co do poziomu potencjalnego celu wyjazdu mogą dać naturalnie strony internetowe samych stacji i regionów. Dziś, w dobie komunikacji cyfrowej, nie sposób bowiem kreować na nich ulukrowionej wizji swojego ośrodka – próba takich fałszerstw od razu spotka się z ripostą tych, którzy na miejscu przekonali się o jego poziomie.

Świetną bazą porównawczą są też portale firm specjalizujących się w organizowaniu wyjazdów zimowych – w Europie, przykładowo, jedną z największych z nich (i szczycącą się dwudziestoletnim doświadczeniem na rynku) jest SnowTrex. Dzięki nim pod jednym adresem znaleźć na można opisy dziesiątek kurortów – i to często z precyzyjnymi sugestiami o ich charakterze, a czasem również opiniami gości.

Alpejskie topstacjeMike Muller/UnsplashAlpejskie topstacje

Wskazówką może być też to, czy kurort należy do któregoś z prestiżowych alpejskich stowarzyszeń. Największą bodaj chluba jest przynależność do klubu „The best of the Alps”. Liczy on ledwie 12 członków. Ale za to jakich! Chamonix-Mont-Blanc, Cortina d’Ampezzo, Crans-Montana, Davos Klosters, Garmisch-Partenkirchen, Grindelwald, Kitzbühel, Lech Zürs am Arlberg, Megève, Seefeld, St. Anton am Arlberg i St. Moritz. Te nazwy mówią wszystko. W każdym przypadku chodzi o połączenie alpejskiej tradycji z własnym stylem i klimatem. Wszak, jak przekonuje Martin Dalsass, jeden z najbardziej uznanych chefów kuchni w St. Moritz, „doskonałość bywa nudna i tylko odstępstwa od niej dają szansę na przygodę i rozwój”.

Do tego dochodzą rozmaite certyfikaty. Udając się do Tyrolu warto choćby sprawdzić, czy rozważana stacja posiada lokalną homologację Pisten-Gütesiegel, która zapewnia stosowny poziom przygotowania tras – a zatem i bezpieczeństwa.

W podjęciu decyzji użyteczne mogą okazać się wreszcie rozmaite rankingi – zwłaszcza te, w których dobrze sprecyzowane są kryteria oceny bądź też poziom sugestii wynika z doświadczenia autorów. Przykładem cenione klasyfikacje ogłaszane przez narciarskie portale skiresort.de, skibebiete-test.de, snowpak.com czy plebiscyt prowadzony przez wspomniany SnowTrex. Klienci firmy (co ważne: bezpośrednio po powrocie z urlopu) oceniają m.in. serwis, wyżywienie i wyposażenie obiektów, jakość terenu narciarskiego, dodatkowe świadczenia (kursy narciarskie i snowboardowe itp.) oraz stosunek jakości do ceny. Stacje z najwyższymi notami honorowane są w każdym sezonie wyróżnieniem SnowTrex-Award.

Alpejskie topstacjeBoris Misevic/UnsplashAlpejskie topstacje

Pomocna może być, last but not least, propaganda szeptana, czyli opinie znajomych, którzy mieli frajdę pojeździć w ciekawym miejscu. Dlatego pozwolę sobie i ja przedstawić listę swoich alpejskich faworytów.

Oto zatem moje stoki (w losowej, choć nie do końca J, kolejności):

Santa Caterina Valfurva – bo cisza, mikroklimat (a więc przedniej jakości śnieg), zróżnicowane trasy (także alpejskiego Pucharu Świata) i ciekawe, a dość bezpieczne, off pisty, a wreszcie risotto z leśnymi grzybami w chacie Palu oraz pizze maestro Elio Ungaro (zdobywcy 6. miejsca w mistrzostwach świata w przyrządzaniu tego specjału w 1997 roku i tytułu Pizzaiolo w 1993). I można tam wciąż spotkać biegająca na nartach Justynę Kowalczyk. Na dodatek niedaleko leży Bormio (też z trasami Pucharu Świata, ale z rzymskimi termami i średniowiecznymi zabytkami) oraz Livigno (również z mikroklimatem, a więc świetnym śniegiem, oraz ze strefą wolnocłową);

Zermatt – bo widok na najpiękniejszą górę świata, czyli Matterhorn (taki, że aż trudno tam jeździć na nartach), szacunek dla górskiej tradycji i Natury w samym kurorcie oraz możliwość pojechania na espresso doppio na włoską stronę;

Tignes/Val d’Isere (czyli Espace Killy) – bo wielkie przestrzenie, Mont Blanc na horyzoncie oraz zacne wspomnienia (Zdzisiu, Marku, Jean – dziękuję za firn!);

Tre Cime Dolomity (do niedawna Sextner Dolomiti) – bo trasy i świetne, i – jak to w Południowym Tyrolu – najlepiej bodaj w Europie przygotowane (a do tego skały Tre Cime Dolomity, speck i lagrein);

La Grave/Le Meije – bo żadnego z tamtejszych zboczy nie ubijają ratraki, nie ma więc żartów;

St. Anton am Arlberg – bo jak pada (a pada często), to puchy tam wielkie;

Ski Juwel Alpbachtal/Wildschönau – bo to najpiękniejsza wioska Alp z zacnymi stokami (i historyczną rolą w budowaniu idei wspólnej Europy – zresztą z udziałem Polaków z kręgu Jerzego Giedroycia i paryskiej „Kultury”);

Heiligenblut – bo tam zawsze jest zacisznie – tak w osadzie, jak na zboczach. I zawsze (chyba, że pada) z majestatem Großglocknera na bardzo bliskim horyzoncie. No i jeździłem tam z Jędrkiem Bargielem!;

Hochzillertal/Hochfügen – bo są tam i szerokie zbocza dla rodzin, i przestrzenie oraz lasy do jazdy w terenie. A także wybitna kuchnia w Wedelhütte na grani (2350 m n.p.m.);

Alta Badia – bo jest tam pucharowy zjazd Gran Risa i impreza pod nazwą Wine Ski Safari;

Alpejskie topstacjeMarcus Lofvenberg/UnsplashAlpejskie topstacje

PS Do tego już spoza Alp dorzucić muszę:

Kasprowy Wierch/Goryczkowa – bo jest tam jak w dużych górach i są piękne wspomnienia (zwłaszcza, jak trzeba było podchodzić z Kuźnic, a śniegu nie spłaszczały jeszcze ratraki);

Chopok/Jasna – bo bliski Polski, a odpowiadający alpejskim standardom zarówno pod względem stoków (także tych dzikich), jak infrastruktury. Nie mówiąc o tym, że w tamtejszej Horskiej Sluzbie i barze przy parkingu w Jasnej (ach, ta soczewicowa, bryndzowe pierogi i piwo „dziesiątka”!) spędziłem swego czasu mnóstwo świetnych chwil.

Krzysztof Burnetko

Autor jest redaktorem naczelnym „Ski Magazynu”, a na portalu tygodnika „Polityka” prowadzi blog „W śniegu i po śniegu” http://narty.blog.polityka.pl/

Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama