Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Moje miasto

Nareszcie parkowanie będzie droższe

Zaparkowane wbrew przepisom samochody na ulicy Chmielnej w Warszawie utrudniają poruszanie się pieszym po centrum miasta. Zaparkowane wbrew przepisom samochody na ulicy Chmielnej w Warszawie utrudniają poruszanie się pieszym po centrum miasta. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Od połowy 2019 r. parkowanie w centrach miast może kosztować blisko 10 zł za godzinę. Czas najwyższy.

Sejm i Senat przyjęły nowelizację ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym, która zmieni limit wysokości opłat za parkowanie w centrach miast. Jeśli podpisze ją prezydent, w zakresie zmian dotyczących kosztów pozostawienia auta na parkingu miejskim wejdzie w życie po 12 miesiącach od opublikowania, czyli zapewne w sierpniu 2019 r.

Gdzie zaparkujemy w śródmiejskich strefach parkowania i za ile?

Nowe przepisy umożliwią miastom pobieranie znacznie wyższych niż dotąd opłat za parkowanie. Obecnie limit ten wynosi 3 zł za godzinę. Od połowy przyszłego roku maksymalna opłata będzie powiązana z płacą minimalną i wyniesie do 0,15 proc. najniższego wynagrodzenia. Miasta powyżej 100 tys. mieszkańców – takich w Polsce jest 39 – będą mogły dodatkowo tworzyć śródmiejskie strefy parkowania, w których opłaty będą mogły być nawet trzykrotnie wyższe (do 0,45 proc. minimalnego wynagrodzenia).

Biorąc pod uwagę plany podwyższenia minimalnego wynagrodzenia do 2200 zł brutto w 2019 r., maksymalne opłaty wyniosą zatem 3,33 zł za godzinę w normalnych strefach i aż 9,99 zł w śródmiejskich. Będą rosły w miarę wzrostu wynagrodzeń.

Czytaj także: Do centrum na prąd lub za opłatą

Samorządy same zdecydują o strefach parkowania

Decyzja o ustaleniu wysokości opłat będzie podejmowana przez samorządy; nie będzie obowiązku wprowadzania strefy śródmiejskiej. Ale miasta od dawna narzekały, że obecne limity są zbyt niskie, więc zapewne chętnie skorzystają z możliwości. I dobrze, bo choć będzie to zmiana radykalnie niepopularna, to konieczna. Co więcej, o ile za wzrostem opłat pójdą inwestycje w lepszy transport publiczny i parkingi park&ride na przedmieściach, to droższe parkowanie może wyjść wszystkich mieszkańcom na plus.

Czytaj więcej: Dlaczego samochody w centrach miast to przeżytek?

Parkowanie w Polsce jest jednym z najtańszych w Europie

Limit opłaty za parkowanie jest ustalony w ustawie o drogach publicznych. Sama ustawa pochodzi z 1987 r., ale stawki za parkowanie ograniczono w niej w 2003 r. Potem stawki mogą co godzinę rosnąć o maksymalnie 20 proc., od czwartej godziny muszą wrócić do pierwotnego limitu – dlatego przykładowo w Warszawie za pierwszą godzinę płaci się 3 zł, za drugą 3,60 zł, za trzecią 4,20 zł, a za każdą kolejną znów 3 zł.

Mimo narzekań kierowców limit 3 zł za pierwszą godzinę jest jednym z najniższych w Unii. Dla porównania: w Pradze za godzinę parkowania płaci się 30 koron (ok. 5 zł), w Budapeszcie – 265 forintów (3,5 zł), w centrum Berlina to aż 4 euro za godzinę (17,2 zł), a w Londynie – 4,80 funta (23,1 zł). Polska ustawa z 2003 r. ogranicza też maksymalną wysokość kary za nieopłacone parkowanie do 50 zł, niezależnie od długości postoju.

Utrudnienie dla sensownej polityki miejskiej i transportowej

Samorządy od dawna krytykowały obecne prawo, argumentując, że zbyt niskie stawki za parkowanie uniemożliwiają prowadzenie sensownej polityki transportowej. Poszerzanie stref płatnego parkowania, wydłużanie czasu ich obowiązywania w dni robocze i wprowadzanie opłat w weekendy są krytykowane przez mieszkańców, ale nie zmieniają fundamentalnego problemu – zaparkowanie samochodu w mieście na godzinę jest tańsze niż krótkoterminowy bilet na komunikację zbiorową.

Czytaj także: Szwedzi jako pierwsi naładują samochody elektryczne z szyny w jezdni

Jeśli kierowca ma do wyboru zapłacić 3 zł za godzinę parkowania lub kupić dwa najtańsze nawet bilety na komunikację zbiorową (w Warszawie to łączny koszt 6,80 zł za dwa bilety 20-minutowe), to łatwo zrozumieć, dlaczego Polacy tak lubią wjeżdżać autami do centrów miast.

Z punktu widzenia polityki miejskiej tworzy to mnóstwo problemów. Miasta są bardziej zanieczyszczone, zatłoczone, niebezpieczne i nieprzyjazne dla pieszych; mieszkańcy marnują mnóstwo czasu w korkach, a znalezienie miejsca parkingowego dla tych, którzy go faktycznie potrzebują (np. dostawców towarów), jest zawsze wyzwaniem.

9,99 zł za godzinę tylko w ścisłym centrum

Wbrew alarmistycznym nagłówkom na terenie większości stref płatnego parkowania zmiana będzie stosunkowo nieduża. Poza centrum w przyszłym roku limit wyniesie o zaledwie 33 gr więcej niż obecnie; to wzrost o 11 proc., ale nadal polskie miasta będą jednymi z tańszych do parkowania w Unii. Niemal 10 zł za godzinę zapłacą jedynie parkujący w ścisłych centrach miast. W ustawie określono je, cokolwiek nieprecyzyjnie, jako „obszar zgrupowania intensywnej zabudowy funkcjonalnego śródmieścia, które stanowi faktyczne centrum miasta lub dzielnicy”, a stworzenie śródmiejskiej strefy będzie musiało zostać poprzedzone analizami. Utrzymana zostanie zasada 20-proc. wzrostu opłaty za drugą i trzecią godzinę, więc nie ma ryzyka, że samorządy zaszaleją z radykalnie wysokimi opłatami za parkowanie dłuższe niż 60 minut.

Większa kara za brak biletu parkingowego

Do tego wzrośnie maksymalna kara za nieopłacone parkowanie – będzie wynosiła do 10 proc. minimalnego wynagrodzenia (220 zł w 2019 r.). To zniechęci kierowców do ignorowania strefy płatnego parkowania, bo metoda na „a może mnie nie złapią” przestanie się opłacać.

Droższe parkowanie, ale brak alternatywy dla samochodów to pół rozwiązania

Podwyższenie uchwalonego 14 lat temu limitu opłat za parkowanie będzie niepopularne, ale jest konieczne i to krok w dobrą stronę. Zniechęci bowiem do wjazdu prywatnymi samochodami do centrów miast tych, którzy robią to tylko z lenistwa lub przyzwyczajenia. Może zachęcić do carpoolingu, czyli wspólnych dojazdów z sąsiadami, a przede wszystkim do korzystania z transportu zbiorowego.

Jednak zniechęcenie do korzystania z transportu indywidualnego to tylko część strategii. I to ta mniej ważna, bo istotniejsze jest tworzenie zachęt do korzystania z transportu zbiorowego.

Stąd właśnie wynika w dużej mierze niepokój i krytyka nowych rozwiązań. Polskie samorządy chętnie sięgną do kieszeni kierowców, ale z praktyki wiadomo, że niekoniecznie muszą pójść za tym korzystne dla nich alternatywy.

Czytaj więcej: Drzewa w miastach to dobry biznes

Kto na droższym parkowaniu może ucierpieć najbardziej?

O ile efektywne przemieszczanie się transportem zbiorowym czy rowerem po centrum Warszawy czy innych stolic województw nie jest zwykle problemem, o tyle wysokie stawki będą mogły wprowadzać także mniejsze miasta, już od 100 tys. mieszkańców. Nie wszystkie z nich mają sprawne systemy komunikacji zbiorowej. Brak odpowiedniego systemu transportowego jest jeszcze większym problemem dla dojeżdżających do pracy mieszkańców innych miast, dla których często własny samochód jest jedynym sensownym rozwiązaniem, szczególnie w obliczu likwidacji PKS-ów i słabej komunikacji kolejowej (dobrym przykładem są Ciechanów czy Ostrołęka).

Wiele osób dojeżdża dziś samochodami do miast nie z wyboru, ale z konieczności – ich kary zdenerwują i uderzą po kieszeni, ale nie skłonią do przesiadki na transport publiczny. W najgorszym wypadku mogą nawet ograniczyć mobilność zawodową i zaszkodzić mieszkańcom przedmieść czy mniejszych miast.

Pieniądze z parkowania pójdą na ulepszenie transportu zbiorowego i infrastrukturę?

W ustawie wprowadzono wymóg, by 65 proc. środków zebranych ze strefy płatnego parkowania trafiało na specjalne konto. Będą mogły być wydawane jedynie na sfinansowanie transportu zbiorowego, budowę lub przebudowę infrastruktury pieszej lub rowerowej lub zazielenianie gminy. Pytanie, na ile będzie to skuteczne i szybkie. Jeśli kierowcy równocześnie z wyższymi opłatami dostaną np. większą częstotliwość kursów autobusów, ich gniew będzie bez znaczenia – będą musieli przerzucić się na korzystniejszą ze społecznego punktu widzenia komunikację zbiorową (lub płacić wysokie stawki za parkowanie z korzyścią dla całego miasta). Ale jeśli opłaty za parkowanie wzrosną, a konieczne zmiany w systemie transportowym zostaną obiecane „na kiedyś”, to frustracja mieszkańców będzie w pełni zrozumiała.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama